Jako wielka fanka serii książkowych i sag rodzinnych, nie mogłam nie sięgnąć po drugą część opowieści o Wyspie Trzech Sióstr.
Czytając pierwszą część, nie do końca jeszcze wiedziałam, o co chodzi w trylogii o siostrach, gdy tak naprawdę opowieść w dużym stopniu poświęcona była głównie jednej z nich. Po lekturze „Nieba i ziemi” wiem już, że każdy tom to opowieść o jednej siostrze. I tak jak zapoznałam się wcześniej z postacią Nell, tak teraz czytałam o swojej ulubienicy Ripley. Niepokorna, zbuntowana i niechętna przyjąć do wiadomości, że nie jest tylko policjantką. Oczywiście dziewczyna zakochuje się w przystojnym i mocno zakręconym naukowcu, który bada nadprzyrodzone zjawiska dziejące się na Wyspie Trzech Sióstr.
Motyw miłości jest klasyczny, nie ma w nim nic zaskakującego. Wcześniej Nell poznała swoją miłość, teraz Ripley nie była w stanie zapanować nad gwałtownym wybuchem uczucia. Spodziewam się zatem, że w tomie trzecim będziemy czytać, jak Mia radzi sobie ze swoimi uczuciami.
Szczególnie podobał i się wątek miażdżącej zazdrości Evana Remingtona i to, w jaki sposób jego zła aura przetransferowała w osobę Hardinga, zwykłego dziennikarza z wielkimi ambicjami. To był etap w powieści, który wywoływał u mnie naprawdę duże zainteresowanie i żałuję, że nie został poprowadzony szerzej. W tej kwestii zauważyłam podobny schemat. W „Podniebnym tańcu” konfrontacja z Evanem była szybka i powierzchowna. W „Niebo i ziemia” napięcie było budowane całkiem sprawnie, praktycznie przez cały czas trwania opowieści. Jednak moment kulminacyjny znów był potraktowany z nienależytą uwagą. Szkoda, bo ten wątek miał ogromny potencjał.
Jako że jest to kontynuacja serii, nie mogę napisać tej opinii bez porównywania do pierwszej części serii. W recenzji pierwszego tomu ("Podniebny taniec") pisałam, że brakowało mi w książce magii i wielu aspektów z nią związanych. W tomie drugim muszę przyznać, że pod tym względem jestem usatysfakcjonowana. Autorka świetnie połączyła wątek magiczny z kwestiami naukowego rozprawienia się z tym, jak ta magia właściwie działa. Oczywiście słowo „naukowe” należy traktować z dużym przymrużeniem oka, bo nie sądzę, by naukowcy XXI wieku z taką łatwością przyjęli, że to, co pojawia się na ich mierniczych odczytach to czary, a nie na przykład forma efektu Dopplera. W każdym razie jestem zadowolona z szerszego potraktowania kwestii magii i rozbudowanych opisów, jak do czarów dochodziło.
Skoro już tak porównuję, muszę napisać, że ten tom uważam za lepszy od poprzedniego. A jest tak głównie dzięki rozbudowanym wątkom, które mnie najbardziej interesowały. Klasycznie, stawiam krechę za momenty erotyczne. Niespecjalnie chciałam o tym czytać, tym bardziej że opisy były rodem z taśmowych „harlekinów”.
Akcja prowadzona jest sprawnie, sporo się dzieje i to stanowi duży plus. Odnoszę też wrażenie, że pod względem językowym ta część jest też lepsza, choć nadal brakuje mi tego pisarskiego polotu, gdzie od pierwszego słowa przepadam jako czytelnik.
Podsumowując, uważam, że warto sięgnąć po tę książkę. Zachęcam do zapoznania się z częścią pierwszą, by mieć lepsze spojrzenie na serię jako całość. Czekam na tom trzeci, mam nadzieję, że pojawi się niebawem i będę mogła złożyć opowieść w przyjemną całość.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Świat Książki oraz Klubowi Recenzenta serwisu nakanapie.pl.