Po przeczytaniu tej książki pomyślałam, że Kościelny jak zwykle poleciał grubo. Zdaję sobie sprawę z tego, że taki tekst nie pasuje zupełnie do formy recenzji, jednak jak inaczej skomentować „Nielata”, kiedy sam napisany jest językiem jednak mocno odbiegającym od akademickiego?. I dobrze, bo nie można inaczej przedstawić świata, gdzie brutalność, patologia i dewiacje stanowią codzienność bohaterów i jednocześnie są głównym wątkiem fabuły.
Przenosimy się do Wrocławia lat dziewięćdziesiątych, na miejsce zbrodni, którego opis od pierwszego krótkiego zdania uruchamia w czytelniku odczucia placebo. Nie da się nie poczuć klimatu miejsca, gdzie znaleziono zwłoki znanego artysty aktora, zamordowanego w dość brutalny sposób. Nad śledczymi z policji pojawia się zatem dodatkowa presja ze strony mediów, by sprawę wyjaśnić szybko, sprawnie i przy okazji wykazać się skutecznością w policyjnych rankingach. Żeby komisarzowi Nawrockiemu i jego ekipie nie było zbyt łatwo, równolegle muszą zająć się wyjaśnieniem sprawy zwęglonych zwłok, znalezionych w jednym z pustostanów. Jedynym punktem zaczepienia jest medalik znaleziony przy makabrycznie wyglądających zwłokach.
Cały proces wyjaśniania obu spraw jest skomplikowany, czasochłonny i dostarcza wielu stresów, bowiem by coś zrozumieć, policjanci muszą posunąć się do niekonwencjonalnych metod, a nawet do odgrywania roli tajniaka na „targu cielesnych wdzięków”.
Nie znam się za bardzo na kryminałach, więc nie mogę ocenić, czy wątek jest nietypowy lub oryginalny. Myślę, że raczej nie jest to motyw wyjątkowy, ale dla mnie całokształt to surowe połączenie dobrej opowieści ze świetnym sposobem przekazania historii. To, że język jest prosty, okrutny i jednocześnie mocno obrazowy, uwidacznia w treści cały brud i zakłamanie nawet w kręgach, które powinny szczycić się nieskazitelnością i przestrzeganiem prawa. Kościelny dosłownie obdziera władzę z tej idealnej otoczki i pokazuje, jak działały służby, by zdobyć możliwość kontroli.
W „Nielacie” pojawia się bulwersujący motyw dziecięcej prostytucji i stręczenia dzieci pedofilom. Jak się okazało, był to nie tylko całkiem dochodowy biznes, ale też ukazało bezwzględność władz, byle tylko mieć na każdego przysłowiowego haka.
Polubiłam bohaterów. Każdego członka policyjnej grupy śledczej nadal darzę sympatią, ale szczególnie przywiązałam się do dworcowej ekipy dzieciaków. Jest to wątek wywołujący we mnie smutek, ale przede wszystkim złość, że codzienność Michała i innych małolatów tak wygląda. Odruchowo budzi się w człowieku też ten rodzaj wściekłości, której pierwszym odruchem jest chęć skrzywdzenia tego, który krzywdzi. Nie jestem dumna z tych odczuć, wydaje mi się jednak, że nie jestem sama w generowaniu takich myśli. Uspokajałam się, że to tylko fikcja, że to nie dzieje się naprawdę. Jednak uparty umysł przytacza od razu w pamięci wstrząsające wydania serwisów informacyjnych o zbrodniach, których nie da się zapomnieć.
Nie ukrywam, że oczekiwałam, że zakończenie książki będzie inne. Nie mogę napisać więcej, bo zapewne byłby to spojler, a tego nie chcę. Trzeba pamiętać, że czytało się Kościelnego, a wtedy wszystko jest możliwe. To nie jest moje pierwsze spotkanie z tym autorem i muszę powiedzieć, że trzyma poziom, a w przypadku „Nielata” nawet podskoczył o kilka oczek.
Z czystym sumieniem piszę, że jest to świetny kryminał, który dostarcza silnych wrażeń. „Nielata” czyta się błyskawicznie, nie chce się przerywać aż do ostatniego zdania. Ja jednak starałam się dawkować sobie emocje i lekturę rozłożyłam na kilka wieczorów. Mimo to fabuła tak bardzo wgryzła się w moją podświadomość, że nawet o tej książce śniłam.
Gorąco polecam.