Ivy Storn, trzydziestoletnia zastępczyni dyrektora generalnego w firmie holdingowej, samochód, mieszkanie, oszczędności, zaręczona z facetem, którego kochała całym sercem, zostało tylko jedno marzenie…. dziecko.
Sylwester to ostatni dzień w roku, w którym świętujemy koniec starego a początek nowego. Właśnie ta noc miała być dopełnieniem jej szczęścia. Planowała ją już od sierpnia, zadbała o wszystko, bo tę wyjątkową noc miała spędzić ze swoim narzeczonym w Paryżu. Jednak „życie potrafi zasadzić solidnego kopa w tyłek” w najmniej spodziewanym momencie. Mark, który miał być tym jedynym na całe życie, tchórzy i zrywa zaręczyny. Wszystkie, plany, nadzieje, budowane przez trzy lata, zaledwie w kilka sekund runęły.
Jakby tego było mało, w pracy pojawia się nowy przełożony…..„Cholerny męski osobnik w perfekcyjnie skrojonym garniturze” ….„Dupek jak się patrzy”
Pomimo przeciwności, jakie niesie życie, podejmuje noworoczne postanowienie „Chcę zostać matką!” Skrupulatnie opracowany plan krok po kroku zaczyna wdrażać do realizacji. Jednak, czy los, dla naszej bohaterki, po raz enty, nie napisze innego scenariusza?
Monika Cieluch ma już na swoim koncie kilka znanych książek, niejednokrotnie jej nazwisko obiło mi się o uszy, jednak nie miałam okazji zapoznać się bliżej z jej twórczością. Autorka ze słów niczym, wybitny mistrz kuchni zaserwowała nam danie, które zapiera dech w piersiach, które powoduje, że emocje wrą niczym potrawa w garze postawionym na dużym ogniu.
Ivy, to barwna postać z sardonicznym humorem, którą pokochałam od pierwszej strony, a jej cyniczne poczucie humoru, kupiło mnie w całości. Roztrzepana bałaganiara z sercem na dłoni, szanująca swoich współpracowników, oddana przyjaciółka, uparcie dążąca do realizacji swoich marzeń. Jednak do ich osiągnięcia, będzie musiała pokonać wiele życiowych zakrętów.
Autorka to mistrzyni, w stopniowym dawkowaniu emocji, w pobudzaniu uczuć i wyobraźni czytelnika. Opowieść z wyraźnym rysem psychologicznym, od której ciężko się oderwać. Bo tu Pani Cieluch w sposób mistrzowski odkrywa kolejne karty z burzliwego życia naszej bohaterki, po drodze łamiąc nam serce. Gra na naszych emocjach, uczuciach macierzyńskich, prezentuje, co to znaczy być odpowiedzialnym i kochającym rodzicem. Nie barwi, nie upiększa, to wszystko podaje w sposób otwarty i szczery. Udowadnia, że nie każda kobieta nadaje się na matkę, nie każda umie kochać swoje dziecko, miłością bezwarunkową. Bo czyż nie powinniśmy kochać nasze dzieci bez względu na wszystko i wszystkich?
Znalazłam tu całą paletę smaków, gdzie moje kupki szalały, głowa odchodziła od zmysłów, a serce, jak kryształ rozpadło się na drobinki. Przeczytałam wiele książek tego gatunku i większość z nich ujęła mnie, ale ta jest inna, posiada ogromną głębię, jest niezwykle emocjonalna i porywająca, taka realna. Owszem nie brakuje w niej namiętnych scen czy ogromnego pożądania. Jednak tak naprawdę, ta książka ma w sobie o wiele więcej - dla mnie jest wyjątkowa.
„Niepokorna” historia, która najpierw łamie czytelnicze serce na różne sposoby, żeby później wlać w nie nadzieję. To przede wszystkim opowieść o nas i naszej ludzkiej złożonej naturze, która zdolna jest do obojętności, beznamiętności, ale i do wielkiej i bezinteresownej miłości. Polecam.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.