Henryk Zamroz znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Resztka pieniędzy, która mu została, topnieje niczym śnieg w promieniach ostrego wiosennego słońca, a wydawca nie chce słyszeć o wznowieniu jego powieści. Wtedy z pewną propozycją przychodzi mecenas Waligóra... Chce, by pisarz podjął się opisania fabularyzowanej historii morderczyni właśnie opuszczającej więzienie po 25 latach. Mimo że Zamroz nie planował wrócić do tworzenia, zgadza się wziąć udział w tym projekcie. Razem z byłą skazaną udającą jego asystentkę trafiają do domu krewnej prawnika w Ząbkowicach Śląskich. Jednak pewne niepokojące wydarzenia odnoszące się do przeszłości miasteczka oraz groźby pod adresem dawnej więźniarki zaburzają parze rytm pracy. Sprawy nie ułatwia fakt, iż obie kobiety mieszkające z Henrykiem budzą wiele podejrzeń. Kto stoi za tymi incydentami? Czy uda się dokończyć książkę wywołującą tak ogromne zamieszanie?
Fenomenalną "Mściwą miłością" autor postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Aczkolwiek kolejna część przygód Henryka Zamroz z łatwością tę przeszkodę przeskoczyła, gdyż to, co zaserwował nam Artur Żurek okazało się jeszcze lepsze, po prostu genialne. Jestem pełna podziwu dla jego pomysłowości, która potrafi przekształcić przerwę w podróży w pełnowymiarową i intrygującą opowieść.
Pierwsze co zwraca uwagę to tajemniczy tytuł złożony z dwóch głosek, który swoje wyjaśnienie w pełni znajduje w tekście i który odnosi się do nie jednego, ale nawet kilku wątków. Nic więcej jednak już nie powiem, żeby nie odbierać Wam przyjemności z odkrywania jego znaczeń. Twórca tym razem nie epatuje brutalnością i litrami przelewanej krwi, ale ta pozycja ma w sobie wiele innych walorów mogących zaciekawić oraz przyciągnąć do siebie odbiorcę . W szczególności misternie utkana intryga kryminalna, która potrafi wprowadzić czytelnika w błąd, wzbudza ciągły niepokój i rosnące podejrzenia co do niewinności poszczególnych postaci. Następnie wartka akcja oraz jej zaskakujące zwroty prowadzące do stawiania kolejnych pytań. Perfekcyjnie stworzona warstwa psychologiczna oraz po mistrzowsku wykreowane osoby biorące udział w tym ciągu zdarzeń. Na szczególną pochwałę zasługuje stworzenie przez pisarza głównych bohaterek kobiecych: Adrianny - charyzmatycznej, złośliwej, inteligentnej czy wyrachowanej i Jolanty – niepozornej, zakompleksionej szarej myszki z tendencją do szaleństwa. Obie panie wymykają się utartym schematom bądź powodują zamęt nie tylko w fabule, ale też w głowie czytelnika. Gdy do tego dołożycie wzbogacające treść dygresje w postaci fragmentów powstającej publikacji, oniryczne wizje, wycinki artykułów zamieszczonych w sieci lub wyrażenia z więziennej grypsery otrzymacie genialną fabułę, w której po prostu przepadniecie.
Artur Żurek dzięki tej powieści utwierdził mnie w przekonaniu, że kryminały również mogą pełnić funkcję edukacyjną. I absolutnie nie mam tu na myśli pomysłów na pozbycie się zwłok czy najskuteczniejszego sposobu na morderstwo 😉 Ta powieść daje odbiorcy sporą dawkę wiedzy historycznej o Ząbkowicach Śląskich i atrakcjach turystycznych, jakie można w nich znaleźć. Mnie najbardziej zaskoczył fakt, iż do końca II wojny światowej to miasteczko nazywało się Frankenstein. I choć to miano nie odnosi się w żadnym stopniu do bohatera książki Mary Shelley, to jest on obecny po dziś dzień na ulicach tej mieściny i zajmuje pokaźne miejsce na kartkach tej książki (stąd też taka grafika do recenzji).
Znakomitym posunięciem okazało się nawiązanie do trzech mądrych małp z przysłowia z kraju kwitnącej wiśni: "nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego". Japoński bóg Wadzira uważał, że kto nie widzi zła, nie słyszy zła, nie mówi o złu, ten chroni się przed złem. Aczkolwiek w naszej kulturze wizerunek tych trzech postaci zakrywających uszy, oczy i usta jest interpretowany jako ciche przyzwolenie na zło. Co prawda Artur nieco je zmodyfikował, ale z pozytywnym skutkiem oraz pełnym dopasowaniem do całości tekstu. Natomiast zbudowanie koncepcji fabularnej nawiązującej do słów piosenki "Dzieci Frankensteina" zespołu Big Cyc to już był absolutny majstersztyk.
Jest jeszcze jedna kwestia, o której nie sposób nie wspomnieć. Motywy miłości i zemsty zostały już przytoczone w literaturze miliony, jeśli miliardy razy. Jednak pisarz za sprawą tej historii daje nam możliwość spojrzenia na te dwa zagadnienia zupełnie nowy, świeży sposób.
Ten kryminał to znakomite studium ludzkiej natury i psychiki człowieka, które zostało oszlifowane niczym diament oraz pieczołowicie wykończone w najdrobniejszych detalach. Ja jestem oczarowana kunsztem czy kreatywnością twórcy. Na koniec mogę tylko powiedzieć: Chapeau bas, Autorze! Czekam na więcej. No i oczywiście muszę zachęcić Was gorąco do przeczytania tej znakomitej, nieszablonowej powieści, gdyż naprawdę warto.