Rok temu poznałam Joasię - kobietę z werwą i wigorem, główną bohaterkę książki "Matki, żony, czarownice". Po ponad 12-stu miesiącach ukazała się kolejna książka Joanny Miszczuk, w której mamy okazję śledzić dalsze losy tejże bohaterki i jej praprzodkiń. Kontynuacja jest jeszcze lepsza od pierwowzoru. I czyta się rewelacyjnie. Trudno mi było się od tej powieści oderwać, bo opisywane dzieje niezwykłych kobiet są po prostu fascynujące. W "Zalotnicach i wiedźmach" wczoraj przeplata się z dziś - od współczesności przenosimy się kilka razy do XIV i XV wieku, do czasów dziwnych i ponurych, w których kobietom spragnionym wiedzy medycznej i wykształcenia łatwo nie było. Od marzeń o leczeniu ludzi i sztuki zielarskiej do stosu był tylko .... jeden mały krok. Bo kobieta to wtedy istota gorsza i do niższych celów niż nauka i wiedza!
Joanna jest znów na życiowym zakręcie. Zawodowo dobrze jej się wiedzie. Jest zadowolona z pracy w firmie Dietera, a jej córka Kamisia świetnie radzi sobie w niemieckiej szkole. Jednym słowem kobiety podbiły Berlin, ale w Polsce został mąż Joanny Piotrek, który nie radzi sobie z małżeństwem na odległość i romansuje z Anną. Joasia pewnego dnia, gdy przyjeżdża na święta do Wrocławia odnajduje pismo z sądu, z którego dowiaduje się, iż między nią a mężem orzeczono separację. Trach i jej drugie małżeństwo się rozsypuje. Szybki rozwód to idealne wyjście dla zranionej kobiety. Ale co dalej ? Jest Andre, dobry i czuły, serdeczny i wyrozumiały, szarmancki i romantyczny tylko ..... motyli w brzuchu brak. I co dalej? Czy Asia to co w uczuciach najlepsze ma za sobą?
Pani Miszczuk wydając najnowszą powieść w pełni mnie przekonała, że proza kobieca może być tak samo pasjonująca jak najlepsza w swoim gatunku sensacja, że saga rodzinna opisująca losy kolejnych praprababek głównej bohaterki wciągnie jak bagno na amen. "Zalotnice i wiedźmy" to książka bardzo dynamiczna, z wartką akcją, mnóstwem przygód i sporą porcją uczuć. Bo Asia i jej antenatki kochały, były namiętne i uparte, odważne i dziś powiedzielibyśmy, że kreatywne i przebojowe. Choć kiedyś kobiety nie miały takich możliwości jak dziś to wiele z nich marzyło o nauce, zdobyciu wiedzy, pracy "zawodowej" na równi jak o zatopieniu się w ramionach ukochanego mężczyzny. Joanna poznając losy swoich krewnych jest pod ich sporym wrażeniem. Przeszłość wkracza w współczesność. Gdy przygnieciona kłopotami związanymi z podłym charakterkiem Juliana Aśka czyta o przeżyciach Róży czy Sofie nabiera siły i optymizmu, które przeganiają zły humor.
Może ta książka momentami bywa przesłodzona, może zakończenie jest przewidywalne, a treść nieco bajkowa lektura spodobała mi się. Oderwała od szarego dnia i przeniosła w inny świat. Z książki płynie moim zdaniem ważne przesłanie: Choć życie nie zawsze bywa łatwe i różowe to my kobiety mamy siłę i moc, jesteśmy odporne na zło i potrafiły twardo iść do przodu by osiągnąć wyznaczony i wymarzony cel.
Czy warto przeczytać najnowszą powieść Miszczuk? Myślę, że warto. Bo jest w niej troszkę romansu, historii i powieści obyczajowej. Bo czyta się tę książkę lekko i przyjemnie. A przecież po książkę często sięga się by odpocząć od tego co w życiu nudne, szare i paskudne. Co mnie spotkało przy lekturze tej powieści? Troszkę wzruszenia, sporo uśmiechu i wiara w to, że w życiu oprócz typowo wyścigowych szczurów można spotkać osoby przyjacielskie i bezinteresowne, które nie podepczą nas w biegu po sukces. A tacy ludzie są w dzisiejszym świecie bezcenni.