Jeżeli mechanika kwantowa uświadamia, „że Wszechświat opiera się na zasadach, które przeczą codziennemu doświadczeniu”, jeżeli u podstaw jej wyjaśnienia leży hipoteza o istnieniu równoległych wszechświatów, jeżeli w końcu na temat nowych teorii sami naukowcy twierdzą, że „to produkt przepracowanych umysłów teoretyków” (to o czarnych dziurach) – jak w takim razie my, codzienni przechodnie nieświadomi niestabilności mikroświata ani osobliwości w odległych galaktykach, nie mamy podejść do ostatnich wyników prac naukowców jak do nauki zawierającej elementy fantastyki, niczym najzwyklejsza w świecie fantastyka naukowa...
Na szczęście są pasjonaci, którzy całą swoją wysoce wyspecjalizowaną i latami zdobytą wiedzę zapragną przekazać prosto, jasno i na dodatek ciekawie. Ponieważ Graham Greene był świadom relatywizmu poznawczego odbiorcy, swój zachwyt nad pięknem Wszechświata opisał nam tak przystępnie, że jego wyjaśnienia koncepcji czyta się lepiej niż momentami hard science fiction Stephena Baxtera, a przecież fizyka kwantowa i teoria strun to czyste hard science, ze śladowymi ilościami fiction. Bo prawda jest taka, że nie wszystko jest jeszcze udowodnione, obliczone i sprawdzone do końca, choćby przykładowo: „Matematyczny opis teorii strun ma tak skomplikowaną postać, że fizycy wykonali tylko przybliżone obliczenia, stosując strukturę, zwaną rachunkiem zaburzeń [...].”
Meandry naukowych dociekań na temat Wszechświata w opracowaniu Briana Greene’a odkrywamy zaczynając od teorii względności (ogólnej i szczególnej), czyli od zamieszania, który spowodowała wśród praw fizyki. Potem powstała teoria strun, która miała ambicję nadać jednolity sens temu, co widoczne i niewidoczne. Jednak "W rzeczywistości teoria strun to historia poglądów na przestrzeń i czas po Einsteinie."
Tak drodzy państwo: jeżeli martwiliście się, że nie do końca pojmujecie teorię względności, to „Piękno Wszechświata” pomoże wam odnaleźć swoje miejsce w naukowej czasoprzestrzeni, bowiem nawet Einstein doczekał się sceptyków. W dodatku niejedna fundamentalna teoria legła w gruzach, niejedna naukowa supernowa wybuchła by zgasnąć pod ostrą krytyką lub ciężarem dowodów na jej obalenie. Niestabilność (z którą nie chciał pogodzić się Einstein) jest podstawą naszego istnienia - więc fakt czy jesteśmy na bieżąco, czy poczekamy do następnego przełomu, jest jedynie rozłożonym w czasie naszym poszukiwaniem i zaspokajaniem głodu wiedzy. Tym bardziej komfortowym, że możemy pozwolić sobie na luksus widza, czyli czytelnika, w czym popularnonaukowe opracowania efektywnie nam pomagają.
„Piękno wszechświata” co prawda powstało lekko ponad dwadzieścia lat temu, co przy intensywności badań w zakresie fizyki zarówno teoretycznej, jak i doświadczalnej to czas, kiedy naprawdę wiele mogło się wydarzyć, jednak nie było słychać, aby Teoria Wszystkiego zagościła w podręcznikach... Tak więc z przyjemnością możemy wraz z Brianem Greenem prześledzić wyniki prac wielu wysilających swe umysły naukowców, osobiście znaleźć słabe strony nowych teorii i spokojnie poczekać do następnych rewelacji (może potwierdzą nasze przypuszczenia?), rozkoszując się przy okazji pięknem Wszechświata. Bo przecież Wszechświat jest piękny, co fizyka kwantowa nam właśnie udowadnia.
A że nie do końca go rozumiemy, to już zupełnie inna opowieść...