Na (Nie)Umarłych czekałam kilka ładnych miesięcy. Nie mogłam się wprost doczekać, aż pierwszy tom powieści trafi na półki księgarń, więc gdy tylko dostałam paczkę z mojej ulubionej księgarni prawie oszalałam z radości. Nie, co dzień dostaje się książkę, na którą się czeka, prawda?
Po rozpakowaniu paczki długo przyglądałam się przepięknej okładce, po czym przekartkowałam książkę, która owionęła mnie swoim niepowtarzalnym zapachem. Szkoda tylko, że piękna okładka nie do końca zrekompensowała mi rozczarowanie nieco zbyt tkliwą i przewidywalną fabułą.
Pomysł na książkę był niesamowity, bo oto autorka zamiast napisać powieść o krwiożerczych wampirach, rozkochanych w śmiertelnikach aniołach, czy nieszczęśliwych wilkołakach zaserwowała czytelnikom opowieść z wątkiem kryminalnym w tle oraz o miłości śmiertelniczki do, uwaga, nieżyjącego chłopaka, czyli brutalnie rzecz ujmując, do zombie.
Czytelnik od pierwszej strony zostaje wciągnięty do tajemniczego świata (Nie)Umarłych, którzy zostali ‘zamordowani’ w dość dziwnych okolicznościach. Według policji jak i mieszkańców niewielkiego miasteczka Ellerton, każda sprawa została wyjaśniona:
Jonas – rozbił się na monocyklu, Arizona – popełniła samobójstwo, Summer – zginęła przez przypadek w trakcie strzelaniny, a Phoenix (chłopak głównej bohaterki, Dariny) został ugodzony nożem w trakcje bójki, wskutek czego wykrwawił się w szpitalu.
Jednak to nie do końca prawda.
Dusze zamordowanej czwórki nie mogąc zaznać spokoju zostają sprowadzone na ziemię. W taki sposób stają się niesamowicie pięknymi i doskonałymi pod każdym względem (Nie)Umarłymi, którzy mają tylko rok, aby dowiedzieć się, co było przyczyną ich śmierci.
Myślałam, że pierwszy tom będzie dotyczył Jonasa, tak by wskazywał na to sam podtytuł cyklu, ale niestety nie. Czytelnik na samym początku poznaje zrozpaczoną Darinę, która po stracie ukochanego nie może znaleźć sobie miejsca na świecie. Przemierza obrzeża miasteczka, aż w końcu trafia na wzgórze, na którym znajduje się niemalże stuletnie domostwo. Jej tkliwe rozmyślania na temat Phoeniksa przerywa odgłos trzaskania drzwi targanych wiatrem. Darina, nie mogąc pohamować swojej ciekawości podkrada się do starej stajni i wchodzi do środka, a tam? Widzi swojego ukochanego. Całego, zdrowego i… żywego!
Uszczęśliwiona i jednocześnie przerażona faktem, że właśnie zobaczyła swojego nieżyjącego chłopaka, a także pozostałą trójkę ‘zamordowanych’ uczniów ucieka ze stajni, ale od tamtej pory cały czas rozmyśla o tym, co zobaczyła. W tym momencie powieść nabiera tempa.
Darina postanawia wrócić na tajemnicze wzgórze i odszukać swojego ukochanego.
Jest tylko jedno, ale, aby Darina mogła się spotykać z Phoeniksem musi pomóc Jonasowi odkryć tajemnicze przyczyny jego śmierci i ma na to tylko dziesięć dni. Jeśli nie uda jej się rozwikłać tajemnicy śmierci chłopaka cała czwórka wróci do zaświatów i będą cierpieć katusze.
Darina jest jedyną osobą, której ufają (Nie)Umarli, wszystkim innym ludziom nie pozwalają zbliżyć się do ich siedziby na wzgórzu. Każdy, kto zaszyje się w okolice zamieszkaną przez zmarłych zostaje zaatakowany przez tajemnicze siły, a pamięć owego kontaktu zostaje wymazana. Pozostaje tylko mgliste wspomnienie łopotu skrzydeł, widoku czaszek i nieznośny niepokój. Przerażeni mieszkańcy postanawiają wyjaśnić tajemnicę dziwnych zjawisk, co utrudnia Darinie i (Nie)Umarłym odkrycie prawdy.
Jak już wspomniałam pomysł na książkę jest nieprzeciętny i na pewno jedyny w swoim rodzaju. Powiew świeżości w literaturze fantasy dla młodzieży.
Wszystko pięknie ładnie, gdyby nie fakt, że główna bohaterka jest boleśnie infantylna i zwyczajnie przygłupia. Zaślepiona miłością, (jeśli miłością można nazwać wzdychaniem za tylko i wyłącznie wyglądem chłopaka) chorobliwie przypomina mi znienawidzoną Bellę. Jej ulubionym zajęciem jest rozpływanie się w ramionach (Nie)Umarłego, całowanie jego zimnych warg i planowanie wspólnej przyszłości, której się nie doczekają, bo Phoenix ma tylko rok, aby rozwikłać zagadkę swojej śmierci. Po tym czasie wraca w zaświaty.
Poza tym, według mnie, autorka za bardzo skupiła się na wątku Dariny i Phoenixa, a za mało poświęciła czasu Jonasowi, który przecież miał być głównym bohaterem opowieści. To i ckliwa Darina, kochająca (Nie)Umarłego z racji na jego olśniewający wygląd skutecznie popsuły mi przyjemność czytania. Nie mogę jednak powiedzieć, że powieść jest do niczego, bo pomysł, jak już wspomniałam, jest niesamowity. Jednak to początki(chyba) twórczości autorki, więc mogę wybaczyć jej takie ‘błędy’ i mogę tylko liczyć, że kolejne tomy będą zdecydowanie lepsze i zadowolą nawet taką marudę, jak ja.