Odwiedź nas w Ameryce recenzja

Niewesołe perspektywy na przyszłość

Autor: @atypowy ·5 minut
2022-10-25
Skomentuj
10 Polubień
Jako ekspert od Stanów Zjednoczonych, który aż trzykrotnie je odwiedził, a na co dzień rozbija się powypadkowym mustangiem, mogę Wam powiedzieć, że Ameryka kojarzy mi się w dużej mierze z szalonymi rollercoasterami. I tu się wszystko zgadza, ponieważ opowiadania Matthew Bakera to dzika przejażdżka. Momentami chce się nam krzyczeć, momentami robi nam się niedobrze, momentami myślimy, że to już „przegięcie”, ale jednak dajemy się porwać szalonemu pędowi, zamykając przy tym oczy.

Jako amator kolejek górskich wszelkiego rodzaju, zaraz po zakończeniu przejażdżki, jestem już gotowy na następną. Wiem jednak, że nie każdy podziela moje zamiłowanie do tej formy adrenaliny. Dlatego, myślę, że porównanie zbioru opowiadań „Odwiedź nas w Ameryce” do parku rozrywki pełnego rollercoasterów jest jak najbardziej na miejscu. Mogę polecić tę pozycję, ale nie każdemu. Choć muszę przyznać, że niektóre opowiadania mnie powaliły i chętnie do nich wrócę, to jednak z niektórych „przejażdżek” ewakuowałem się jeszcze w trakcie lektury. Patrząc na opowiadania Matthew Bakera całościowo, muszę jednak stwierdzić, że choć były to odwiedziny mocno niepokojące, to jednak bardzo udane.




BRUDNE ZWIERCIADŁO

Dystopia – bo bez cienia wątpliwości z nią mamy tu do czynienia – ma na celu nami wstrząsnąć. Wytrącić z dobrego samopoczucia. Otworzyć oczy na to, że dryfujemy do miejsca, w którym wcale nie chcemy się znaleźć. To, że teksty z tego gatunku często posługują się groteską, ma znacznie mniejsze znaczenie niż ów cel „przebudzenia” czytelnika. Efektem koniec końców jest często śmiech przez łzy. I właśnie to oferuje nam Matthew Baker.



Autor – widmo, o którym ciężko znaleźć więcej informacji niż skromna nota od wydawcy. Nie to jednak jest najważniejsze. Na dostępnych w Internecie zdjęciach widzimy młodego chłopaka, którego styl i poglądy bez wątpienia były kreowane w dużej mierze przez dyskografię Green Day. I to właśnie ten zbuntowany, lekko punkowy jegomość, stawia przed nami całkiem spore zwierciadło, w którym widzimy nasze społeczeństwo. Nasz świat. Nasze jutro. To co widzimy – jest brudne. Pytaniem otwartym pozostaje czy to zabrudzenie znajduje się na powierzchni lustra, czy rzeczywiście jest aż tak źle?



QUO VADIS ?

Większość dystopii sprawia wrażenie bardzo odległych. Pamiętam, że choć „Czarne lustro” wstrząsnęło mną, to jednak uspakajała mnie myśl, że to daleko posunięta fantazja reżyserów poszczególnych etiud filmowych. Jednak w przypadku opowiadań Matthew Bakera, nie mogłem wyzbyć się przeświadczenia, że on pisze o współczesnych Stanach Zjednoczonych. Oczywiście nie wprost. Oczywiście tranzycja z ciała do cyfrowego życia jest nadal niemożliwa, ale czy nie czyni tego wiele milionów ludzi, zdając się żyć jedynie w sieci? Oczywiście nikt nie wywiera presji na emerytach, aby dla dobra społeczeństwa zorganizowali spektakularne samobójstwo, ale czy azymut naszych działań nie jest niebezpiecznie bliski proroctwom Matthew Bakera?

„ – Ile to już lat, odkąd przestałeś uczyć? Dziewięć? Dziesięć? – rzucił. Wujek Orson przełknął krakersa. Zack nachylił się jeszcze bliżej, starając się, by emocje nie wzięły nad nim góry, wykonywał niezrozumiałe gesty. – Nie możesz w dalszym ciągu tak sobie zużywać zasobów i produkować odpadów, nie dając społeczeństwu nic w zamian. Jest nas na tej planecie jedenaście miliardów. Polityka planowana rodziny pomaga zapobiegać suszom, chroni przed głodem i wojnami o energię. Zwlekając, krzywdzisz wszystkich, krzywdzisz moje pokolenie, krzywdzisz pokolenie moich dzieci i pokolenie ich dzieci, żyjesz jak prymityw.



NIKOGO TO NIE OBCHODZI

Kilka spośród trzynastu zebranych opowiadań zasługuje na szczególną uwagę. Jednak to to tytułowe – „Odwiedź nas w Ameryce” zrobiło na mnie największe wrażenie. Obnaża ono największą bolączkę naszych czasów – totalne zobojętnienie.

Najgorsze co nas spotyka, to fakt, że coraz mniej nas tak naprawdę obchodzi. Nie obchodzi nas czy to my jesteśmy brudni, czy lustro w którym się widzimy. Nie obchodzi nas tak naprawdę dokąd zmierzamy. Nie obchodzą nas konsekwencje dzisiejszych działań, bo „jakoś to będzie”. Nawet sprawy, które zaprzątają nasz umysł 24/7 mają tę moc jedynie na krótką chwilę. Potem nam obojętnieją. Kto z nas nie może aktualnie spać ze względu na sytuację za naszą wschodnią granicą?

W tytułowym opowiadaniu, w odpowiedzi na to, że dzieje się gorzej i gorzej, mieszkańcy pewnego miasteczka decydują się na szalony krok, jakim jest secesja! Okazuje się jednak, że nie rozpoczęli w ten sposób kolejnej wojny secesyjnej. Nie rozpoczęli nawet drobnej operacji specjalnej. Nikogo to nie obchodzi:

„Tak więc w dnu Trzynastym Stycznia roku MMXVIII wprowadziliśmy zamiar w czyn. Po podliczeniu głosów wysłaliśmy zawiadomienie o secesji zarówno do lokalnych, jak i światowych mediów, a także do szeryfa hrabstwa Real, gubernatora Teksasu oraz prezydenta Stanów Zjednoczonych. Gdy nad naszymi ulicami zapadał zmierzch, wyszliśmy gęsiego z ratusza, zgromadziliśmy się wokół masztów na podwórkach i ściągnęliśmy flagi USA z których każdą zwano pieszczotliwie „Starą Chwałą”. Upchnęliśmy je w koszach na śmieci, a potem usiedliśmy w swoich domach z wyłączonymi radiami, telewizorami i komputerami, otrzeźwieni tym, cośmy zrobili. Początkowa ekscytacja zblakła. Teraz, wykończeni, czuliśmy jedynie strach. Trzymając się za ręce z małżonkami, dziećmi, rodzicami i sąsiadami, czekaliśmy na represje, na przybycie humvee i helikopterów, na czołgi i bombowce, na to, by nasze powstanie zostało stłumione w straszliwym pokazie siły. Nic się jednak nie stało. Nikt nie przybył. Nikogo to nie obchodziło. O świcie ci z nas, którzy całą noc nie mogli zasnąć, rozejrzeli się wokół i odkryli, że nasza osada wciąż stoi. Byliśmy wolni.
Wcześniej nasze miasto nazywało się Plainfield. Choć nazwa ta całkiem nam się podobała, dopóki dotyczyła miasteczka, obawialiśmy się, że nie jest wystarczająco doniosła, by określać nowe państwo. I choć nie żałowaliśmy secesji, nie wstydziliśmy się też naszych korzeni. Prawdę mówiąc, o dawnej ojczyźnie myśleliśmy z dużą dozą nostalgii. Postanowiliśmy więc, że nazwiemy nasze państwo na cześć starego kraju: Ameryka”.



Niech nam nie będzie wszystko jedno. Zadbajmy o to, abyśmy nie ulegli zobojętnieniu. Nie idźmy tą drogą. I choć nie wierzę w utopię inną niż koniec świata, który się przybliża z każdym dniem, to nie myślę, że pozostały czas musi być tak niewesoły jak rysuje to Matthew Baker. Oby opowiadania te były po wsze czasy traktowane jako fikcja literacka – tego sobie i Wam życzę.



„Odwiedź nas w Ameryce” polecam, choć możecie być zaskoczeni moją rekomendacją podczas lektury niektórych opowiadań. Dlatego to polecenie z zastrzeżeniem, że nie wszystko mi się w tej książce podoba, nie wszystko bym przedstawił w ten sposób, użyłbym innych obrazów i słów, ale… mimo wszystko doceniam autora za to, że skłonił mnie do refleksji nad kondycją tego, co nazywamy „dzisiaj”.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-10-24
× 10 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Odwiedź nas w Ameryce
Odwiedź nas w Ameryce
Matthew Baker
8.1/10

Obywatele Plainfield w Teksasie zniechęceni tym, w którą stronę zmierza ich kraj, decydują się na secesję. Nie mogło się wydarzyć? Cóż, może jednak tak. Młody mężczyzna oświadcza rodzinie, że zamierz...

Komentarze
Odwiedź nas w Ameryce
Odwiedź nas w Ameryce
Matthew Baker
8.1/10
Obywatele Plainfield w Teksasie zniechęceni tym, w którą stronę zmierza ich kraj, decydują się na secesję. Nie mogło się wydarzyć? Cóż, może jednak tak. Młody mężczyzna oświadcza rodzinie, że zamierz...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Jakby nie był członkiem żadnej rodziny, a w ostatecznym rozrachunku — wyłącznie sobą, oszołomionym i samotnym". Jak sądzisz, co jest domeną naszych czasów? Jakie słowo doskonale opisuje obecny wiek...

@jasminowaksiazka @jasminowaksiazka

Czy kojarzycie serial „Black Mirror”? Każdy jego odcinek to ciekawa wizja przyszłości, uwzględniająca rozwój technologii, problemy społeczne itp. Jego autorzy puścili wodzę fantazji, przeanalizowali ...

@asiaczytasia @asiaczytasia

Pozostałe recenzje @atypowy

Niewidzialni mordercy
Nie ma niczego nowego pod słońcem…

"Niewidzialni mordercy" autorstwa Anny Trojanowskiej to zgrabnie napisana podróż przez różne okresy i rodzaje epidemii, które ukształtowały historię ludzkości. Autorka p...

Recenzja książki Niewidzialni mordercy
Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania
Jak syberyjskie striptizerki mogą pomóc nam w przemawianiu?

Bardzo zależało mi na tej książce, ponieważ zdarza mi się przemawiać publicznie. Spędziłem z nią sporo czasu i wiem, że poświęcę jej jeszcze wiele godzin w przyszłości. ...

Recenzja książki Sztuka dobrego mówienia bez bełkotania i przynudzania

Nowe recenzje

Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Tetbeszka
@patrycja.lu...:

"1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy" to debiut Aleksandry Maciejowskiej, w którym przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz...

Recenzja książki 1.3.1.4. Śmierć nas nie rozłączy
Dzieci jednej pajęczycy
Pajęcza sieć
@patrycja.lu...:

"Dzieci jednej pajęczycy" przenoszą nas do świata Aglomeracji, gdzie cywilizacja próbuje utrzymać się na powierzchni za...

Recenzja książki Dzieci jednej pajęczycy
© 2007 - 2024 nakanapie.pl