Czy nie zdarza się Wam mieć poczucie, że wokół Was dzieją się dziwne rzeczy? Jakieś niewytłumaczalne zjawiska? Może nawet paranormalne? Albo niezbyt dobrze ukryte kłamstwa? Intrygi? Jako ludzie mamy gigantyczną wyobraźnię, którą jeśli tylko dostatecznie chcemy, jesteśmy w stanie wykorzystać, by wprowadzić w życie różne szalone pomysły – podyktowane najróżniejszymi powodami. Dla nas może i są logiczne, ale dla innych mogą wydawać się ekstrawaganckie, bezsensowne lub właśnie dziwne. Być może właśnie w tej chwili ktoś jest powodem zdumienia innej osoby. Kto wie...
Erik wraz z babcią i niestety z Zimmerem udał się do Francji na zjazd dinozaurów... No dobrze – na zjazd bardzo starych absolwentów Sorbony. Zdecydował się na tak nudny wyjazd ze względu na niepokojące zjawiska i wydarzenia, które były wykierowane w niego. Może nie byłoby tak źle, gdyby nie obecność Zimmera. On zawsze wszystko niszczy i utrudnia. Niemniej los jest przewrotny, więc Erik szybko zdaje sobie sprawę, że wyjazd niesie ze sobą różne pasjonujące możliwości. A szczególnie jedną. Na imię jej Cloé i jest przepiękną oraz mądrą dziewczyną. Idealną, by od razu się zakochać, co też właśnie robi Erik. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie zdarzenia tragiczne i przyprawiające o dreszcz. Erik po raz kolejny będzie musiał zmierzyć się z niebezpieczeństwem i rozwikłać zagadkę. Czy uda mu się to? Czy dziewczyna odwzajemni jego względy?
Nie dane mi czytać książek w odpowiedniej według zaplanowanego cyklu kolejności, dlatego przygodę z Erikiem rozpoczynam od czwartego tomu. Zanim zaczęłam czytać tę powieść, byłam niezmiernie ciekawa, co z w niej zastanę. Cykl "Detektyw Erik Vogler" jest połączeniem literatury młodzieżowej wraz z kryminałem. Uważam, że każdy z tych dwóch gatunków niesie ze sobą wiele trudności i połączenie ich zgrabnie jest nie lada wyzwaniem. Czy udało się to pisarce?
Może zacznę w tradycyjny sposób od stylu, który jest wybitnie łatwy w odbiorze. Oczywiście literatura młodzieżowa powinnam utrzymywać pewną dozę łatwości podczas czytanie, lecz niekiedy wyczuwałam całkowicie niepotrzebny infantylizm. Na szczęście byłam w stanie przymknąć na to oko, gdyż dyskretny dowcip dawał mi powody, by zapominać o wielu wadach. Naprawdę już dawno nie poczułam, żeby jakaś książka sprawiała, że powoli na moich ustach pojawi się subtelny uśmiech, a iskierki rozbawienia pojawią się w moich oczach. Szkoda tylko, że dość często gubiłam się w narracji i nie byłam pewna, kto w danej chwili mówi lub komu towarzyszymy, co niezmiernie mnie irytowało.
Początki powieści zachwycały mnie, ponieważ wyczuwałam bardzo ciekawy, wyróżniający się niesztampowością klimat. Dobrze, że pisarka ma taki charakterystyczny znak rozpoznawczy. Choć też warto zwrócić uwagę na intrygujący zabieg pochodzący już między innymi z dzieł Agathy Christie. Jestem przekonana, że autorka zafascynowana fenomenem królowej kryminałów, postanowiła zainspirować się i zamknąć swój wykreowany świat, opierając się na wydarzeniach odbywających się na jednej posesji, czerpiąc z przeszłości bohaterów. Choć na pewno czułabym, że obraz zdarzeń jest o wiele bardziej głębszy, gdybym lepiej znała przeszłość Erika i jego bliskich. Na pewno powrócę do pozostałych tomów, by mieć taką możliwość.
Jak pierwszą częścią książki, byłam mocno zachwycona, to druga mocno mnie rozczarowała. Koło połowy cała fabuła gwałtownie i w sposób nieuzasadniony zaczyna przyśpieszać. Historia nabiera zawrotnego tempa, gdzie wiele wątków zaczyna ginąć, by następnie pojawiły się niespójności i niesatysfakcjonujące mnie rozwiązania fabularne. Żałuję, że pisarka nie pozostała przy pierwotnym tempie i nie wydłużyła opowieści na rzecz bardziej rozbudowanych wątków.
Parę słów należy też rzec na temat wątku romantycznego, który co prawda należał do naiwnej relacji, ale pozostawał przy tym uroczy i łapiący za serce. Sam Erik jest postacią pod każdym względem niestandardową i niekoniecznie sympatyczną. Osobiście polubiłam go i kibicowałam mu na każdym kroku, jednakże jestem w stanie bez większych problemów wyobrazić sobie, że wielu czytelnikom nie przypadłby do gustu. Taki zabieg cenię całym sercem, ponieważ żeby się na niego zdecydować, należy posiadać pisarską odwagę.
Jednak młodzieżowe powieści mają to do siebie, że powinny poza rozrywką nieść też jakieś moralizujące wartości. Ten tom "Detektywa Erika Voglera" nie różni się pod tym względem. Możemy obserwować, jakie konsekwencje niosą ze sobą nasze wybory. Wydawać by się mogło, że to tylko te wielkie mają bezpośredni wpływ na nasze życie i życie innych ludzi. Tymczasem nawet najdrobniejsze decyzje mogą zapukać do nas po latach i zażądać zapłaty. Najlepszym dowodem tego jest pojawiający się w powieści motyw zemsty, który należy do wyświechtanych, lecz nadal pozostaje istotny.
"Detektyw Erik Vogler i (nie)prawdziwa dziewczyna" dostarczył mi odczuć godnych rollercoastera. Najchętniej oceniłabym oddzielnie pierwszą część powieści, a następnie drugą. Ta nierównomierność zaburza obraz całości i nie pozwala mi uczciwie powiedzieć, że książka podobała mi się. Zbyt wiele aspektów zostało niedopracowanych.