W przypadku Amber granica między mówieniem prawdy, a posługiwaniem się kłamstwem dawno się zatarła. Wcześniej, w tym wymyślonym świecie, odnajdywała się jak ryba w wodzie. Aż do wypadku.
Uwielbiam opowieści skupiające się na kłamstwach, zarówno tych pozornie subtelnych i niewinnych, jak i mrocznych, głębokich, przerażających. Przekonałam się już, że to temat z potencjałem, a wokół sekretów i półprawd można zbudować trzymającą w napięciu, zaskakującą zwrotami akcji i dobijającą zakończeniem powieść. Kolejny raz utwierdziła mnie w tym przekonaniu Alice Feeney.
Amber to bohaterka posiadająca wiele sekretów i wiele twarzy, o czym przekonujemy się podczas lektury kolejnych rozdziałów. Stopniowo wyłania się z nich zupełnie inna postać, niż moglibyśmy się spodziewać. Dość długo trwa, zanim zaczyna odsłaniać przed nami karty, ale rozwiązanie pierwszej tajemnicy działa niczym efekt domina- kolejne sekrety pojawiają się szybciej i szybciej. A skala ich mroku zaskakuje.
Ona uwielbia kłamstewka. Większe i mniejsze. Dlatego tak trudno uwierzyć, że rzeczywiście nie pamięta, co się stało, skąd te siniaki. Feeney rozpoczęła swą powieść mocnym akcentem, intrygując, zatrzymując przy lekturze, a przede wszystkim sprawiając, że czytelnik wciąż się zastanawia, co się wydarzyło i… ile w tym prawdy. Niecierpliwie podążałam za Amber, zgadzając się na dawkowane informacje, choć przecież nieograniczone emocje. Próbowałam rozwikłać tę sprawę na własną rękę, z różnym skutkiem. Bo przecież nigdy nie miałam pewności, kiedy autorka zdecyduje się na kolejny zwrot akcji. Lub kiedy ona znowu skłamie.
Lekturę wzbogaca i urozmaica narracja prowadzona w sposób dość nietypowy. Feeney ustawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, decydując się na intrygującą przeplatankę przeszłości i teraźniejszości, choć to Przed gra w tej historii pierwsze skrzypce. Uwielbiam odniesienia do przeszłości bohaterów. Możliwość poznania ich nieco lepiej, zrozumienia co doprowadziło ich do takiego momentu i do takich decyzji. Poświęcając tak wiele miejsca minionym latom autorka sprawia, że zaczynamy postrzegać pewne kwestie inaczej, spoglądamy na Amber w nowy sposób, a całość nabiera głębszego i bardziej psychologicznego wymiaru.
Choć początek zapowiadał się bardzo obiecująco, daleka byłam od określenia tej powieści bestsellerem. Czytało mi się bardzo dobrze, swobodnie i szybko, ale wciąż czekałam na przełom i efekt wow. Autorka skłoniła mnie do czekania długo, ale bez wątpienia było warto, bo druga część powieści okazała się o wiele bardziej mroczna, dynamiczna, ekscytująca, przepełniona tajemnicami i zwrotami akcji. Z dość subtelnej opowieści wyłania się w końcu historia mocna, pełna emocji, zmuszająca do myślenia, w której niespodzianki czekają na czytelnika na każdym kroku. Tak wyobrażałam sobie dobry thriller i taką powieść otrzymałam.
Faney pisze zajmująco, umiejętnie łącząc poszczególne wątki. Z wielką gracją porusza się między wyznaczonymi płaszczyznami czasowymi, zagłębia w umysł bohaterki, buduje napięcie. Ona dobrze wie, że jej historia jest dobra i potrafi świetnie ją sprzedać.
„Czasami kłamię” to książka, która zostaje z czytelnikiem na dłużej, utrzymując go w przekonaniu, że dreszczyku i napięcia nigdy dość. To powieść zmuszająca nas do sięgania wyżej i szukania głębiej. Błyskotliwa, czarująca, mroczna.