„Każdy z nas nosi w sercu wiele wilków, miłość, gniew, odwagę, strach… Przeżyją tylko te, które nakarmisz.”
Po tę powieść sięgnęłam z dwóch powodów: sympatia, jaką darzę twórczość Nurowskiej oraz miłość, jaką darzę Bieszczady. Nie zawiodłam się .
Katarzyna Lewicka, doktorantka warszawskiego SGGW przybywa w Bieszczady, gdzie ma prowadzić badania nad wilkami. Zatrzymuje się w stacji badawczej, którą jest mała chatka na szczycie góry, pozbawiona prądu, wody, wszelkich udogodnień, a oferująca prawdziwie spartańskie warunki. Bohaterka dołącza do rezydujących już tam Marcina i Olgierda. To oni wprowadzają ją w świat i zwyczaje wilków, uczą praw, rządzących lasem, hamują jej zbyt duży zapał, lub zbyt dużą agresję w stosunku do miejscowych mieszkańców. A o to nie trudno gdyż Ci bardzo niechętnie wilkom, niszczącym ich gospodarstwa są zdecydowanymi zwolennikami ich odstrzału, korzystają też z rozwiązań w postaci wnyków.
Katarzyna jak na studentkę leśnictwa i to doktoryzującą się jest trochę za mało obeznana. Być może wiąże się to z faktem, że czym innym jest wyuczona i dobrze znana teoria, a co innego praktyka i realne spotkania z wilczą watahą. Mimo wszystko trochę może zbyt naiwna ale tę jej naiwność doskonale rekompensowała pasja. Bo tego Kasi nie można odmówić. Wilki są jej prawdziwa pasją, intrygują ją, fascynują, ciekawią i gotowa jest naprawdę wiele poświęcić w ich obronie. Próbuje przekonać miejscową ludność do zarzucenia kłusownictwa i odejścia od odstrzału wilków, a w zamian postuluje nabycie przez gospodarstwa owczarków podhalańskich, które mają skutecznie odstraszać wilki i pilnować owiec. Jednak Kasia nie potrafi rozmawiać z ludźmi. Zbyt zamknięta w swoim świecie, z klapkami na oczach, nie umie znaleźć nici porozumienia. Znacznie lepiej wyglądają jej stosunki z wilkami. Za sprawą kliku wydarzeń Kasia bardzo zbliża się do nich, do tego stopnia, że może z odległości 150m prowadzić dokładną obserwację ich życia. Prowadzi nawet dziennik, w którym zapisuje wszystkie swoje uwagi. Jest to przykład dość fachowej i profesjonalnej aczkolwiek mało szczegółowej i powierzchownej wiedzy o wilkach, ale nie przeszkadza, nie nudzi, jest zachowany umiar. Relacje Katarzyny z wilkami są dowodem na możliwość wytworzenia pewnej magicznej, niezwykłej więzi między człowiekiem a zwierzęciem.
A zapomniałam. Są też relacje damsko – męskie.. ale o tym już każdy musi sam przeczytać.
Co mogę uznać za minus? Zbytni podział na dobro i zło. W tym wypadku na Kasię, pragnącą ratować wilki za wszelką cenę i mieszkańców, ukazanych jako ciemnych, nie potrafiących podjąć konstruktywnego dialogu.
A Bieszczady? Odnalazłam w opisie Nurowskiej swoje ukochane góry. I śledząc wędrówkę bohaterów po Komańczy, widziałam te kilka sklepów, widziałam mały kościółek i czułam jakbym znowu tam była. Podążając za Kasią, Marcinem i Olgierdem podczas ich wypraw leśnych czułam atmosferę lasów bieszczadzkich i aż zatęskniłam.
To tematyka nowa dla Marii Nurowskiej, zupełnie inna od tego, czym zachwycała w swoich powieściach do tej pory. Pewnym podobieństwem do poprzednich może być tylko kobieta jako główna bohaterka. Ale chyba tylko tyle. Tematyka to nowa, ale pięknie przedstawiona miłość i pasja, dla której warto się poświęcić, o którą warto walczyć. Stanęła autorka na wysokości zadania.