Czy myślicie, że Artur to mały, grzeczny chłopiec, którego wychował Merlin - znany czarodziej w okularach i spiczastym kapeluszu? Że pewnego dnia zobaczył w tłumie wielki głaz i sterczący z niego miecz, który cudem wyciągnął i wszyscy przepowiadali mu, że będzie królem Anglii, a gdy dorósł zasiadł na tronie w Camelot i rządził u boku Ginewry, a Brytania żyła w dobrobycie długo i szczęśliwie?
To źle myślicie.
Tak naprawdę akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy na świat przychodzi następca Wielkiego Króla Dumnonii - Uthera. I od tej pory zaczynają się też kłopoty. Bo pewnego dnia Uther umiera i pozostawia kraj w rękach półrocznego niemowlaka, który na dodatek jest kaleką. Brytania staje na skraju upadku i wtedy na wyspę przybywa Artur, który marzy o pokoju wśród Brytów. Czy jego wielka idea zostanie ziszczona? Czy ktoś mu na tej drodze stanie?
Do przeczytania tej powieści zachęciła mnie przede wszystkim piękna okładka i tematyka. Uwielbiam historię, zwłaszcza gdy pomieszana jest z fikcją. O tych czasach trochę słyszałem, więc z tym większą ciekawością pochwyciłem książkę. Ale od razu uprzedzam, że ta książka zmieni Wasz wizerunek Artura, Merlina i wszystkich legend z nimi związanymi. Przede wszystkim narratorem w tej opowieści jest Derfel, który od dzieciństwa na dworze Merlina przechodzi aż do swoich walk u boku Artura. To on opisuje swoje dokonania, ale w taki sposób, że wielu z nas może pomyśleć, iż wcale głównym bohaterem nie jest. Bo tak naprawdę akcja kręci się wokół Artura, jego przekonaniach, umiejętnościach dowódczych i walk. I nie jest to postać prostolinijna, gdyż ukazuje się nie tylko jako mężny, sprawiedliwy dowódca, ale także jako zdrajca i władca, który dąży po trupach do celu. W powieści Bernarda Cornwella nie ma postaci prostych, gdyż każdy z nich ma swoje przewinienia, zasługi i w każdej chwili z potulnej owieczki może stać się groźnym wilkiem.
I w ten sposób obrazuje historię Brytanii na przełomie V i VI wieku...
A w powieści "Zimowy Monarcha" dzieje się bardzo dużo. Mamy oblężenia zamków, dramatyczną bitwę, konflikt religijny, samotną podróż i wiele innych wydarzeń, które nie możemy odłożyć na półkę z napisem: "Nuda"... Jestem zdziwiony, że Bernard Cornwell zmieścił w 500-stronowej książce tyle wydarzeń, które każdy inny autor rozbiłby na co najmniej pięć tomów. Świadczy to tylko o tym, że Cornwell szanuje portfel czytelnika i wie, że przepełniona po brzegi akcją powieść na pewno nikogo nie zanudzi.
I gdyby pominąć niekiedy opisy przyrody i ciągnące się wieczory przy ognisku, książkę nie dałoby się odłożyć. No i z humorem wcale najgorzej nie jest. Wprawdzie rozrywkę dostarcza tylko Merlin, który niestety pojawia się rzadko, i niekiedy zgryźliwe komentarze narratora, to są warte tego, aby czekać na nie wiele stron...
"Zimowego Monarchę" czyta się ciężko, ale nie wydaje mi się, że jest to wina języka, jakim pisze Cornwell. W końcu narrator to młodzieniec, który nie używa wyszukanych słów, a raczej pisze językiem przystępnym dla wszystkich. Należy się zaś przygotować na to, że autor serwuje nam bardzo dużo nazw miejsc i imion, które zaś po mniej więcej połowie nie powinny sprawiać już problemów.
Podsumowując, uważam, że "Zimowy Monarcha" rozświetli mroki panujące każdego wieczoru i wskaże wam drogę do realizowania swoich marzeń. Bo pan Cornwell swoje na pewno spełnił. Jego książka to wielki sukces i dobry przewodnik po ciemnych wiekach historii Anglii. I choć nie należy brać tego na poważnie, warto przeczytać "Od autora" i pokochać bohaterów: odważną Nimue, pewną siebie Ginewrę, oddanego Derfla i mądrego Merlina.