Nina Majewska-Brown to autorka, która ma na swoim koncie już wiele powieści. Tworzy w różnych gatunkach i stylach. W swoim dorobku ma zarówno książki historyczne, jak i romanse, powieści obyczajowe, powieści zaliczane do literatury faktu, a nawet debiut kryminalny. "Florentyna i Konstanty. 1916-1924" to pierwszy tom trylogii "Zakładnicy wolności". Drugi, który będzie nosił tytuł "Cztery siostry. 1925-1945" ma ukazać się już w sierpniu tego roku.
Opowieść rozpoczyna się w połowie pierwszej wojny światowej. Florentyna i Konstanty, młode małżeństwo, żyją spokojnie w małej wsi, leżącej w rejonie zaboru pruskiego. Flora Zabierzyńska wyszła za mąż z miłości i szybko urodziła córeczkę. Właśnie oczekuje drugiego dziecka i mimo zmian, jakie zachodzą w świecie, to właśnie troska o rodzinę zajmuje ją najbardziej. Tym bardziej, że jej ukochany aktywnie angażuje się w walkę o wolność ojczyzny. Niespodziewanie spokój Florentyny zostaje zakłócony. Młodych odwiedzają rodzice Konstanego i mają zamiar spędzić z nimi kilka tygodni. Jest to sytuacja dla Flory co najmniej zaskakująca, bo nic o tej wizycie nie wiedziała. Okazuje się, że chociaż dla niej niespodziewana, wizyta została uzgodniona z jej mężem. Matka mężczyzny, Seweryna, jest kobietą trudną w obejściu. Zachowuje się jak typowa teściowa. Wszystko wie lepiej, wszystko zrobiłaby lepiej, wszystko jej się nie podoba. Florentyna nie ma z nią lekko. Jednak jeszcze wtedy nie wie, że to tylko początek niespodzianek, jakie naszykowało dla niej życie.
Jest jak niewierny Tomasz, który, dopóki sam nie sprawdzi, nie uwierzy, i nieustannie testuje naszą cierpliwość, stale podnosząc poziom uwagi, którą trzeba jej poświęcić.
Opowieść o losach rodziny Zabierzyńskich, zamieszkałej w niewielkiej wsi niedaleko Poznania, jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki. Bardzo lubię czytać sagi rodzinne, kiedy w tle rozgrywają się ważne dla świata i Polski wydarzenia. Dlatego bez większego namysłu sięgnęłam po książkę nieznanej mi dotąd polskiej pisarki. I jestem zachwycona. Przede wszystkim wplecionymi w tę opowieść faktami historycznymi, a także ukazaniem zmian społecznych, jakie stały się udziałem wcześniejszych pokoleń. Widać doskonałe przygotowanie i staranny research autorki. Również w dołączonych do powieści materiałach. Razem z pochłaniającą na długie godziny, fascynującą historią rodziny otrzymujemy mnóstwo archiwalnych zdjęć, przepisy kulinarne, informacje o ówczesnych przesądach i zabobonach, odezwy do Polaków i liczne ciekawostki z początku XX wieku. Wisienką na torcie jest jednak autentyczny, po raz pierwszy opublikowany dziennik powstańca wielkopolskiego - kaprala Franciszka Jóźwiaka, najpełniej oddający ducha tamtych czasów.
Tym, co rzuca się w oczy w tej powieści, jest relacja na linii teściowa - synowa i reprezentowane przez obie panie zupełnie odmienne podejścia. Florentynę i Sewerynę dzieli przepaść. Jedna pragnie być postępowa, druga jest dużo bardziej zachowawcza, postęp ją szokuje. Jedna pragnie decydować o sobie, o swojej rodzinie, potrzebuje zmian, druga nie potrafi zrozumieć, dlaczego tamta nie chce się podporządkować. Ciekawie było obserwować tę relację. Ściera się w powieści nowoczesność z umiłowaniem tradycji i kultem przeszłości. A to wszystko w tle zmieniającego się w zawrotnym tempie świata, w którym kobiety porzucają gorsety, obcinają włosy, pragną udziału w wyborach, śmiało sięgają po prezerwatywy. Jak łatwo się domyślić, relacja Florentyny z teściową nie jest łatwa. Kobiety nie dogadują się, obie lubią postawić na swoim, co często wywołuje konflikty. Autorka nie tylko genialnie przedstawiła ich wzajemne stosunki, zastosowała w dialogach cięte riposty, które tak lubię, dzięki czemu przez powieść dosłownie się płynie, a same dialogi wypadają naturalnie i są błyskotliwe. Bardzo przyjemnie czyta się tę książkę. Informacje historyczne nie przytłaczają, stanowią doskonałe dopełnienie toczącej się w książce opowieści. Życzyłabym sobie, aby historia była w szkołach przedstawiana w taki właśnie sposób, bo fakty historyczne z powieści Niny Majewskiej-Brown dosłownie same wchodzą do głowy. Tak naprawdę nie mam się do czego w książce przyczepić. Losy rodziny angażują do tego stopnia, że zapomina się o bożym świecie, akcja płynie dość szybko, czego po książce z tego gatunku zupełnie się nie spodziewałam. Nie brakuje również zaskoczeń ani emocji. Bohaterowie przekonują do siebie. Szczególnie spodobała mi się Flora, kobieta z jednej strony doskonale wpisująca się w swoje czasy, z drugiej kompletnie im zaprzeczająca. To silna, twarda babka, walcząca o swoje przekonania i o swoją rodzinę. Fascynują ją nowości, nie boi się próbować, doświadczać czegoś nowego. Nie boi się głośno mówić tego, co myśli. Jednocześnie jest mocno zakorzeniona w tradycji i nie ma problemu z tym, aby to okazywać. To kobieta pełna sprzeczności, czasem nawet dość kontrowersyjna, ale również taka, którą można sobie postawić za wzór. Na koniec muszę napisać kilka słów o przepięknym wydaniu powieści. Nie da się przejść obok niej obojętnie, przede wszystkim ze względu na przyciągającą wzrok okładkę. Kiedy jednak zajrzy się do środka, zachwyt jest jeszcze większy.
Przy tej parze staruszków czuję się jak przy dwójce dorastających rozpieszczonych dzieciaków, które nie potrafią porzucić gałgankowych lalek i drewnianych zabawek na rzecz dorosłego, związanego z odpowiedzialnością życia. Wszystko wywołuje niezwykłą ekscytację i musi być zrobione natychmiast.
"Florentyna i Konstanty" to bardzo dobre rozpoczęcie historii rodziny Zabierzyńskich. Zachwyca nie tylko sama opowieść o rodzinie i genialnie opisane portrety dwóch bardzo różnych kobiet, ale też historyczne tło z mnóstwem ciekawostek z codziennego życia ludzi, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Książka pokazuje na jak wiele wyrzeczeń musieli się oni zdobyć w drodze do wolności, jak wiele musieli poświęcić. To rewelacyjna i pouczająca lektura, którą serdecznie Wam polecam!
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.