Żyjąc w XXI wieku technologia, która poszła tak bardzo do przodu, dla nas jest prawie niedostrzegalna. Wychowaliśmy się razem z jej dojrzewaniem. Tak właśnie, dla nas to wszystko jest normalne, ale dla naszych babć i dziadków? Oni się w tym gubią. A jak to jest dla wampirów? Czy one tez nadążają za tym wszystkim? Tutaj nie da się odpowiedzieć jednogłośnie na to pytanie.
W przypadku Francescki, głównej bohaterki książki Nancy Haddock „Szalone życie wampira”, rozpoczynająca serie pt „Najstarsza wampirzyca w mieście”, która przeżywa swoje życie po życiu, można by powiedzieć, że te wszystkie zmiany są ogromne. Kiedy Meggy, aktualnie jej przyjaciółka, znalazła ją w trumnie wszystko dla wampirzycy było nowe i nieznane, ale z krótkim biegiem czasu Cesca zaczęła żyć w owej teraźniejszości jak zwykły śmiertelnik. Znalazła pracę i własne hobby. A gdzie pracowała? Była przewodniczką wycieczek, w których oprowadzała turystów po miejscach gdzie można spotkać duchy. Tak, tak dobrze przeczytaliście. Tutaj nawet wampiry nawet mogły robić za przewodników. Tylko, że już pierwszego dnia jej wycieczka nie mogła obejść się bez licznych niespodzianek, a po paru dniach nawet została oskarżona o morderstwo. Wielka miłośniczka kryminałów została wplątana w wydarzenia, które spokojnie mógłby stać się akcją właśnie jednej z takich książek.
Francesca nie była zwykłym wampirem, to pierwsze słowa, które przychodzą mi do głowy kiedy o niej pomyślę. Jednak wiem, że one są już przereklamowane. Nie raz słyszeliście pewnie o wampirach jak i ich niezwykłości. Tylko, że ta wampirzyca naprawdę jest inna. No bo, który wampir gra w brydża i surfuje? Dzięki jednej ze swojej mocy może trochę dłużnej przebywać na słońcu, co daje jej możliwość zaznajomienia się z nowymi zainteresowaniami. Do tego Cesca jak każdy wampir posiada sześć darów, mocy, tylko, że z nią mamy tu taki problem, że dziewczyna jest niedoświadczona. Nie za bardzo wie jak i co używać. Nie umie kontrolować swoich zdolności. Po czasie okazuje się, że nie tylko z tym jest niedoświadczona. Kiedy zaczyna przesłuchiwać ją intrygujący śledczy, przyznaje się nam iż nigdy wcześniej nie miała chłopaka. Można by ją porównać do takiej dojrzewającej nastolatki, która w czasie dojrzewania chce doznać nowych doświadczeń, ale jest zbyt nie pewna samej siebie żeby pierwsza wyjść na przód.
Kiedy czytałam książkę pierwsze na myśl co mi przyszło do głowy o tamtejszych wampirach to porównanie ich do krwiopijców z serii książek o Sookie Stackhause autorki Charlaine Harris. Tam wampiry również były powszechnie znane. Mówiło się o nich w telewizji, spotykało na ulicach. Tak samo i jest tutaj. Cesca jest znana jako wampiryczna księżniczka wszech czasów, dzięki czemu jej wycieczki o duchach stały się niezwykle popularne. Jeśli już mowa o duchach to trzeba wspomnieć, że dzięki tym wycieczkom i czytelnik może zapoznać się z historią miasta St. Augustine znajdującego się na Florydzie. Krótkie wzmianki są wystarczająco ciekawe nawet dla tych co nie lubią historii, a klimat, o którym możemy przeczytać jaki jest wytwarzany na wycieczce, aż zachęca nas żebyśmy sami się na taką udali.
Nie myście sobie, że to historia jednowątkowa. Oprócz kryminału i subtelnego romansu, co kilka rozdziałów poznajemy dość zadziwiającego bohatera. Pojawia się on w dość niezwykłych chwilach i daje nam do przemyślenia wiele informacji, oraz pytań na które wciąż nie uzyskujemy odpowiedzi. Kim on jest i co tu robi? Jak bardzo jest powiązany z przeszłością Franceski i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej? Jak widać nie tylko dzięki morderstwu i my możemy zabawić się z detektywa, ale tez dzięki niemu. Z zagadką z morderstwem radzimy sobie inaczej. Tam wampirzyca i śledczy szukają informacji i świadków, a z panem, który używa magi radzimy sobie sami. Nikt nam nie pomaga rozstrzygnąć zagadki i sami musimy krok po kroku starać się wszystko do siebie dopasować.
Szalone życie wampira to pełna humoru, kryminału i nuty erotyzmu opowieść o losach wampirzycy, która można by rzec, zaczyna wszystko od nowa. Jednak czegoś mi zabrakło w tej ciekawej historii. Nie dostrzegłam w niej jakiejś nuty dramatyzmu, która byłaby potrzebna do większych emocji. Nie poczułam tych emocji na jakie czekałam. Wiedziałam, że coś się zdarzy, a gdy już się wydarzyło, okazało się, że nie było to tak dostrzegalne, jak tego chciałam, jednak nie można mieć wszystkiego podanego na tacy, prawda? Mam nadzieję, że w następnej części tych emocji pojawi się więcej i będę je mogła przeżywać razem z Franceską.
Książkę polecam wszystkim, którzy szukają w literaturze nie tylko wątku paranormalnego ale dobrego humoru. Tu tego nie zabraknie. Nie musicie się martwić wątkiem miłosnym. Jest on dostrzegalny, ale z umiarem, więc nic nie pozostaje jak po przeczytaniu pierwszej części czekać na następną.