Po raz kolejny moje uzależnienie do hipnotyzujących okładek dała o sobie znać. Serię „Alyssa z innej krainy” miałam w planach już od jakiegoś czasu, ale dopiero ostatnio, przy okazji premiery tomu drugiego udało mi się po nią sięgnąć. Lubię czytać książki fantastyczne, ale zawsze starannie je dobieram. Unikam tych powieści, gdzie świat stworzony przez autorów nie ma nic wspólnego z tym który znam. Lubię mieć jakiś punkt odniesienia, chociażby tylko mieszkańców, albo zwyczaje panujące w otaczającym ich świecie muszą bez problemu pojawiać się w mojej wyobraźni. „Alyssa i czary” początkowo wydawała się idealnie wpasowywać w moje gusta, a co było później, to już całkiem inna historia.
Poznajemy Alyssę, która niemal niczym, nie różni się od swoich rówieśników, poza tym, że słyszy głosy. Nie są to głosy w jej głowie, a przynajmniej taką ma nadzieję. Dziewczyna słyszy nawoływania owadów i zawodzenie kwiatów. Ciągle żyje w strachu, że tak jak jej matka cierpi na chorobę psychiczną, pogarszającą się z każdym dniem. Pewnego dnia okazuje się, że być może jej mama nie jest aż tak szalona, jak wszystkim się wydaje, a ona sama może uratować nie tylko ją, ale również całą swoją rodzinę. Ryzykując wszystko, postanawia zawierzyć opowieściom i wsłuchać się w swoje szaleństwo skacząc do króliczej nory, która o dziwo naprawdę istnieje.
To właśnie w tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka, ponieważ A. G. Howard zmyliła mnie swoim wstępem i podstępnie zwabiła do zupełnie nieznanego, przerażającego świata, pełnego istot, które spotykamy raczej w horrorach niż bajkach dla dzieci. Początkowo ciężko było mi się „przestawić”, ale niewątpliwy talent autorki do budowania napięcia oraz niezbędne tu opisy sprawiły, że nie mogłam przestać czytać, bo już za chwilę, za kilka stron wszystko miało się przecież wyjaśnić... Prawda?
Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że od samego początku, aż do ostatniej strony nie dało się absolutnie niczego przewidzieć. Nie wiemy, który z bohaterów jest pozytywną postacią, a po którym z nich możemy spodziewać się najgorszych złośliwości. Doskonale przemyślany i stworzony wielkim rozmachem świat, tylko wydaje się podobny do tego znanego nam z „Alicji w krainie czarów”, w rzeczywistości jest przez to jeszcze bardziej nieoczywisty i zaskakujący. Akcja rozgrywa się swoimi wielowątkowymi torami, chwytając czytelnika w swoje szpony i nie puszczając aż do ostatniego zdania. Mamy tu do czynienia z walką na śmierć i życie, knowaniami, spiskami. W fabule nie zabrakło również wielkiej przyjaźni i odrobiny miłości.
W świecie pełnym niesamowitych istot, przedziwnych zjawisk i wstrząsających zdarzeń przeżyłam przygodę, której nie tylko się nie spodziewałam, ale i z pewnością długo nie zapomnę. A. G. Howard stworzyła książkę, która z całą pewnością nie jest lekturą odpowiednią dla małych dziewczynek, ale te nieco starsze i te sporo starsze będą nią zachwycone! Mimo że autorka całkiem zgrabnie zakończyła pierwszy tom swojej powieści, ja z niecierpliwością wyczekuję momentu, gdy będę mogła zacząć czytać część drugą.