„Bądź niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda” ~ „Weronika postanawia umrzeć”
•
•
Czasami słowa wydają się być tylko zbitką losowo wybranych liter, które w całości dadzą wyraz, a z kolei wyraz nabierze znaczeń. Dzieło literackie to dar patrzenia na świat poprzez wielowymiarową retardację, poprzez uśpienie i zachwycenie się tym, co metaforyczne, paraboliczne. Pisarz w takich ramach urasta do rangi boga, który niczym renesansowy deux artifex, kreuje świat według własnych wizji, dając przy tym życie nowo narodzonemu dualizmowi. Paulo Coelho i jego powieść pt. „Weronika postanawia umrzeć” to traktat o tych wszystkich, którzy bali się być sobą. To objawienie w postaci słów Mari : „Nie wiem, co robić, wiem tylko, że potrzebowałam trzech lat, by zrozumieć, że życie spychało mnie na inną ścieżkę, którą nie chciałam pójść”, pojawia się w momencie najbardziej wzniosłym dla istoty ludzkiej : przeczytana fraza dokonuje odkupienia duszy poprzez akt zrozumienia. Ten niesamowity moment stworzenia człowieka poprzez inwersję czasową, sprawia, że on poprzez słowa stwarza sam siebie; dokonuje się romantyczna wizja cudu - powstaje nowe „Ja”, pełniejsze o świadomość, lecz nadal ludzkie. W tym wymiarze nie można postrzegać bohaterów Coelho jako istot wyższych. Należy pamiętać, że Villete jest dla nich wieczernikiem, a oni uczniami, którzy nadal szukają definicji życia. Błądzą w labiryncie własnego szaleństwa, zastanawiając się czy zostali wyleczeni, czy kiedykolwiek będą tacy jak…inni. To kluczowe zdanie pozwalające w prozie Coelho dostrzec furtkę do metafizyczności jego książki. Gdy Mari zadaje pytanie dotyczące tego, czy to niebezpieczne być innym, pisarz zostawia nas w niemym uścisku prawd uniwersalnych, o których doskonale wiemy, ale nie zawsze w nie wierzymy. Pętla gombrowiczowskiej formy zaciska się w chwili, gdy zaczynamy pragnąć tego, co nie należy do nas, ale za wszelką cenę chcemy by było inaczej. W tym Coelho dostrzega ludzkie zbłądzenie potwierdzone wypowiedzią Igora : „Niebezpieczne jest, jeśli ktoś zmusza się, być takimi jak inni. Wywołuje to nerwice, psychozę, paranoje. To ciężki przypadek, bo oznacza łamanie praw natury i sprzeciwianie się Bogu, który w niezliczonych lasach i puszczach świata nie stworzył dwóch takich samych liści”. Zadziwiająca jest moc słów, które dotykają Mari, właśnie w momencie jej ocalenia. Gdy wyjdzie z gabinetu będzie innym człowiekiem : odważnym, dobrym pięknym, uśpionym w prawdzie. Ona czekała na tę chwilę niczym Łazarz, Marmieładow i Raskolnikow, i gdy w końcu przyszła nie była na nią gotowa, tak jak nie jesteśmy nigdy gotowi na przyjęcie życia, konkretnej zmiany, bo czym by było wtedy to życie, gdyby każdego dnia nie objawiało się w postaci cudu, przynoszącego to, czego zawsze pragnęliśmy, ale baliśmy się wyciągnąć po to ręki? „- Każdy z nas żyje w swoim własnym świecie. Ale gdy popatrzysz na niebo pełne gwiazd, zobaczysz, że te różne światy zazębiają się, tworzą konstelacje, systemy słoneczne i galaktyki” i gdy spytacie mnie teraz, czy Wokulski pewnego dnia odczuwał samotność spoglądając na rozgwieżdżone niebo nad nim odpowiem, że nie. On tylko czekał, tak jak czekała Weronika, Zedka, Mari. Odczuwał tęsknotę, ale nie za domem, przyjaciółmi, tylko za życiem zostawionym za ladą sklepu, a które tak naprawdę nigdy nie należało do niego… „Uczułem jakby wewnętrzne rozdarcie i wtedy dopiero przekonałem się, jak głęboką mam ranę w duszy.”