[W recenzji odwołuję się do wielu szczegółów fabuły]
Jak we wszystkich swych książkach, tak i w tej Majgull Axelsson pisze o kobietach. Tutaj główną bohaterką jest dobiegająca czterdziestki autorka kryminałów, która sądzi, że gdy wypłynie wraz z grupą naukowców na lodołamaczu "Odyn", znajdzie na nim miejsce, gdzie spokojnie będzie mogła oddać się pisaniu nowej książki. Susanne ma za sobą trudną przeszłość, z którą się wciąż zmaga, i która nawet tutaj ją dopada za sprawą usłyszanej piosenki, przed wielu laty śpiewanej przez Björna Hallgrena, kuzyna, z którym wychowywała się jak siostra z bratem. To wystarcza, by powróciło dzieciństwo pozbawione miłości matki, której sercem całkowicie i bez reszty zawładnął Björn i to od momentu, gdy jej bliźniacza siostra, Elsie, swego niechcianego syna przyniosła do domu. Nie starczyło już Inez uczucia dla córki, co w tej wywołało kompleksy, pozbawiło pewności siebie i własnej wartości, a z czasem doprowadziło do próby samobójczej.
Akcja toczy się głównie na "Odynie", ale przeplatana jest historią życia kobiet z rodziny Susanne, począwszy od jej babki. To opowieść o dwu pokoleniach kobiet żyjących w trudnych, pełnych napięć i niezrozumienia związkach, o ich wyborach i wynikającym z tych wyborów braku poczucia szczęścia, który to brak ma destrukcyjny wpływ na kolejne pokolenia, pozbawione tego, co najistotniejsze – matczynej miłości.
Inez i Elsie dorastają w cieniu małżeńskiego dramatu z matką, która nie radzi sobie z własnymi problemami, więc nigdy nie nawiąże z córkami serdecznej więzi. Gdy Elsie odrzuca swojego maleńkiego syna, będącego owocem gwałtu, a babka również nie chce go wychowywać, Inez decyduje się przygarnąć dziecko. Dla niego wychodzi za mąż, ale nie potrafi już pokochać własnej córki, widząc w niej wyłącznie wady. Björn jest całym jej życiem. Jednak nie tylko Susanne w tej rodzinnej sytuacji czuje się odrzucona; chłopiec, mimo miłości okazywanej mu przez Inez, cierpi z powodu odrzucenia przez własną matkę i jej nieobecności w jego życiu.
Młody Björn robi karierę jako solista zespołu muzycznego, ale wydarza się coś, co zmienia życie Susanne i jej rodziny w koszmar. I wtedy z pomocą przychodzi jej ciotka, pokazując, jak walczyć o siebie, o odbudowanie swojej wartości. Elsie, która sama kiedyś uciekła przed swoim losem na morze, uczy siostrzenicę, jak stawić życiu czoło.
Na "Odynie" jednak nie tylko wspomnienia osaczają Susanne. Ktoś narusza jej spokój, wdzierając się pod jej nieobecność do jej kajuty i dokonując dziwnych, drastycznych czynów. To sprawia, że kobieta czuje się osaczona i znów pozbawiona pewności siebie. Podejmuje jednak ryzyko wykrycia prześladowcy.
Książka "Lód i woda, woda i lód" przekonała mnie do prozy Majgull Axelsson. Jest wielowątkowa, a wszystkie wątki są równie interesujące jak główny, w którym zawarta została historia Susanne, gdyż stanowią jej uzupełnienie, a raczej wypełnienie. To powieść obyczajowa, która jednak trzyma w napięciu dzięki historii Björna Hallgrena i sytuacji, jaka staje się udziałem Susanne na statku. Ogromnym jej walorem są stworzone przez pisarkę postaci i ich pogłębione psychologiczne portrety, ale także niebanalne, pełne lodowatego piękna opisy miejsca, w którym toczy się bieżąca akcja – za kołem podbiegunowym. Mimo zimnej scenerii i bijącego z kart chłodu uczuć powieść wyzwoliła we mnie całą gamę rozgrzewających emocji, a także pobudziła do refleksji nad kondycją współczesnego społeczeństwa szwedzkiego, bo to jego obraz pokazała tu Axelsson.
Bardzo dobra proza... pod każdym względem.