Lubicie gdy w przydomowych ogródkach stoją sobie różne gliniane bądź drewniane ozdoby? Ja teraz rzadko zwracam na nie uwagę, ale gdy byłam dzieckiem stale poszukiwałam glinianych krasnali pod choinkami, leżących sarenek wśród wysokiej trawy lub po prostu czerwonych łebków muchomorków, by móc policzyć ich wielkie białe grochy na kapeluszach. W okolicy mojego domu było kilka takich działeczek, których podwórka aż roiły się od ogrodowych ozdób. I choć teraz taki przesyt wydaje mi się mało atrakcyjny kiedyś aż piałam z zachwytu.
Teraz tę rolę przejęła moja córeczka. Często wybieramy się z małą na długie spacery, podczas których ja rozkoszuję się śpiewem ptaków i widokiem cudownych kolorowych motyli, a moje dziecko przy okazji wyszukuje w ogródkach różnych ciekawych postaci. Czasem gdzieś w kącie leży szczeniaczek, w innym miejscu piękna pani niesie kosz z kwiatami. Moje dziecko najbardziej polubiło chyba starego metalowego pawia, który dumnie rozkłada swój nieco podniszczony już ogon prezentując go wśród palety barw różnego rodzaju kwiecia. Zawsze gdy przechodzimy obok tego domku mała przystaje na chwilkę by przyjrzeć się temu dostojnemu ptakowi. Potem czasem przyznaje mi się, że w domu wyobraża sobie, że te wszystkie ludziki i zwierzątka tak naprawdę żyją, myślę i obserwują nas przechodniów. I cieszą się, że je tak często odwiedzamy :)
Gdy więc w moje ręce trafiła ta oto książeczka wiedziałam, że będzie to fajna lektura dla mojej córeczki. Jej bohaterem jest bowiem mały drewniany Dobosz, który wiosną i latem mieszka sobie w ogródku pewnego gospodarza. Ludzik jest zachwycony, że ma swoje honorowe miejsce w ogrodzie i uwielbia w ciągu dnia podziwiać rośliny, które rosną wokół niego. Patrzy na pracę gospodarza, zerka w stronę bramy, zza której czasem wyłania się mały nosek przechodzącego obok pieska lub zawinięty koci ogon. Wieczorami natomiast patrzy w gwiazdy i marzy… I tak upływa mu dzień za dniem. Choć każdy z nich bardzo podobny do poprzedniego Dobosz czuje się bardzo szczęśliwy.
Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia. Jego gospodarz Pan Nono (tak nazywa go nasz bohater) zaczyna dziwną krzątaninę po ogrodzie. Jego strój znacznie się zmienia, a w otoczeniu Dobosza znikają niektóre znane mu doskonale przedmioty. W pewnym momencie gospodarz podnosi także i jego i zanosi do jakiegoś niedużego ciemnego pomieszczenia. Dobosz nie wie co ma myśleć i czuje się bardzo samotny… Wkrótce jednak okazuje się, że nastała jesień, a tuż po niej mroźna zima. Na te dni gospodarz opuszcza swoje małe gospodarstwo chowając wszystkie ogrodowe przedmioty do komórki. Jednak nie martwcie się. Nasz mały bohater nie będzie tu tak zupełnie sam. Wkrótce znajdzie on nowych przyjaciół z którymi spędzi wspaniałe i bardzo radosne chwile. Ale o tym przeczytacie już sami :)
Ta książeczka to typowe opowiadanie dla kilkulatków. Już na samym początku gdy rozpoczęłam ów lekturę zapałałam ogromną sympatią do tego małego ludzika, a im dłużej zagłębiałam się w treść książki tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że pod tym drewnianym ślicznym kubraczkiem z dużymi żołędziami guzikami ukrywa się wielkie gorące serduszko. Dobosz niejednokrotnie miał okazję udowodnić, że jest nie tylko utalentowanym muzykiem, ale także wspaniałym przyjacielem. Wierzcie mi, że czytałam to opowiadanie mojemu dziecku z ogromną przyjemnością i cieszę się, że wciąż powstają podobne historie dla naszych maluchów. Bo oprócz ciekawej treści kryje się w nich również nauka, która z pewnością utkwi w główkach naszych małych czytelników.
Historia Dobosza to opowiadanie o wielkiej przyjaźni i wszystkim co ze sobą takie uczucie niesie. O oddaniu, zrozumieniu, wyrozumiałości, trosce, miłości… Książkę przeczytałam Alicji za jednym podejściem i z przyjemnością dokonam tego raz jeszcze. Na samo wspomnienie buzia sama mi się uśmiecha. Jestem pewna, że Wam także bardzo się spodoba ta spokojna i pełna ciepła historia. Polecam.