Wśród książek sportowych najczęściej możemy trafić na biografię sportowców czy trenerów, tytuły poświęcone poszczególnym drużynom oraz ich historii, czy opracowania dotyczące taktycznych niuansów różnych dyscyplin. Trafiają się jednak również pozycje o wiele bardziej oryginalne w samym zamyśle, a do takich możemy zaliczyć „Języki futbolu” brytyjskiego pisarza i dziennikarza Toma Williamsa.
Książka, która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa W.A.B. wciąga czytelnika do świata piłkarskich zwrotów z każdego zakątka świata, od polskiego „sędziego kalosza” aż po południowoafrykańskie shibobo. Poznajemy całą masę słów i fraz, które na co dzień towarzyszą futbolowym rozgrywkom, a lektura jest nie tylko pouczająca, ale przede wszystkim wciągająca, interesująca, a momentami także bardzo zabawna.
Williams w przejrzysty sposób, z niezwykłą lekkością przedstawia nam po kolei wyrażenia z państw każdego kontynentu i nie skupia się jedynie na tych krajach, które każdemu kojarzą się z piłką nożną. Jest oczywiście mowa o Anglii, Brazylii, Argentynie, Niemczech czy Hiszpanii, ale wędrujemy też do bardzo egzotycznych miejsc takich jak Indie, Mozambik, Izrael, czy Wietnam.
Z książki dowiadujemy się o zwierzęcych i kulinarnych metaforach piłkarskich, jednocześnie lepiej poznając kulturę opisywanych krajów. Czym jest bośniacka biedronka, kolumbijski skorpion czy duńska papuga? Skąd w futbolowym żargonie wziął się włoski herbatnik czy hiszpański krokiet? O tych, a także wielu innych ciekawostkach językowych dowiecie się właśnie z „Języków futbolu”.
Autor uświadamia nam jak różne potrafią być określenia dotyczące tego samego zwrotu związanego z grą w piłkę nożną, robiąc to często w sposób pełen humoru choć nierzadko opowiada także o wydarzeniach poważnych czy dramatycznych. I tak z jednej strony możemy przeczytać o tym kim w Argentynie jest popkorniarz, a co w Turcji oznacza posłanie kogoś na bazarek, a z drugiej strony wczytujemy się w historie dotyczące korupcji czy tragicznego lotu reprezentacji Zambii, który skończył się śmiercią całej drużyny.
W trakcie wczytywania się w kolejne słowa przytaczane na kartach książki i chłonięcia tego ogromu wiedzy piłkarskiej napotkałem tylko jeden problem. Wraz z coraz dłuższą lekturą coraz bardziej irytująca stawała się forma opracowania. W przypadku różnych krajów często była bowiem mowa o tych samych zwrotach i czasem można odnieść wrażenie, że autor się powtarza. Gdyby „Języki futbolu” zostały podzielone ze względu na słowa, wyrażenia i zdania, a nie na kontynenty i państwa, czytanie mogło być jeszcze przyjemniejsze.
Na lekturze książki Toma Williamsa skorzysta każdy kibic piłki nożnej lecz również wszystkie osoby zawodowo piszące i rozmawiające o futbolu lub chcące poświęcić swoje życie właśnie tej dyscyplinie sportu. Myślę, że nawet czytelnicy nie interesujący się na co dzień „harataniem w gałę” lub w ogóle nie śledzące „kopanej” mogą za sprawą fascynujących słówek i zwrotów z całego świata opisanych w tytule wydawnictwa W.A.B. pokochać „nogomet” jak nazywają futbol w Chorwacji, Bośni i Słowenii.