Książka "Pocałunek demona" rzuciła mi się w oczy zaraz po jej premierze, ale non stop się wahałam, gdyż cena była naprawdę wysoka jak na trzysta parę kartek a wydawnictwo nie sprawdzone, wiec ucieszyłam się na okazję wymiany za tą właśnie książkę. Czekała ona długo na swoją kolej aż w końcu nadszedł ten dzień kiedy zorientowałam się, że tak nie przeczytam tego teraz to wyślę dalej nie przeczytane. Zaczynam czytać. Czytam i czyta... i mam wrażenie deja vu (przepraszam za brak tych specjalistycznych kreseczek xD)... gdzieś to już wcześniej czytałam...
"Paulina spojrzawszy na kartki w owej książce nagle spojrzała na nią z niesmakiem, założyła zakładką i zamknęła bo miała dosyć.
- Cholernie wierna kopia "Zmierzchu"..."*
Tak mniej-więcej przedstawia się moje zdanie o tej książce.
Dawn nie ma rodziców. Jest wychowywana przez wuja i ma wszystko czego chciałaby każda nastolatka oprócz tego czego sama by chciała - miłości i ciepła domowego ogniska, gdyż wuj albo jest surowy albo go nie ma. Do jej szkoły, przybywa tajemniczy i seksowny dla większości, dla niej arogancki i bezwstydny Julian DuCraine, przystojny chłopak zachowujący się jak dupek. Jednak mimo tego z jaką rezerwą go traktuje istnieje między nimi jakieś tajemnicze przyciągnie, wcale nie zadowalające Dawn. Mówią jednak, że od nienawiści do miłości mniej niż jeden krok i za jakiś czas ma się przekonać o tym również Dawn, której uczucia drastycznie się zmieniają względem chłopaka. Jednak jak na "mhrocznego faceta" przystało, Julien skrywa pod powłoką normalnego chłopaka straszny sekret, który zaprowadzi dziewczynę prosto w świat Lamii i wampirów...
Zacznijmy może od tego, dlaczego zasugerowałam, że jest to świetna kopia "Zmierzchu", skoro poniższe krótkie streszczenie wcale tego nie odzwierciedla. Tam po prostu... wszystko było tak podobne. No może jedynie Edward i Julien byli swoimi przeciwieństwami. Dawn od początku pała do chłopaka nienawiścią, ale czytając o niej, mamy wrażenie jakby autorka na siłę próbowała ją wprowadzić. Nie czujemy tego emanującego od książki gniewu i nie przezywamy go razem z bohaterką. W powieści pani Meyer Edward ratuje Bellę przed autem, tu przed spadającymi "klamotami", potem szukanie w internecie informacji o wampirach... było tego zdecydowanie więcej ale książkę czytałam dawno, wiec nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć. Lynn Raven, wprowadzając nutkę oryginalności (która już jest prawie w każdej książce) chciała nadać książce mroczny klimat i wciągnąć czytelnika. W moim przypadku zdecydowanie jej się to nie udało.
Bohaterowie są w miarę dobrzy, ale wszystko skupia się tak naprawdę tylko na Julienie i Dawn, ewentualnie na jej wuju. W "Zmierzchu" przynajmniej mieliśmy różnorodność postaci! Dawn jest nijaka i odstrasza swoim zachowaniem na kilometr, za to Julien zapewne miał być mroczny oraz seksowny ale zdecydowanie taki nie był. No, może dla osób które (nie mam pojęcia jak) wciągnęły się w tej książce, ale ja po jej skończeniu po prostu zamknęłam i po prostu zwisało mi co dalej będzie, co się dziać będzie z bohaterami. Nienawidzę tej cechy w książkach. Bohaterowie to rzecz najważniejsza.
Jeżeli chodzi o ogólny klimat książki, to powiem, że chwilami jest nawet udany. Mamy przeczucie, ze zaraz stanie się coś strasznego, że jest tam jakaś tajemnica, choć też denerwowało mnie to, jaka Dawn była niedomyślna. Okropnie mnie tym denerwowała. W sporej mierze także akcja rozgrywała się w szkole, co jest dla mnie minusem, chociaż gdyby to jeszcze było rozegrane w ciekawy sposób...
Co do oprawy graficznej, tu także się polscy graficy nie postarali. Nie jest najgorzej, ale patrząc na okładkę mi przynajmniej, nasuwa się wyobrażenie mrocznej i namiętnej książki a nie można określić jej takimi przymiotnikami. Po prawej umieściłam książkę, nie mam pojęcia jaką, bo tytuł jest po niemiecku, ale jest ona tak piękna, że okropnie chciałabym mieć ją na półce! W środku nie mamy żadnych "bajerów" a książka jest ciężka i ma większy format niż normalna. nie widzę tu plusów.
Podsumowując, "Pocałunek demona" autorstwa niemieckiej pisarki Lynn Reven, to dla ceniących sobie naprawdę dobre i oryginalne powieści totalna strata czasu. Po prostu otwarcie nie polecam tej książki nikomu, gdyż spotkanie z nią nie było przyjemnością nawet w najmniejszym stopniu. Daję "Pocałunkowi'" ocenę 3/10 za te momenty z klimatem i nie mam zamiaru czytać następnych części, z których druga powinna się pojawić w tym roku. 40 zł (skąd ta śmieszna kwota?!) wydane w błoto.
* są to moje osobiste odczucia XD
Oryginalny tytuł: Der Kuss des Kjer
Numer tomu w serii: I
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Foka
Rok wydania: 2011
Ilość stron: ok. 360
Cena det.: 39.90