„Czy to ma znaczenie, co ktokolwiek z nas czuje? - mruknął pod nosem. - Jeśli połączę się z Heleną, znowu wybuchnie wojna. I żadne pragnienia tego nie zmienią.”
Nie pamiętam dnia, gdy po raz pierwszy stwierdziłam, że uwielbiam mitologię grecką. Wiem natomiast, że to uwielbienie nigdy mi do końca nie przeszło. Nie można się więc dziwić, że gdy tylko na półce w Empiku dostrzegłam tytuł „Spętani przez bogów”, nie wahałam się ani chwili przed sięgnięciem po niego. W następnej chwili stałam przy kasie, by już na drugi dzień mieć książkę przeczytaną. Zabierałam się za nią jeszcze w kwietniu lub maju 2012 roku, o ile dobrze pamiętam, ale jako że w ciągu najbliższych miesięcy ma ukazać się trzeci tom z tej serii, postanowiłam zrecenzować obie części. Dziś skupię się na pierwszej, czyli wspomnianych przeze mnie „Spętanych przez bogów”.
Helena Hamilton jest szesnastolatką, która od urodzenia czuła, że nie pasuje do swojego otoczenia. Charakteryzuje ją nadzwyczajna siła i piękno, którego nie potrafi sama zauważyć. Nie tylko to czyni ją jednak wyjątkową. Helena każdej nocy śni koszmary, w których chodzi po bezkresnej pustyni… by rano obudzić się pokryta potem, krwią i pyłem.
Żeby tego było mało, właśnie rozpoczyna się rok szkolny, a do miasta sprowadza się nowa rodzina – Delosowie. Część z nich uczęszcza do tej samej szkoły co Helena, ale nikt nie spodziewa się, że przy pierwszym spotkaniu dziewczyny z Lucasem oboje będą od razu chcieli… pozabijać się nawzajem! Dlaczego tak się dzieje? Co do tego doprowadziło? Cóż, może wraz z Heleną wybierzemy się na herbatkę do Delosów… o ile tylko wszyscy z nich pozbędą się na nienawiści do bohaterki. I o ile to w ogóle możliwe, czego dowiecie się, czytając tę historię.
Przyznaję się bez bicia, że jestem tą książką zachwycona od pierwszego zdania. Opis na okładce mówi o romansie na miarę Romea i Julii. Jak dla mnie to kłamstwo – było o wiele lepiej (a ja uwielbiam Szekspira, więc to wielka pochwała w moich ustach!). Pamiętam, że zabrałam się za „Spętanych przez bogów” w okresie, gdy brakowało mi książki, która potrafiłaby poruszyć nawet te najgłębsze zakamarki duszy i serca i ta książka wypełniła mi tę pustkę. Jest tu namiętność, zakazane i jakże mocne uczucie, zapisana w gwiazdach nienawiść… Jeszcze chyba nie czytałam historii, gdzie główni bohaterowie chcieliby się pozabijać przy pierwszym spotkaniu bez wyraźniejszego powodu… a że dzieje się to, gdy Helena nie jest jeszcze niczego świadoma, to czytelnik, mimo trzecioosobowej narracji, również trwa w błogiej niewiedzy i odkrywa wszystko wraz z bohaterką.
Zapewne do tego momentu część z Was domyśliła się już, że imię bohaterki nie jest przypadkowe. Według mitologii greckiej Helena była bowiem najpiękniejszą kobietą na świecie, swą urodą przebijającą nawet Afrodytę. Jednocześnie to ona przyczyniła się do wybuchu słynnej wojny trojańskiej. Tutaj autorka nawiązuje do pierwszego z tych elementów, mimo że sama Helena nie zauważa swojej boskiej urody. Jeden z bohaterów dziwi się i mówi jej prosto w twarz, że to niemożliwe, by nie słyszała, jak ludzie w całej szkole mówią o „nieziemskiej Helenie” i ciągle uważała się za dziwadło. W tej chwili musicie mi uwierzyć, że jak często taka niewiedza bohaterki drażni, tak tutaj naprawdę wyróżnia ją spośród tłumu w pozytywny sposób. Dziewczyny po prostu nie można nie lubić.
Zresztą podobnie jest z Lucasem i całą rodziną Delosów. Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o reszcie ich Domu (Co to jest? Sięgnijcie po książkę, aby się dowiedzieć. Zdradzę jedynie, że to bardzo ważny element całej opowieści!). Niemniej jednak wśród wymienionej i nazwanej ogólnikami w tym akapicie grupy ludzi spotkacie się z wieloma imionami kojarzącymi się w mitologią grecką… jednak znowu nie zdradzę, z jakimi konkretnie, bo to jeden z tych magicznych elementów historii, które tak pragnęłam powoli łączyć w głowie, próbując przewidzieć zakończenie.
Skoro wspomniałam o przewidywalności – taka tutaj nie istnieje. Autorka zaskoczyła mnie kilka razy tym, w jaki sposób rozwiązała pewne problemy i większe wątki. Nie ma co ukrywać, że zaskoczenia przynoszą najwięcej emocji, więc płacz ze smutku czy też śmiech z radości zdarzały mi się podczas lektury dość często. Tak bardzo kibicowałam bohaterom, że miałam poczucie zjednoczenia z nimi we wszystkim, co się działo. Byłam niepewna jak Helena, gdy powoli składała kolejne elementy układanki, zatracałam granicę między nienawiścią a uczuciem, chciałam zmieść z powierzchni ziemi wszelkie zakazy niepozwalające głównym bohaterom być razem. Cieszyłam się z ich mniejszych i większych zwycięstw, by płakać przy każdej, nawet najdrobniejszej porażce. Do tej pory nie wiem, jakim cudem pani Angelini udało się stworzyć coś tak emocjonalnego, oryginalnego i jednocześnie w tak dobrym stylu. Jej warsztat jest naprawdę dobrze wyrobiony i jestem pod ogromnym wrażeniem poziomu językowego tej lektury.
Co do samej autorki – miałam okazję z nią e-mailować oraz wymieniać opinie na Facebooku. Chyba nigdy nie zapomnę, z jakim entuzjazmem zareagowała na moją opinię o całej historii i tego, że ponoć byłam pierwszą osobą z Polski, która do niej napisała. Wyraziła też szczere zdziwienie, że mimo tłumaczenia i wydania w innym kraju niż kraj autorki, historia wciąż może wywrzeć na czytelniku tak ogromny wpływ. Podpytywałam ją również trochę o cały proces pisania, jako że sama również wiele tworzę i pewnego dnia chciałabym pójść w jej ślady. Ponadto gdy w tym roku zaczęła organizować tzw. giveaways, czyli rozdania trzeciej części serii w oryginale, a ja miałam problemy z wyświetleniem strony z konkursem na swoim komputerze, od roku wyciągnęła do mnie pomocną dłoń i wypełniła formularz w moim imieniu. Nie wygrałam, ale sam fakt, że dała mi szansę wiele znaczy.
Powoli kończąc, muszę gorąco podziękować wydawnictwu Amber za tak piękne wydanie. Okładka jest jedną z najładniejszych, jakie widziałam. Kolorystyka i motyw w sam raz. Nie wiem dlaczego, ale również w dotyku książka wydaje mi się inna, niż całe multum powieści od wydawnictwa Amber, które mam na półkach. Ponadto kieruję serdeczne podziękowania dla tłumaczki, pani Katarzyny Makaryk, za wykonanie tak porządnej roboty przy tym tłumaczeniu. Będę wypatrywać kolejnych Pani tłumaczeń.
Podsumowując, książka należy do moich ulubionych. Wiem, że nigdy mi się nie obrzydzi i że zawsze będzie stać na półce z pozycjami, których nigdy przenigdy nikomu nie oddam. I szczerze mówiąc, dzięki tej powieści powróciło moje zainteresowanie mitologią grecką. Czytana przed nią „Z ciemnością jej do twarzy” również nawiązywała do tego tematu, a jednak nie przypomniała mi, dlaczego zwykłam tak uwielbiać ten temat. „Spętani przez bogów” dokonali tego już samym opisem historii na okładce.
Gorąco polecam wszystkim łaknącym przygody, którą na pewno przeżyjecie, zanurzając się w ten niesamowity, tajemniczy, mitologiczny świat.
Ocena: 10/10.