Było to moje pierwsze spotkanie z Panem Chmielarzem i jakże niezwykłe.
„Żmijowisko” to historia opowiadająca o grupie znajomych, którzy w czasie wakacji wybierają się wraz ze swoimi rodzinami do agroturystyki. W trakcie wypadu znika młoda dziewczyna – córka jednego z małżeństw. Zaczynają się poszukiwania lecz po zaginionej ani śladu. Mija rok od tych tragicznych wydarzeń, ojciec zaginionej Ady wraca do Żmijowiska i po raz ostatni próbuje odnaleźć odpowiedź na pytanie co się stało z jego córką?
W tej książce mamy okazje zaglądnąć do głów naszych bohaterów oraz poznać instynkty jakie nimi kierują w trakcie tak ekstremalnych zdarzeń. Musze przyznać, że portrety psychologiczne bohaterów są bardzo dopracowane i chapeau bas dla Pana Wojciecha. Większość postaci bardzo sprytnie udawała kogoś, kim naprawdę nie jest. Dopiero z czasem poznawaliśmy ich prawdziwe „ja”. Niemniej jednak, z tą książką mam tzw. love-hate realtionship. W momencie gdzie stała się bestsellerem ja mam pewne wątpliwości. Książka kryminalna licząca 480 stron niestety nie miała wartkiej akcji. Wiele wątków było z lekka rozgrzebanych i porzuconych co wprowadziło moim zdaniem zamieszanie w fabule. Były momenty, w których akcja nabierała tempa i ni stad ni zowąd się urywała. Być może było to spowodowane formą książki, gdyż jest ona podzielona na trzy części: wtedy, pomiędzy i teraz. Niestety, nie jest to mój ulubiony zabieg, ale myślę że to po prostu kwestia gustu.
Trzeba też mieć na uwadze, że jest to kryminał psychologiczny, który rządzi się nieco innymi prawami niż standardowy kryminał.
Zakończenie uważam za jeden z najważniejszych elementów książki kryminalnej. Twist jaki tam wprowadził autor wyrwał mnie z butów! Przecierałam oczy ze zdumienia jednocześnie zbierając szczękę z podłogi, gdy dowiedziałam się co tak naprawdę zaszło tej feralnej nocy. Natomiast, samo zakończenie książki było dla mnie zbędne a z tyłu głowy miałam coś w stylu: no i po co to? Jest to książka, która bardzo mi się dłużyła. Dobrnęłam do końca tylko dlatego, że chciałam dowiedzieć się co się stało z zaginioną, niż wynikało to z samej chęci czytania niestety. Czy było warto brnąć przez 460 stron tylko po to by doznać takiego szoku na ostatnich dwudziestu? Ciężko powiedzieć - i tak i nie.
Są rzeczy, które w książce bardzo mi się podobały. Muszę przyznać, że Pan Chmielarz jest mistrzem rzucania „okruchów” w trakcie fabuły, na które tak na prawdę nie zwracamy uwagi. Czytając mamy wrażenie że to zbędne szczegóły, które tylko maja za zadanie wypełnić fabule, jednak na końcu książki te wszystkie zbędne szczegóły tworzą jedną zaskakującą całość a czytelnik zachodzi w głowę: jak mogłem tego nie wyłapać?! Majstersztyk!
Kolejną rzeczą jaką cenię sobie w książkach to moment, w którym autor zmusza mnie do przemyśleń. Książka zwraca uwagę na wiele ważnych aspektów naszego życia, takich jak nieudane małżeństwo, rasizm czy też pogoń za pieniądzem . Zdałam sobie sprawę jak możemy się zmienić, jakie instynkty budzą się w nas jeśli chodzi o przetrwanie i własne dobro. Jak łatwo jest nam osądzać drugą osobę mimo tego, że nie mamy pojęcia co tak naprawdę przeszła. Odnoszę wrażenie, że tytuł ma drugie dno, nie chodzi tu tylko o nazwę miejscowości do której udali się bohaterowie, ale o tytułową żmiję która siedzi głęboko w każdym z nas. Czasami ze strachu możemy wypuścić z siebie tyle jadu tylko po to by przetrwać, nie zwracając uwagi na losy drugiej osoby. Książka zdecydowanie zostanie ze mną na dłużej i dziękuję autorowi ze skierował moje myśli właśnie w tę stronę, abym mogła się zastanowić czy aby sama nie zmieniam się w tytułową ”Żmiję”.
Moja finalna ocenę zawre w tym zdaniu:
Czy jest to dobra książka? Zdecydowanie. Czy zasłużyła na bycie bestsellerem? Niekoniecznie.