"Kiedy kobiety były smokami" to kolejna książka amerykańskiej pisarki Kelly Barnhill, w której autorka wykorzystała motywy fantastyczne. Pisarka ma w swoim dorobku utwory dla dorosłych i dzieci, a te drugie zawsze wywierają na mnie ogromne wrażenie. Jej ostatnia powieść wpisuje się w kategorię utworów skierowanych do dojrzałego czytelnika, a zarazem, w mojej ocenie, mniej udanych.
"Kiedy kobiety były smokami" opowiada o życiu Alex, która od najmłodszych lat obserwuje liczne przypadki zamiany otaczających ją kobiet w smoki. Najbliższą osobą, która doznaje przesmoczenia jest jej ciotka Marla, która jednocześnie zostawia pod opieką matki Alex swoją maleńką córkę Beatrice. Alex nie może zrozumieć tego, co się wokół niej dzieje, zwłaszcza że o przedziwnym zjawisku nie mówi się publicznie, nie próbuje go wyjaśnić. Milczenie i uciszanie głosów próbujących nagłośnić problem jest normą w amerykańskim społeczeństwie połowy XX wieku, kiedy to dzieje się akcja powieści.
Wkrótce po masowym przesmoczeniu, w wyniku którego ciotka Marla zniknęła z życia tej rodziny, matka Alex umiera na raka. Ojciec pozostawia córkę oraz Beatrice samym sobie. Od tej pory główna bohaterka musi radzić sobie sama, a jedynym wsparciem, jakie otrzymuje od ojca, są pieniądze. Dziewczynki mieszkają w wynajętym lokalu i nawet nie widują się z tatą.
Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam, dlaczego dochodzi do przesmoczenia. Często rodzi się ono z gniewu i buntu przeciwko niesprawiedliwemu traktowaniu i niedocenianiu. Kobiety nie mogą znieść tego, jak ograniczany jest ich potencjał, jak są oszukiwane przez swoich mężczyzn, dlatego przemieniają się w ziejące ogniem, bezlitosne smoki, które niszczą domy swoich mężów, a nawet ich zabijają. Młode dziewczyny z kolei zamieniają się w smoki, bo sprawia im to radość wynikającą z poczucia wolności.
Potencjał do zmiany istnieje jednak w każdej osobie płci żeńskiej i nie do końca jest zależny od jej woli. Z drugiej strony wydaje się, że matka Alex wybrała swą ludzką postać. Zapłaciła za to wczesną śmiercią, jednak nie potrafiła zostawić swoich dziewczynek z własnej woli. Z kolei dorastająca Beatrice ma zdolność do transformacji w obie strony.
"Kiedy kobiety były smokami" w mojej ocenie nie do końca jest tylko manifestem gniewu kobiet na niesprawiedliwość, z jaką spotykają się na co dzień. Przede wszystkim jest to opowieść o tym, jak funkcjonują w społeczeństwie tematy tabu. Kwestia, o której nie mówi się z przyczyn kulturowych, wcale nie znika, ani też nie pozostaje bez wpływu na ludzi. Przeciwnie, dotyka ich w niezwykle głęboki sposób. Kształtuje zachowanie, rodzi problemy tożsamościowe, a to wszystko dzieje się często nieświadomie.
Wydaje mi się, że kwestia tabu wysunęła się na pierwszy plan tej powieści nieco wbrew intencji autorki. Moim zdaniem sprawia to, że książka traci na czytelności. Nie zmienia to faktu, że Kelly Barhill udało się opowiedzieć o kwestii kobiecej w oryginalny sposób. Kiedy kobiety były smokami to nietuzinkowe spojrzenie na dyskryminację i podporządkowanie kobiet na wielu polach. Choćby dlatego, mimo pewnych niedociągnięć, warto zwrócić na nią uwagę.