Są tacy ludzie, którzy na nudę i niepowodzenie mają tysiąc genialnych pomysłów. Tu dokonujemy podziału na tych, których pomysły to psoty oraz na tych, który pomysły wciskają nas w fotel. Nie zdając sobie sprawy jak jedno dziecko, niedożywione, bez odpowiedniej edukacji może nas zagiąć swoją wiedzą, pomysłowością i chęcią nauki.
By uronić kilka łez nie trzeba mi mdławego romansu, wystarczy prosta, można by powiedzieć swojska, opowieść z życia codziennego. I nie zaprzeczę, że wielokrotnie podczas czytania tej powieści stanęły mi w łzy w oczach, lecz przede wszystkim karciłam samą siebie za takie marnotrawienie czasu, życia i rozkładanie na części pierwsze błahostek, które wydają się mi bardzo ważne. Poniekąd są ważne, szczególnie dla mnie, i taką miarę powinnam brać, niekiedy jednak ma się taką rewelacyjną możliwość spojrzenia na czyjeś życie, które mówiąc szczerze, kolorowe to nie jest.
Will Kamkwamba wprowadza nas w świat swojego życia, pozwala wejść z butami do jego domu, poznać rodzinę, a także odkryć najdalsze zakątki jego wspomnień. Prostym i przystępnym dla czytelnika językiem opowiada swoją historię życia w Malawi. Gdy go poznajemy ma trzynaście lat, następuje klęska głodowa (spowodowana m.in. fatalnymi warunkami atmosferycznymi, jak również brakiem zainteresowania ze strony prezydenta, który bardzo długo utrzymywał się w twierdzeniu o brak jakiejkolwiek głodówki), wielu umiera z głodu, inni z powodu malarii czy cholery. Z powodu braku pieniędzy chłopak zmuszony jest opuścić szkołę. Zapasy co raz szybciej się kończą, znikoma pomoc w trymiga znika, zawrotne ceny zboża czy innych produktów zdolnych do zjedzenia przytłaczają i uniemożliwiają wielu wykarmienie dużych rodzin. To właśnie w tym okresie (klęska głodowa niosła skutki przez wiele lat) nasz bohater zagląda do biblioteki i odnajduję małą, nieporadną książkę do fizyki.
"Kobiety z wychudzonymi szarymi twarzami siedziały osobno błagając Boga o zmiłowanie. Ale robiły to po cichu nie płakały. Wszędzie zresztą ludzie cierpieli w milczeniu bo nikt nie miał siły na płacz. Dzieci z wzdętymi brzuszkami i dziwnie wyrudziałymi włoskami gromadziły się pod wystawami sklepowymi ..."
I tak właśnie moja znienawidzona fizyka zmienia na zawsze życie tego chłopca. Nie tylko sam uczy się teorii zawartych w tej książce, jak również sam, małymi krokami, rozpracowuje urządzenia by sam w końcu je konstruować. Czytając o próbach z radiem jakoś mało mogłam uwierzyć, że jego szalone (nawet dla mnie!) pomysły udadzą się. Więc pewnie wyobrażacie sobie jak wielce byłam zdziwiona pod koniec i jak dumna byłam z tego chłopaka! Konstruowanie przez młodych chłopaków to przecież nic wielkiego - każdy malec to robi, prawda? Lecz gdy doda się fakt budowania owych maszyn z odpadków z wysypiska i "niepotrzebnych" rzeczy staje się to na tyle wyjątkowe, aby pomóc młodemu geniuszowi w rozwoju i nauce, jak również wydać o nim książkę.
Heroiczne czyny w tak małym i zacofanym zakątku świata. Niech z błędu wyjedzie ten, co myśli o komputerze i jego bytności "wszędzie". Otóż w domach Malawijczyków nie było nawet prądu! Większość osób szła spać o 19, bo było zbyt ciemno by cokolwiek robić. Założenie instalacji jest bardzo kosztowne, więc łatwo można sobie wyobrazić jak wiele zmienia w życiu rodziny Kamkwamba wiatrak. I jak wiele mógłby zmienić u reszty rodzin, trzeba też wiedzieć, że William nie chciał poprzestać na zrobieniu prądu u siebie w domu, lecz także ułatwić życie innym mieszkańcom wioski.
„- Afrykanie codziennie naginają to, co mają - a jest tego niewiele - do swojej woli. Wykazując inwencję twórczą, stawiają czoło wyzwaniom, jakie rzuca Afryka. To, co świat postrzega jako śmiecie, Afryka przetwarza. Tam, gdzie świat widzi stare odpadki, Afryka widzi odrodzenie.”
"O chłopcu, który ujarzmił wiatr" to przepiękna powieść, którą każdy powinien przeczytać. Uczy wiele, nie tylko fizyki ;), lecz przede wszystkim docenienia własnych spraw i życia, pokazuje, że są osoby, które mimo przeciwności losu potrafią robić coś użytecznego i spełniać swoje marzenia. W czasie problemów nie załamywać rąk, a działać, działać i jeszcze raz działać. Powieść ta pokazuje nie tylko perspektywy życia codziennego, co świetnie się czyta, lecz także politykę prowadzoną w tym państwie, stosunek władz do ludzi, czy samych ludzi do siebie nawzajem. Mimo tych wszystkich nieszczęść to bardzo ciepła książka, pełna zapału i chęci robienia czegoś więcej, spełniania swoich marzeń.
Jeszcze na koniec ciekawostka AC (prąd przemienny) i DC (prąd stały). Czy już kojarzy się Wam co to za ciekawostka? Mówiąc szerze w życiu nie przypuszczałabym, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów świata ma fizykę w nazwie. :) [Wydedukowałam to na podstawie tłumaczenia Williama o transformatorach.]