z plusów - na pewno szybko się to czyta, nie ma długich rozważań psychologicznych ani detektywa w powiewającym trenczu - no właśnie, nie ma detektywa, zamiast tego mamy prawników (i aplikantów)
na pewno jest to (przynajmniej dla mnie) nowatorskie podejście, pokazujące proces karny (proces karny obejmuje więcej niż postępowanie karne) ze strony niepaństwowej, nie ze strony organów ścigania czy prywatnych detektywów, a strony obrony
a to wszystko okraszone majestatem prawa
nie będę się rozpisywać o postaciach, bo dla tego warto przeczytać samemu (lub inne recenzje) czy zobaczyć serial
ale chciałabym spojrzeć na to trochę przez ten pryzmat prawa
prawnikiem nie jestem ani nie będę, co nie znaczy, że o prawie (karnym) nic nie wiem; chociaż moja wiedza to raczej wiedza laika, nawet ja miałam kilka momentów wątpliwości
bez spoilerowo powiem, że jedno zagranie z terminami (a terminów w kapeku jest od groma i jeszcze trochę) było tanim zagraniem dla plot twistu, który był oczywisty dla każdego, kto coś o prawie karnym wie
inna sprawa, to mieszanie świadka a oskarżonego - niby nic wielkiego, świadek zeznaje, a oskarżony składa wyjaśnienia; no ale chodzi o opowiedzenie i odpowiedzenie na pytania, więc co za różnica? względem fabularnym - żadna. prawnym - już tak, ponieważ wiążą się z tymi rolami różne uprawnienia - świadek nie może (poza szczególnymi wypadkami) odmówić zeznawania, ale oskarżony ma prawo odmówić składania wyjaśnień czy odpowiedzi na poszczególne pytania (175 KPK); więc z jednej strony mowa o zeznaniach w książce, a z drugiej, zaraz obok - oskarżonym; myśl o zeznaniach pojawia się u aplikanta, więc miał szansę do pomyłki
zostając przy 175 kpk - może brakło opisu (to w końcu nie jest zapis protokołu sądowego) pouczenia oskarżonego o przysługującym mu prawie - jednak taki brak to poważne uchybienie prawne
okej, dobra, czepiam się słówek i małych mankamentów, które nie są ważne fabularnie i nie stanowią ważnej sprawy w książce, prawda?
czepiam się, bo są ludzie, którzy od Chyłki czerpią wiedzę prawniczą. i ich za to nie winię, bo człowiek by zwariował, próbując być specjalistą we wszystkim, tym bardziej w skomplikowanej dziedzinie prawa.
i tak, to małe uchybienie czy tanie zagranie (szczególnie, że terminy w prawie karnym a cywilnym nazywają się tak samo, znaczą co innego i nawet googlanie na szybko może nie pomóc)
tyle że nie mówimy o jednej książce, a serii książek i ekranizacji - tych błędów może być więcej (a ja też wszystkich mogę nie wyłapać; w serialu padł kodeks karny zamiast kodeks postępowania karnego; drobne, ale błędne)
pamiętajmy, że to nie jest - i nigdy nie miało być - dobre źródło wiedzy o prawie i tak je postrzegajmy, nie szukajmy porady prawnej w fikcji. uważam, że celebryci powinni brać większą odpowiedzialność za swoje słowa (w zakresie np. dietetyki czy żywienia, ciocia Blania, jeśli mówimy o autorach - patrzę na ciebie ), tym bardziej musi tak być, gdy mówimy o doktorze prawa. research jest ważny, sprawdzenie błędów tak samo.
dobra, koniec czepialstwa. mi się podobało, sięgnę po kolejne książki, nie ma wysyrwu przepisów czy wyroków, a może kogoś zmotywuje do pogłębionej analizy prawa czy szukania swoich praw (czy obowiązków) w procesie karnym? fajnie.
najważniejsze - nie szkodzić.