Sztuka podglądania recenzja

Przesuwam palcami po gładkiej okładce. Sięgam głębiej. Z każdą kolejną stroną intymność pochłania mnie coraz bardziej. Zerkam ukradkiem. Zdradzają mnie rumieńce. Poliki płoną. Zmysłowość rozlewa się między stronami, a ja… podglądam. Nie mogę się oderwać.

„Sztuka podglądania” kusi. Fascynuje. Rozpala zmysły. Ta cudownie wydana książka sprawiła, że zakochałam się w sztuce. W sztuce, która kipi erotyzmem. Dzięki Marcie Motyl przeżyłam fascynującą podróż. Odwiedziłam artystów. Weszłam do ich sypialni. Zajrzałam im pod kołdrę. Otuliłam się historiami z ich życia. Pikantne fragmenty wdzierały się pod moją skórę i zafundowały wszystkie odcienie doznań.

Obok intymności nie przechodzi się obojętnie. Szczególnie jeśli jest ujęta w tak artystyczny sposób. Nie jestem znawcą sztuki. Mimo to, nie poczułam się zagubiona. Książka jest napisana tak przyjemnym językiem, że aż chce się ją pochłaniać. Autorka wymalowała słowem intrygujące teksty (które czasem potrafią zawstydzić) i zaserwowała nam porządną dawkę fascynującej historii doprawioną szczyptą pikantnych ciekawostek.

Każdy esej poświęcony jest jednemu obrazowi i artyście, który go namalował. Courbet, Fragonard, Rembrandt, Schiele, Schulz, Gauguin, Hokusai, Fussli, Toulouse-Lautrec, Łempicka, Klimt... Znacie te nazwiska? Obrazy tych artystów potrafią rozpalić wszystkie zmysły fundując nam prawidziwe erotyczne widowisko.

Sama książka jest prawdziwą czytelniczą perełką. Cudownie wydana, w trwardej oprawie, z wizerunkami omawianych obrazów w środku książki. To prawdziwa uczta dla naszych oczu. Ogromne brawa dla wydawnictwa Lira i dla autorki, która wie jak rozpieścić czytelnika.

Książkę polecam wszystkim tym, którzy:
- widzą w sobie chociaż odrobinę artystycznej duszy,
- lubią delektować się piękną literaturą,
- kochają sztukę,
- interesują sie historią sztuki,
- lubią ładne rzeczy (książka wydana jest naprawdę przepięknie!)
- chcą sprawdzić komuś oryginalny i piękny prezent,
- nie oburzą się odważną erotyką, ujętą w artystyczny sposób.