Kiedy zaczynałam czytać „Nigdy więcej”, wiedziałam, że będzie to trudna i wstrząsająca lektura. Treść sprawiła, że płakałam coraz bardziej z każdą stroną. Mój egzemplarz do tej pory ma ślady łez, nie tylko moich. Można powiedzieć, że serce mi pękło. Byłam ostrzegana, że mam za słabe nerwy, ale musiałam przeczytać. "Nigdy więcej" to STRASZNE świadectwo molestowania czternastoletniej Anny Zalewskiej przez duchownego, katolickiego proboszcza w jednej z wiejskich parafii. W przypadku Ani wszystko odbyło się książkowo. Jej oprawca nie od razu brutalnie przystąpił do swego dzieła. Był postacią poważaną i szanowaną, a w niewielkiej miejscowości ceniono go i lubiano, był nawet przyjacielem rodziny swojej ofiary.. Dziesięć gwiazdek daję tej książce nie za walory literackie, a za jej wartość społeczną, za wskazanie wyjścia z sytuacji dla ofiar molestowania, podanie numeru telefonu do świeckiej inicjatywy wsparcia dla ofiar (800 280 900), jej strony internetowej (
https://zranieni.info/, mail:
[email protected]). W Niemczech też funkcjonuje reklamowany w państwowej telewizji bezpłatny telefon zaufania, także dla osób, które podejrzewają, że jakieś dziecko jest molestowane i nie wiedzą, jak zareagować i pomóc. Ciekawe, ile parafii w Polsce zdecydowało się wywiesić plakaty z informacją o tej możliwości pomocy?
Wszystkim potencjalnym czytelnikom radzę zacząć czytanie od ostatniego rozdziału pt. „Otoczyć troską”, który jest wywiadem z psychoterapeutą Barbarą Smolinską, bo to ułatwia zrozumienie reakcji 14-letniej molestowanej dziewczynki i metod, jakie stosuje jej oprawca. Dorosły czytelnik często już zapomniał, jak sam jako nastolatek reagował, że nie wszystko w tym wieku mówił rodzicom, że ukrywał przed nimi sprawy dla niego wstydliwe i dlatego trudno jest momentami dorosłemu czytelnikowi zrozumieć reakcje 14-letniego dziecka, zwłaszcza tego wychowanego do posłuszenstwa wobec starszych, ogólnie respektowanych osób jak duchowni, cieszący się szczególnym autorytetem. Ponieważ sama jestem osobą wierzącą, rozumiem tok myślenia dziewczynki, jeżeli chodzi o wiarę i jej stosunek do Boga – mnie te fragmenty książki zupełnie nie przeszkadzały. Zgadzam się z psychoteraputką, że wychowanie seksualne dziecka zaczyna się od jego urodzenia. Sama powiedziałam dwuletniemu synkowi w obecności rodziny, że nie musi całować babci na pożegnanie, jeżeli nie ma ochoty, bo w ten sposób dziecko uczy się stawiać własne granice i nie zezwalać innym, by robili z nim coś czego nie chce. Dlatego sprzeciw niektórych biskupów i rodziców przeciwko wychowywaniu seksualnemu dzieci w szkole traktuję jako chęć wychowywania następnych ofiar, którym brak nawet słownictwa, żeby okreslić, co im zrobiono. Zgadzam się też z opinią, że wielu duchownych (czytałam w jakichś niepolskich badaniach socjologicznych, że ok. 70 %) to osoby pod względem socjalno-emocjonalnym niedojrzałe. Bo niby kiedy mieli zbierać doświadczenia życiowe i dojrzeć, jeżeli prosto po szkole poszli do seminarium i żyli pod kloszem? Zgadzam się, że dla niektórych duchownych wtedy pedofilia jest elementem zastępczym dla normalnych kontaktów seksualnych z osobami dorosłymi, ale dodałabym do tego podejrzenie, które wyraził niemiecki biskup Marx - że wielu mężczyzn, u których pedofilia jest wrodzoną orientacją seksualną, celowo wybiera zawód duchownego, bo ułatwia im to dostęp do dzieci, a w razie wpadki instytucja kościelna chroni ich i ukrywa.
"Nigdy więcej" powinno być obowiązkową lekturą szkolną już w podstawówce, aby dzieci miały świadomość, jak należy reagować na takie zachowania dorosłych, przecież niekoniecznie muszą to być duchowni. Cieszę się, że rośnie świadomość ludzi na ten temat i ma nadzieję, że powstanie jeszcze więcej książek na ten temat.