Marissa Meyer jest amerykańska pisarką. Mieszka w Tacomie, gdzie również się urodziła. Baśnie uwielbia od dzieciństwa. "Cinder" to jej debiutancka powieść, zarazem pierwsza część "Sagi księżycowej", która będzie składać się z czterech części. Długo się zastanawiałam czy kupić tę książkę. Wysokie oceny czytelników nie do końca mnie przekonywały. Jednak gdy zobaczyłam, że jest dostępna po przecenie, postanowiłam zaryzykować. Co do okładki, to nie wydaje mi się zachwycająca. Jest prosta, czarna, ale ta lalka i suknia psują jej urok.
"Gdyby ona jakimś cudem przeżyła, czy mógłbyś mi obiecać, że na balu poprosisz ją do tańca?"*
Cinder jest cyborgiem zamieszkującym Nowy Pekin - cesarstwo. Cyborg to były człowiek, który po wypadku zostaje wyleczony poprzez zamienienie go w pół robota, w pół człowieka. Dziewczyna pracuje jako mechanik androidów dopóki pewnego dnia przychodzi do niej książę Kai. Od tego dnia jej życie wywraca się do góry nogami. Jej przybrana siostra zachorowała na zarazę, a Cinder zostaje wysłana przez swoją macochę jako "ochotniczka" to badań nad lekarstwem na zarazę. Okazuje się jednak, że dziewczyna jest na nią odporna. Jej nadzieja wzrasta, ponieważ nastolatka sądzi, że może uratować swoją siostrę. Tymczasem cesarz umiera. Na Ziemię przylatuje królowa Levana z królestwa Luna, które znajduje się na księżycu. Jak inni mieszkańcy tej "planety" potrafi manipulować istotami żywymi. Czy uda się jej zmusić nowego cesarza Kai'ego do ślubu? Czy może Cinder zdobędzie jego serce? A co z zarazą, która dziesiątkuje tysiące ludzi na całej Ziemi?
"Czy istoty twojego pokroju wiedzą, czym jest miłość? Czy ty w ogóle coś odczuwasz, czy to jedynie kwestia...oprogramowania?"**
Nie miałam pojęcia czego oczekiwać od tej książki. Zacznę od tego, że pomysł na powieść mi się podoba. Nie zaliczyłabym jednak jej do gatunku fantasy, a science-fiction. W końcu są w niej cyborgi, androidy i życie na księżycu. Mimo to na początku trochę ciężko połapać się o co chodzi. Autorka mogłaby chociaż trochę przybliżyć nam historię. To byłoby łatwiejsze niż ciągłe zastanawianie się.
Świat utworzony przez panią Meyer nie przypadł mi go gustu. Nie chciałabym żyć w takim świecie, gdzie panuje zaraza dziesiątkująca ludzi, każdy uważa się za lepszego a inni ludzie są pomiatani i istnieje zagrożenie wojny z Lunarami pochodzącymi z księżyca. Oczywiście, życie na naszej Ziemi nie jest idealne, ale o wiele lepsze.
Styl autorki nie kuł mnie w oczy. Szybko i przyjemnie czytało się tę książkę. Zaledwie kilka godzin i miałam już ją za sobą. Można jednak rozpoznać, że jest to początkująca pisarka. Naprawdę istnieje ogromna, zauważalna różnica pomiędzy nowymi pisarzami a takimi, którzy dzielną się z nami swoimi powieściami od kilkunastu lat. Nie uważam bym pisała idealnie jakiekolwiek wypracowania, ale myślę, że pani Meyer mogłaby popracować nad opisywaniem uczuć.
Co do postaci, to żadna nie zwróciła mojej uwagi. Nikt nie przypadł mi do gustu, nawet główna bohaterka. Postacie mogłyby być trochę wyrazistsze.
Muszę również zwrócić uwagę na podobieństwo historii Cinder do Kopciuszka. Dziewczyna tak jak Kopciuszek miała macochę, dwie siostry i musiała wykonywać brudną robotę. Jeden moment szczególnie zwrócił moją uwagę. Podobieństwo było uderzające. Siostry przymierzają suknie, w których mają wybrać się na bal do księcia, ale Cinder/Kopciuszek na ten bal się nie wybierze, ponieważ macocha już się o to postara. To podobieństwo jest fajne, ale zarazem irytujące.
"- No cóż, w tym mieście mieszka dwieście tysięcy samotnych dziewczyn, które stanęłyby na głowie, by dostąpić tego zaszczytu. (...)
- Dwieście tysięcy samotnych dziewczyn - powtórzył. - Dlaczego nie ty?"***
Podsumowując, "Cinder" to oryginalna powieść, jednak zabrakło mi czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od tej książki. Fajna, lekka i przyjemna na zimowe wieczory.
*cytat z książki, strona: 259.
**cytat z książki, strona: 76.
***cytat z książki, strona: 256.