„Kiedyś przerażało mnie, że mam w głowie tę mroczną rzecz, mimo iż wiedziałam, że wiązała się z moim darem. Moja moc była świecą – jasną i ciepłą – a bestia stanowiła jej cień – ponury i mroczny. (..)większość mocy polegała na równowadze dobra i zła, zatem nie powinnam bać się czegoś, co było częścią mnie. Nie akceptowałam bestii, ale nie miałam innego wyboru, jak nauczyć się z nią żyć”
Po skończeniu książki „Nieugięta” kolejny już raz naszła mnie taka myśl, dlaczego tak długo zwlekałam z czytaniem fantastyki. Oczywiście moja miłość do romansów jest niezachwiana, jednak gdy trafiam ta taką historię jak ta przedstawiona w książkę „Nieugięta”, to dosłownie przepadam i mnie nie ma.
Na początek warto wspomnieć o tym, że to nie jest lekka lektura. Ale nie ze względu na złą jakość, bo styl, jakim posługuje się autorka, jest bardzo przyjemny, ale na to, że ta opowieść potrzebuje czasu i skupienia – a przynajmniej ja tego potrzebowałam, by w pełni zrozumieć i docenić stworzony przez autorkę świat.
Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna, że jest to historia o wampirach – i choć rzeczywiście tu występują, to jednak w żaden sposób nie definiują całej magii, jaką znajdziemy w opowieści Sary. Tak naprawdę trudno opowiedzieć, o czym jest ta historia, bo szczerze mówiąc, by w pełni ją docenić i zrozumieć, trzeba ją po prostu poznać.
Do tej pory w czytanych przeze mnie powieściach fantastycznych przewijały się magiczne stworzenia, ale nie było ich tak wiele, jak w tej historii. Trolle, Gobliny, Chochliki, Magowie, Mohiri i wiele innych. Dużo fantastycznych postaci oraz świat, który z równą mocą przeraża, co intryguje.
Nie jestem znawcą takich powieści, bo nie czytałam ich za wiele, ale dla mnie ta książka jest cudowna! Cały ten świat, postacie, różne tajemnice i niewyjaśnione zdarzenia sprawiały, że z każdą kolejną stroną byłam coraz ciekawsza, kim tak naprawdę jest Sara. Czy moc, jaką posiada to dar powszechny? Czy może jest jedyna w swoim rodzaju. Nie brakowało w tej historii adrenaliny. Autorka umiejętnie przedstawiła też istotę przyjaźni oraz więzów rodzinnych.
I najważniejsze. Skoro ja, zwolenniczka, choć małego wątku romansu, którego w tej historii nie ma, jestem zdania, że to była wspaniała przygoda, to chyba coś znaczy! A tak na serio, to po prostu była tak fascynująca i intrygująca powieść, że ciężko było mi się od niej oderwać. Czytałam ją cały dzień z małymi przerwami i choć zazwyczaj przeczytanie blisko 500 stron zajmuje mi mniej czasu, to w przypadku historii Sary, nie dało się tego pośpieszyć. Tu trzeba było wytężyć swoją wyobraźnię i przeżywać każdą kolejną scenę.
Jeśli więc lubicie historię fantastyczne pełne magicznych stworzeń, tajemnic i niebezpieczeństwa, to musicie tę historię przeczytać! Mam nadzieje, że jeśli to zrobicie, dacie się pochłonąć, bo choć lektura ta wymaga skupienia i kilku długich godzin na jej poznanie, to moim zdaniem zasługuje na każdą spędzoną z nią chwilę.
POLECAM!!