Książki, które porównuje się do znanych i popularnych powieści rzadko na to zasługują. Nieczęsto zdarza się książka, w tym przypadku kryminał, który zasługuje na porównanie do powieści Joanny Chmielewskiej czy Agaty Christie.
W tym przypadku nie jest inaczej, ale to jedyny błąd popełniony przy pisaniu tej książki, który jest widoczny gołym okiem. W większości przeważają jednak plusy.
Żeńka, dziennikarka, i jej przyjaciółka Anfisa, autorka kryminałów, przyjeżdżają do zamku wybudowanego na wyspie na środku jeziora. Zaprosił je właściciel posiadłości, który zlecił Żeńce napisanie swojej biografii. Zaczynają jednak ginąć ludzie, a podziemia zamku kryją upiorne tajemnice...
Kolejne spotkanie z Tatianą Polakovą nie okazało się wcale gorsze od poprzedniego.
Znowu te same bohaterki, Żeńka i Anfisa, które tym razem wybierają się na wyspę, aby tam zrelaksować się (w przypadku Anfisy) i napisać biografię pewnego osobliwego, starszego pana (Żeńka).
Dom, w którym miały mieszkać przerósł ich wszelkie oczekiwanie. Był to prawdziwy zamek, w którym działy się tajemnicze rzeczy, co nie uszło uwadze przyjaciółek.
Główne bohaterki wkraczają do akcji, chcąc wyjaśnić tajemnicze zjawiska mające miejsce w domu.
Dociekliwa Żeńka dzieli swój czas pomiędzy pracę, którą jest pisanie biografii właściciela domu, Lwa Nikołajewicza, i prywatne śledztwo. W między czasie zakochuje się jeszcze w Olegu, przyjacielu pana domu. Doprawdy zapracowana dziewczyna. Żywiołowa, energiczna, spontaniczna i przede wszystkim wolna.
Zupełnym jej przeciwieństwem jest Anfisa. Ustatkowana, spokojna, nie działająca impulsywnie. Ogień i woda, a jednak tak świetnie się dogadują. Dwie przyjaciółki gotowe skoczyć za sobą w ogień. Razem rozwiązały już kilka tajemniczych spraw, które przyciągają jak magnesy.
I nie inaczej jest w tym przypadku. Ich rekreacyjny pobyt na wyspie zamienia się w serię morderstw, których nie potrafią logicznie wyjaśnić.
Fabuła Pogoni za duchami jest podobna do Niewidzialnego obiektu chodzącego, który miałam już okazję recenzować. Niezobowiązujący urlop, w czasie którego mają miejsce "nadprzyrodzone" zjawiska i dziwne zbiegi okoliczności. Ale kto, jak nie Anfisa i Żeńka, sobie z tym poradzi?
Pod względem technicznym nie mam książce nic do zarzucenia. Literówka przytrafiła mi się jedna, więc nie jest źle.
Nie zawiodłam się na szacie graficznej, które znowu przyciąga wzrok. Jak w Niezidentyfikowanym... jest ona rysunkowa, ale nie rysunkowa, jak jest w książeczkach dla dzieci. Odwołuje się do treści książki, podobnie zresztą jak tytuł, który naprowadza nas już na fabułę i przygotowuje na to, czego mamy się spodziewać.
Język lekki i prosty, zrozumiały dla każdego Czytelnika pozwala na dosłowne pochłonięcie powieści.
I tym razem nie zawiodłam się na książce Tatiany Polakovej. Mimo iż do Agaty Christie czy Joanny Chmielewskiej trochę brakuje - więcej brakuje do tej pierwszej niż do drugiej - to nie można narzekać. Lekki kryminał, przy którym miło spędzimy czas i nawet się trochę pośmiejemy, bo nie można zapomnieć o humorze zawartym w tej pozycji.