Sam pomysł, że gigantyczne kraby atakują ludzi jest jak najbardziej trafiony, jednak znacznie ciekawiej byłoby, gdyby autor pozwolił swoim potworom nieco dłużej nękać pojedynczych i nieuzbrojonych bohaterów, zamiast od razu wystawiać przeciwko nim wojsko. Może po prostu kraby kroczące twardo do przodu, mimo, że ze wszystkich stron są ostrzeliwane przez wojsko to lekka przesada?
W Nocy krabów najbardziej podoba mi się początek - dwoje nieszczęsników wyjeżdża do Walii i wkrótce tajemniczo znika na jednej z tamtejszych wysp. Wujek zaginionego młodzieńca odbywa podróż do miejsca, gdzie ostatnio widziano tę parę i w mgnieniu oka odkrywa, że na miejscu można odnaleźć ślady krabów-gigantów, bez większego problemu można się na nie natknąć oraz łatwo można spotkać atrakcyjną kobietę, z którą będzie można uprawiać niezobowiązujący seks, kiedy kraby nie będą akurat nikogo spożywały. Nasz bohater i jego nieznajoma wciąż natykają się na kraby albo na ludzi, których zaraz te kraby zjedzą. W scenach alternatywnych nasi bohaterowie cieszą się seksem i wymyślają sposoby na ocalenie świata. Szczęście ludzkości polega na tym ,że na wyspie, gdzie rozgrywa się Noc krabów, znajduje się akurat baza wojskowa, a żołnierze są bardziej niż chętni, aby dać skorupiakom wycisk.
To, że mamy do czynienia z powieścią Guya N.Smitha, stwierdzenie, że akcja rozwija się szybko, jest sporym niedopowiedzeniem - seks, krew, bezsensowna wymiana zdań, krew, seks, więcej krwi... wkrótce nie wiadomo już jak długo nasz bohater przebywa na wyspie, ani ile osób zostało zjedzone przez kraby. Jeśli chodzi o "szybką akcję", to nie ma z nią żadnych problemów. Jedynym momentem, w którym następuje niezłe stopniowanie napięcia jest ten, kiedy główny bohater nurkuje w głąb oceanu, aby odnaleźć kryjówkę krabów. Kiedy już ją odnajduje, zostaje tam uwięziony, a zapas tlenu ubywa mu z każdą minutą. Reszta książki to po prostu krwawa akcja, bohaterowie drugoplanowi są tu po to, aby zapewnić krabom posiłek.
Guy N.Smith prezentuje tu charakterystyczne dla siebie poślizgnięcia logiczne, niektóre z jego opisów są naprawdę niedorzeczne.
Najprzebieglejszym autorem horrorów jest Guy N. Smith, który nie potrafi pisać zbyt dobrze, a jednak jego książki kupują miliony ludzi. Dokonał on czegoś niebywałego: czytanie powieści takiej jak Noc krabów zajmuje mniej czasu, niż obejrzenie przeciętnego horroru, co w sprytny sposób wytrąca argument tym wszystkim fanom horroru, którzy wiedzą, że nie czytają bo "nie mają czasu". Podoba mi się takie minimalistyczne podejście do sprawy, ale jednak wcześniej wspomniany brak napięcia jak i brak postaci z krwi i kości nie pozwalają cieszyć się tą powieścią.