O książce pt. "After" słyszałam na długo przed polską premierą. Co tu dużo pisać - od początku moja ciekawość została rozbudzona, ponieważ dzieła z poczytnego gatunku new adult naprawdę są dla mnie znakiem, a wręcz gwarancją dobrze spędzonego wieczoru lub kilku. Oczywiście jasne jest, że nie da się uniknąć rozczarowania, ale w większości przyznaję z dumą, iż udaje mi się to robić. W każdym razie do przeczytania powieści autorstwa Anny Todd, przymierzałam się od długiego czasu. Miałam nawet zamiar zacząć ją czytać w oryginale na Wattpadzie, ale ostatecznie zrezygnowałam. Kiedy w końcu nadarzyła się okazja i "After" o kuszącym podtytule "Płomień pod moją skórą" zostało wydane w Polsce, ostrzyłam sobie na nią ząbki. Jesteście ciekawi, jak mi się spodobała?
Osiemnastoletnia Tessa Young odkąd tylko pamięta, zawsze słuchała się swojej mamy. Zawsze była przykładną uczennicą i dobrą córką. Nawet jej chłopak, Noah, jest idealny i pasuje do niej pod każdym względem. Jednak czasem nadchodzi czas na zmiany i w życiu głównej bohaterki właśnie nadszedł taki moment. Wyprowadza się ona z domu do akademika, gdzie rozpocznie studia. Sama, ponieważ Noah jest od niej o rok młodszy.
W nowym miejscu ma szansę uwolnić się od wpływu apodyktycznej matki. Szybko zaprzyjaźnia się ze swoją wybuchową współlokatorką, Steph. Właśnie dzięki niej poznaje Hardina Scotta. Chłopaka, którego wygląd już z daleka zdaje się krzyczeć: "niebezpieczeństwo!". Tessa choć nigdy siebie o to nie podejrzewała, czuje do niego dziwne i magnetyczne przyciąganie... A i sam Hardin wydaje się coś do niej czuć.
"After. Płomień pod moją skórą" to prawdziwy fenomen. Naprawdę. Swoją przygodę z tą książką mogłabym podzielić na dwa etapy, które występowały u mnie naprzemiennie. Pierwszy etap to lektura pełna napięcia, ciekawa, która dosłownie nie pozwalała mi się oderwać od czytania. Drugi etap to irytacja i złość na... Hardina. Na postać, która sama nie wie, czego chce. Tak, moi drodzy. Największą moją bolączką w tej powieści nie okazała się Tessa (co byłoby rozsądnym założeniem), a właśnie Hardin i jego nastroje. Boże, jakie ten chłopak ma zmienne humory. To wręcz niesamowite. Na jednej stronie jest czuły i delikatny, po czym zaraz bez skrupułów zaczyna się wyzywać na biednej dziewczynie, którą sobie obrał za cel. Tessę mogę zrozumieć. Wychowana pod kloszem, zawsze podporządkowana żądaniom swojej matki, nie wie w zasadzie, co jest dla niej dobre. Bardzo szybko zaczyna coś czuć do wytatuowanego "złego" chłopaka i cóż, czy ktokolwiek mógłby ją winić? Hardin, musisz się zmienić, bo nie będzie dobrze... Jeśli jeszcze chodzi o Tessę, to mogłaby być bardziej stanowcza, co zapewne by utarło nosa panu Scottowi. Przydałoby mu się to. "After..." miało takie pełne napięcia zakończenie, co pozwala mi przypuszczać, że kontynuacja może być jeszcze ciekawsza.
Napisałam wyżej, że ta powieść jest fenomenem, ponieważ owszem, właśnie nim jest. Zawsze znajdą się osoby, które będą mieszać gatunek new adult z błotem. Co nie zmienia faktu, że czyta się go naprawdę dobrze. A "After..." jest owym fenomenem, ponieważ niezależnie od negatywnych opinii i irytujących zachowań bohaterów, tą książkę się pochłania z wypiekami na twarzy. I wciąż, wciąż chce się więcej. Wcale się nie dziwię, że to dzieło zdobyło tak dużą popularność i tak wiele wyświetleń na osławionym Wattpadzie. Takie powieści nie bez powodu zyskują duże rzesze fanów. Pozwalają czytelnikowi oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o problemach i skupić się na losach Hessy.
"After..." to fanfick opowiadania o One Direction, zespole, o którym słyszał każdy. Ja osobiście za nim nie przepadam, bo to nie mój typ muzyki. W każdym razie, gdy przystępowałam do lektury to wiedziałam o tym fakcie i wcale mi on nie przeszkadzał w czasie czytania. Zostały pozmieniane imiona bohaterów, ale bez problemu można je dopasować do imion członków tej grupy muzycznej. Nie jest jednak to jakieś nachalne skojarzenie i jeśli ktoś nie zacznie czytać opinii innych czytelników, to nawet się nie domyśli, że to fanfick.
Myślę, że to dzieło biorąc pod uwagę fakt, że było publikowane przez Annę Todd na Wattpadzie jako fanfick, zostało naprawdę dobrze napisane. Warsztat pisarski tej młodej autorki jest lekki, a zarazem niezwykle przystępny i absorbujący. Warto pamiętać, że pisarka publikowała to opowiadanie zapewne w ramach przyjemności i podzielenia się z internautami swoimi pomysłami (to tylko moje przypuszczenie). Jeśli tak, to tej książce nie da się wiele zarzucić. Akcja jest wartka i dynamiczna, pomimo tego, że historia ta ma ponad sześćset stron - nie da się tego odczuć. Czytając czułam się, jakbym wręcz "sunęła" po lekturze, tak miło w nią wniknęłam.
"After. Płomień pod moją skórą" sprawiło, że czytałam do późna i nie interesowało mnie, która jest godzina. Nie w obliczu tak interesującej i wciągającej książki. Ludzie mogą pisać i mówić, co chcą. Mogą twierdzić, że ta powieść jest kopią "Pięćdziesięciu twarzy Greya", tylko, że skierowaną do nastolatków, ale mnie to nie obchodzi. Ja jestem wierna swoim odczuciom, a moje odczucia mówią mi, że choć "After..." w swojej wymowie i fabule jest dosyć oklepane, to i tak chce się to czytać. A to już, moi drodzy nazywa się fenomen. Gdy zdajemy sobie sprawę, że coś jest sztampowe, a pomimo to czytamy z prawdziwą przyjemnością. Gdy skończyłam czytać powieść Anny Todd jedyne, co chciałam to więcej. Ja już chcę mieć w swoich dłoniach drugi tom!