Z życiem nie tak łatwo jest się zmierzyć. Szczególnie trudno jest poradzić sobie z przykrymi sytuacjami, z śmiercią bliskiej osoby, z utratą czegoś szczególnie ważnego. Matthew Quick po raz kolejny oferuje nam dawkę prawdziwych emocji. Znów możemy poznać bohaterów, którzy po pewnych przejściach muszą odnaleźć się w rzeczywistości, która przypomina na każdym kroku o tym, co kiedyś przeżyli. Aby odnaleźć na powrót szczęście potrzebować będą osoby, która im to ułatwi.
Finley mieszka w Belmont. Miasto to raczej nie jest przyjemne i każdy chciałby się stamtąd wyrwać. Finley również. Tu gdzie rządzą gangi i mafia nie można się za bardzo wybijać na przód, najlepiej siedzieć cicho w swoim domu, choć i to nie zawsze okaże się bezpieczne. W dziwnych okolicznościach giną ludzie i nikt później o tym nie wspomina. Właśnie w ten sposób bohater stracił matkę. Od tamtej pory nie odzywa się prawie wcale. Z tragedią poradził sobie dzięki koszykówce. Zaczął ćwiczyć, robił to całymi dniami, dzięki temu mógł zapomnieć o bólu. Pewnego dnia odwiedziła go Erin, Finley jak zwykle nie odezwał się nawet słowem, ale dziewczyna i tak uparcie przychodziła i obserwowała jak chłopak gra. W końcu stali się parą. Każdego dnia siedzieli na dachu obserwując gwiazdy i marząc o wyjechaniu z tego okropnego miasta…
Pewnego dnia główny bohater poznaje bardzo szczególną osobę. Jest to dziwny chłopak, który stracił rodziców i w pewnym sensie można powiedzieć, że od tamtego momentu oszalał. Trener prosi Finleya, aby ten zajął się nowym uczniem. Będzie to bardzo wymagające zadanie. Czy główny bohater poradzi sobie z taką odpowiedzialnością?
Matthew Quick jest świetnym pisarzem, który potrafi przedstawić ludzką psychikę w niesamowity sposób. Czasami zastanawiałam się czy nie jest on może wybitnym psychologiem. Bohaterów od razu polubiłam, choć z początku wydawali mi się troszkę dziwni. Jak się okazało, nawet mafia ukrywa pod grubą skorupą serce. Ta historia była z początku bardzo smutna, bywały momenty kiedy byłam pewna, że skończy się ona źle. Wzbudza ona też wiele refleksji i ukazuje jak ważna jest przyjaźń, miłość, lojalność i pomoc drugiemu człowiekowi. Ta książka pokazała mi, że dzięki odrobinie poświęconej uwagi drugiemu człowiekowi, możemy mu bardzo pomóc, a potem on może okazać się pomocnym dla nas. Cieszę się, że autor tchnął świeżością w tę historię i jest to arcydzieło, które poruszyło serca niejednego człowieka. Nie mogę porównać tej książki do „Poradnika pozytywnego myślenia”, ponieważ go nie czytałam, tylko oglądałam film. Obie te historie mają jednak poruszające zakończenie, które pozytywnie nastawiają nas życie.
„Niezbędnik obserwatorów gwiazd” dał mi nadzieję na szczęśliwie zakończenie nawet w beznadziejnych sytuacjach. Klimat tej książki nie kipi radością, ale warto ją przeczytać dla pozytywnego zakończenia. Bo to, co dostajemy od życia najlepszego docenimy dopiero, gdy najpierw towarzyszyć nam będzie smutek i ból.
„A może jednak nauczyłem się dzięki koszykówce czegoś o życiu: obchodzisz innych ludzi tylko wtedy, gdy możesz pomóc im wygrać. Jeśli nie możesz tego zrobić, przestajesz się liczyć.”