Tkając świt recenzja

„Tkając świt” to niesamowita opowieść o silnej i niepokonanej krawcowej, która jest w stanie zrobić bardzo wiele, aby pokazać, że wszystko jest możliwe. Jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić?

Historia Mai jest niezwykle wzruszająca. Młoda krawcowa pragnie tylko jednego – zapewnić szczęście najbliższym. Wiąże się to z jednym z jej największych marzeń, czyli możliwości pozostania najlepszą krawcową w kraju. Dałoby jej to możliwość odbudowania szczęścia w rodzinie, dlatego jest w stanie zrobić wszystko, aby to osiągnąć. Niestety, z czasem zbyt dużo rzeczy zaczyna iść nie po jej myśli.

Występują tutaj elementy magiczne, które pomagają dziewczynie w różnych zadaniach. Niesamowicie przedstawiony świat, w którym magia gra ogromną rolę wciągnął mnie do takiego stopnia, że po prostu zakochałam się w tej opowieści. Suknie: ze śmiechu słońca, łez księżyca i krwi gwiazd – dla innych niewykonalne, dla Mai to niezmiernie ciężka próba ciała, umysłu i duszy, która przyprawia o ciarki na skórze.

Poznajemy tutaj również Edana – czarodzieja o tysiącu imion. Wątek miłosny, który z czasem rozwija się pomiędzy bohaterami, przyprawia o motylki w brzuchu, ale również o łzy i smutek, bo miłość nie zawsze jest tak kolorowa, jak nam się wydaje. Wiele sprzecznych emocji, które odczuwałam podczas czytania, sprawiły, że bardzo się zżyłam z tą historią.

Skierowana jest do młodszej grupy wiekowej, głównie młodzieży, ale sądzę, że jest idealna również dla dorosłych. Wątki, które są tutaj poruszane: miłość, wartości rodzinne, niezłomność charakteru są niezwykle ważne i skłaniają do refleksji.

Jest to jedna z najbardziej wciągających i wzruszających książek, jakie czytałam, a niezłomność i siła Mai dodaje skrzydeł oraz wiary w to, że to przecież nie może być koniec. Z niecierpliwością teraz będę wyczekiwała kolejnej części, bo moment, w jakim zakończyła się opowieść, nie daje mi spokoju. Chcę więcej!