Ludzie umierają w różny sposób. Ze starości, z powodu choroby, na wojnie lub tak jak Pierce w wyniku wypadku. Zwykłe zaplątanie się w szalik spowodowało, że wylądowała na dnie basenu. Nikt jej nie mógł uratować, ponieważ nikt nie wiedział, że coś jej się stało. Umarła we własnym basenie.
Wyrwanie się z rąk śmierci potrafi zmienić człowieka. Zwłaszcza, gdy przyniosło się coś z zaświatów, co zawsze przypomina o tym czego się doświadczyło. I gdy ten przedmiot wręczył Ci po tamtej stronie przystojny chłopak, którego spotkało się już wcześniej za życia. Taka sytuacja naprawdę potrafi zamieszać człowiekowi w głowie, więc nic dziwnego, że Pierce przestała myśleć o czymś takim jak nauka i oceny.
Meg Cabot to amerykańska autorka rozsławiona przez swoją serię „Pamiętnik Książniczki”. Z dużym sentymentem sięgnęłam więc po jej nową powieść i niestety trochę się zawiodłam. Fabuła nawet ciekawa: jest dziewczyna która uciekła śmierci, tajemniczy chłopak, który z zaświatami ma wiele wspólnego i wyspa, gdzie rozgrywa się cała akcja. Sam pomysł trochę zaczerpnięty trochę z mitu o Hadesie i Persefonie przypadł mi nawet do gustu, ale … No właśnie tych ale mam niestety trochę więcej.
Główna bohaterka jest przedstawiona jakby była lekko opóźniona, często nie dociera do niej co się dzieje, zdecydowanie nadużywa napoje z kofeiną i jest według mnie trochę bezbarwna. Jej mama, która czasem się przewija w akcji nie ma cech rodzicielskich ani koleżeńskich. Sama do końca nie wiem jaki ma charakter i stosunek wychowawczy do córki. Jest tam także kuzyn Alex no i tylko on przejawia jakiekolwiek emocje, a także wydaje się mieć jakiś problem z innym uczniem ze szkoły, ale to również nie zostaje w jakikolwiek sposób rozwinięte. Tajemniczy nieznajomy, którego imię brzmi John jest ciągle agresywny, niedostępny i naprawdę nie mam pojęcia co on widzi w Pierce, oprócz jak sam mówi , tego że jest dobra i dba o innych.
Technicznie książka też ma swoje plusy i minusy. Okładka przypadła mi do gustu, ale powtarzający się na stronach powieści motyw kwiatowy dosyć mnie irytował. Naprawdę nie rozumiem co on miał na celu. Za plus uznałabym też cytaty z „Boskiej komedii” Dantego na początku każdego z rozdziałów.
Sięgnęłam po „Porzuconych” z dużym zainteresowaniem, zaintrygowana tym co napisano na okładce i oczywiście, dlatego że to p. Cabot. Odkładam ją na półkę ze świadomością, że nie przekonałam się do bohaterów i że powieść wcale nie poruszyła moich emocji. Jako przyszły nauczyciel oceniłabym tą książkę 3/5, ponieważ sam pomysł był dobry, tylko realizacja trochę słabsza. Myślę jednak, że może ona przypaść do gustu innym czytelnikom, dlatego całkowicie jej wam nie odradzam. Jest to jakaś nowoczesna forma przekazania mitu połączonego z problemami współczesnej nastolatki, więc jakby nie patrzeć coś względnie nowego (gdyby nie brać pod uwagę np. Percy Jackson’a).
Sądzę, że sięgnę po kolejną część, ale tylko po to aby się przekonać, czy pani Cabot wyciągnęła coś więcej ze swoich bohaterów i potencjału, który ta powieść ma.