„Nieważne, jaki jesteś. Nikt cię nie chce takim, jakim jesteś. Sam się o tym przez te wszystkie lata przekonałeś”
Lubicie czytać o antybohaterach? Fascynuje Was sposób myślenia umysłu przesiąkniętego złem? Czy zastanawialiście się kiedyś, skąd biorą się seryjni mordercy? Mnie ten temat niezmiernie fascynuje, więc z wypiekami na twarzy czytam wszystko, co wpadnie w mojej ręce i dotyczy tej tematyki.
Gdy Bogusz Dawidowicz napisał do mnie z propozycją zrecenzowania książki, opis od razu mnie zaintrygował. Zdecydowanie nie jest to opis typowy. Wręcz przeciwnie. Dostajemy tutaj małe studium przypadku dotyczące głównego bohatera. Niesamowicie zaciekawiona zdecydowałam się przeczytać ten debiut.
Jeżeli chodzi o fabułę, to nie sposób napisać o niej coś więcej, nie zdradzając ważnych wątków z fabuły. Musi Wam wystarczyć, jeżeli Wam powiem, że opis z okładki świetnie oddaje to, o czym i jaka jest książka.
Na jej łamach dostajemy niezwykle rozbudowany opis Tomka. Tego grubego, dziwnego mężczyzny, który interesuje się informatyką. Jest samotnikiem, niechlujem, nerdem. Od dziecka był wyszydzany i wytykany palcami. Jednak pod tym pozornym dziwactwem, kryje się osobliwa persona.
Książkę zaczynamy bez większych oczekiwań. Czyta się ją przyjemnie, a cała historia nabiera rumieńców w odpowiednim tempie. Nic nie jest przeciągnięte, nic nie jest za bardzo przyśpieszone. I tak płyniemy razem z tą opowieścią, nawet nie wiedząc, że dosłownie połykamy ją wielkimi kęsami. Jest to jedna z tych historii, w której zło kryje się między wierszami. Powoli nas osacza i szepcze do ucha.
Nagle przychodzi otrzeźwienie i okazuje się, że połowa historii za nami. Przecieramy wtedy oczy i zastanawiamy się, kiedy to się stało? Autor zbudował tak niesamowicie autentyczny świat, że momentami ciężko było mi uwierzyć, że to tylko książka. Niesamowity profil psychologiczny Tomka, świetna historia i genialne pióro Autora, sprawiły, że książka nie pozwala się odłożyć.
Przy całej tej lekkości pióra, Autor porusza ciężkie i ważne tematy. Nie upiększa ich, nie sypie frazesami. Pokazuje je w całej brutalności. Nie owija w piękne opakowanie. Rzuca nam je i zasiewa w naszym umyśle, stale zmuszając nas do myślenia. Do analizowania. Do zastanawiania się. Zdecydowanie jest to jedna z tych książek, które wymagają skupienia się.
Książka niezwykle życiowa. Niezwykle emocjonalna. Autor serwuje nam całe spektrum uczuć. Uderza nas nimi, manipuluje nimi. Gra na naszej empatii, sprawia, że współczujemy Tomkowi, by po chwili go znienawidzić.
Mimo że od początku wiemy, dokąd zmierza to historia, to nie nudzi nas ona. Wręcz przeciwnie. Z niecierpliwością przewracałam strony, aby w końcu dostać to, co lubię w książkach najbardziej. I kiedy to dostałam, byłam pod wrażeniem. Niesamowicie wysmakowane sceny. Genialne napisane i przemyślane. A historia dopiero się rozkręca! Z napięciem czekamy na to, co wydarzy się dalej.
Muszę przyznać, że w pewnym momencie Autor trochę odszedł od historii i dostaliśmy dość długą wstawkę, której dla mnie mogłoby nie być. Nie sprawiła ona, że książkę odebrałam dużo gorzej, ale jednak trochę mnie przytłoczyła. Za to potem dostajemy już jazdę bez trzymanki. I zakończenie, które sprawiło, że powiedziałam „wow”.
Biorąc pod uwagę, że jest to debiut, jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Wysmakowana i niebanalna w swej banalności książka. Porusza niezwykle ważne i ciężkie tematy. Tematy, które niejako wciąż są tematami tabu w naszym społeczeństwie. Jest to jeden z lepszych debiutów, które przeczytałam. Zdecydowanie chciałabym więcej takich książek do przeczytania.