Percy wraz z Annabeth i Thalią jedzie do Grovera, który dzwonił o pomoc. Pod szkołę podwozi go mama, a chłopak już nie może doczekać się starcia, będzie to zapewne mniej bolesne, od wyciągania starych wstydliwych historyjek z jego dzieciństwa przy znajomych. Na miejscu okazuje się, że satyr spotkał dwoje bardzo silnych dzieci półkrwi o nieznanym pochodzeniu. Oczywiście musi się tam również kręcić potwór, którego przyciągnęła ta potężna kreci. Półbogowie mają zamiar wydostać i przetransportować rodzeństwo do Obozu herosów, gdzie będzie bezpieczne, niemniej coś w planie nie wypala. Naturalnie to nie jest jedyny kłopot. Stare potwory budzą się, również jeden taki, zdolny zniszczyć Olimp. Bogowie go tropią, lecz najlepsza łowczyni Artemida zaginie w trakcie pościgu. Percy i przyjaciele mają ledwie tydzień, na znalezienie i uratowanie bogini, jak również na rozwiązanie tajemnicy związanej z tożsamością potwora. Syn Posejdona po raz kolejny wyrusza w niebezpieczną podróż, choć tak naprawdę najbardziej zależy mu na ratunku kogoś zupełnie innego...
„Nie wiesz, kiedy należy pogodzić się ze stratą. Poświęcisz świat, żeby ratować przyjaciela.”
Znowu spotykamy Percy'ego, który jest tak samo odważny i lojalny wobec przyjaciół, Grovera wcinającego puszki, gdy się denerwuje i Annabeth, która jest jakby mniej rozsądna. Oczywiście nie można zapomnieć o Dionizosie, a on jest chyba troszkę mniej wredny dla herosów, na dodatek poznajemy powód tej jego niechęci. Niemniej w tej części pojawia się cała gama nowych postaci. Już na samym początku poznajemy Biancę i Nico, nieuświadomionych o swych korzeniach herosów. Dowiadujemy się więcej o Artemidzie, pokazuje się też cała grupka jej Łowczyń, żyjących zazwyczaj z dala od mężczyzn, nieśmiertelnych dziewcząt, polujących wraz z boginią. Następnie Thalia, o której trudno nie wspomnieć. Jest to córka Zeusa, która była zamieniona w sosnę, teraz zaś jest ponownie sobą, na dodatek bardzo przypomina w niektórych aspektach Percy'ego. Jednak najlepszy według mnie był Mroczny, pegaz, którego uratował Percy. Gdy tylko się pojawiał, na mojej twarzy od razu wykwitał uśmiech.
Jak w poprzednich częściach, tak i tu w trakcie lektury wprowadzane są różne mity, które łatwo zapamiętać, będąc przywiązanym do bohaterów, o których jest w nich mowa. Znowu historie te są niekiedy zniekształcone (jest wtedy powiedziane, że oficjalna wersja i ta „prawdziwa” się nie pokrywają). Nadal jest to wielkim plusem powieści, tak jak pojawianie się różnych mitologicznych potworów i innych istot. Niemniej również jak w poprzednich tomach momentami opowieść jest zwyczajnie naiwna bądź nieprzemyślana, jak na przykład w sytuacji, kiedy bohater nie może ustać na nogach i upada, a chwilę później podbiega na skraj urwiska, by coś zobaczyć. Sądzę nawet, iż w tej części było to bardziej widoczne. Jak już jestem przy podobieństwach to wspomnę, że wziąż nie można poskarżyć się na brak dobrego humoru, którego tym razem źródłem jest nie tylko Grover, ale też Mroczny czy Nico, który widząc Dionizosa, krzyczy, iż to ten „kolo od wina” (biedny Dionizos potem ciągle się wściekał, bo ktoś inny to podchwycił).
„Ogłaszam boski alarm! - wrzasnął Mroczny. - To kolo od wina!”
Historia jest interesująca i przesycona akcją. Nie można narzekać na nudę, ciągle coś się dzieje, a Percy, mimo iż już dobrze go poznaliśmy, nadal potrafi zaskakiwać, czasami nawet swoją głupotą, a raczej narwaniem. Popełnić błąd, to rzecz ludzka i jemu się to zdarza, lecz cena jaką on musi za to płacić, jest o wiele wyższa niż tylko czasowa wrogość ze strony znajomych. Niespodziewane wydarzenia również nie są rzadkością, a sam rozwój akcji jest interesujący. Pozycja ta zwyczajnie fascynuje, ukazuje świat podobny, a jednocześnie tak różny od naszego, istniejący obok, ale wywierający na nas wpływ. Autor po raz kolejny zaciekawia czytelnika, który nie jest w stanie oderwać się od lektury. Posługuje się zwykłym, prostym w odbiorze językiem, nic nie udziwnia i nie komplikuje, przedstawia dzieje współczesnych herosów, którzy nie mają wcale łatwiej od tych starożytnych.
„Klątwa tytana” jest już trzecim tomem, opisującym przygody Percy'ego Jacksona i jego przyjaciół. Fani serii się nie zawiodą, książka ta nadal jest pełna ciekawych sytuacji, humoru i prostoty. Do bohaterów tylko coraz bardziej się przywiązujemy, można mieć wrażenie, że to wszystko przeżyło się wraz z nimi. Bardzo podobało mi się również przedstawienie potwora, będącego w stanie zniszczyć bogów, które pokazuje, iż nie wszystko jest takie jakie się wydaje, nie można patrzeć na pozory. Interesujące wydało mi się również debatowanie nad winą herosów, dokładniej nad tym, czy ona w ogóle istnieje. Bogowie podejmowali różne decyzje i oczywiście uzasadniali je, niemniej niektóre poglądy dają do myślenia. Naturalnie lekturę tę, jak i cała serię, polecam nie tylko fanom Percy'ego, ale również tym, którzy są zafascynowani mitologią i z chęcią czytają historie z gatunku fantastyki. Z tą pozycją po prostu należy się zapoznać!
„- Mroczny – powiedziałem z ulgą, ale też lekkim poirytowaniem. - Jest środek nocy!
Pegaz prychnął: - Niezupełnie, szefie. Jest piąta rano. Czemu jeszcze nie śpisz?
- Ile razy mam ci powtarzać? Nie nazywaj mnie szefem.
Jak sobie życzysz szefie. Ty tu rządzisz. Jesteś moim ulubieńcem.”
Moja ocena 9/10