Książka niedawno zmarłego ks. Pawlukiewicza jest kolejną pozycją na temat współczesnych problemów polskiego kościoła i relacji kapłanów z wiernymi, ale autor ma inne podejście od autorów krytykujących kościół, on raczej jest obrońcą, ale wychodzi mu słabo. Bardzo się ta książka różni od niedawno przeze mnie czytanej 'Kościół ma być przezroczysty' ks. Isakowicza-Zaleskiego, bo tam mówiło się szczerze o prawdziwych problemach trapiących polskich kościół, tu usiłuje się je zamiatać pod dywan.
Zżyma się ks. Pawlukiewicz na zmasowane ataki na księży, podzielam jego gniew, bo księża są różni, nie można wszystkich wrzucać do tego samego worka, poza tym nie wątpię, że autor książki był wspaniałym, zaangażowanym kapłanem, który niósł pociechę duchową wielu wiernym. W kościele jest wielu księży podobnych do niego, ale to nie zmienia faktu, że jest to instytucja trawiona głębokimi problemami, które ks. Pawlukiewicz pomija.
Sporo tam miłych anegdotek, np. jak to jakaś pani zrobiła awanturę w kościele, bo nie było święconej wody w kropielnicy, ale w sprawach naprawdę ważnych na przykład pedofilii wśród księży ks. Pawlukiewicz ma niewiele do powiedzenia poza zdaniami typu: „Jestem przekonany, że ludziom już zaczyna się nudzić mówienie o seksualnych nadużyciach Kościoła.” No niestety, to jest marzenie tej instytucji: przeczekać, a problem sam się rozwiąże, nie sądzę, myślę, że proces dalszego kryzysu Kościoła będzie się pogłębiać.
Są też w książce dziwne zdania typu: „Myślę, że w Kościele nie istnieją tematy, o których nie warto by mówić.” No więc nie, kościół nie chce mówić o wspomnianym już problemie pedofilii wśród księży, o homolobby trzęsącym tą instytucją, o finansach kościoła, o nie do końca wyjaśnionych sprawach współpracy hierarchów z SB, tematów tabu jest wiele, zainteresowanych zachęcam do lektury książki Isakowicza-Zaleskiego. Tylko mocny nacisk sił zewnętrznych sprawia, że kościół coś tam na owe tematy bąka, ale bardzo niechętnie.
Autor dalej pisze: „Jeśli spotkamy się z przypadkiem niepoprawnej postawy kapłańskiej, niskiego poziomu pracy duszpasterskiej, jeśli ktoś spotka kapłana, który swoją postawą nie tyle gromadzi, co raczej rozprasza Bożą owczarnię, to czy w takiej sytuacji mamy nie reagować? (…) Mamy wręcz obowiązek zwrócić mu uwagę, a jeśli to nie pomoże, pójść w jego sprawie do proboszcza czy biskupa.” No więc nie bardzo, przypomina się na przykład znana sprawa księdza z Tylawy skazanego za wieloletnią pedofilię, parafianie, którzy podnosili ten problem, zostali wyklęci przez społeczność lokalną i kurię; takich przypadków jest dużo więcej.
Dostaliśmy książkę w starym stylu traktującą świeckich jak mało rozgarnięte owieczki mające jedynie prawo do podnoszenia rzeczy błahych, a od poważnych problemów wara. Ale pisanie w ten sposób mija się z celem: już się mleko rozlało. W tym sensie książka jest sporym rozczarowaniem.