II wojna światowa jest jednym z najczęściej występujących w powieściach wątków historycznych. Jest to bardzo wdzięczny temat, za jego pomocą można ukazać bohaterstwo, tragedię oraz niezwykłe cechy charakteru stworzonych przez siebie postaci. Świadomość historyczna dotycząca tego okresu nie jest dobra, powszechnie znane są tylko najważniejsze momenty tego okresu. Z tego względu na szczególną uwagę zasługują teksty kultury, które ukazują swoim odbiorcom mniej popularne wątki tego konfliktu. Jeśli chodzi o polskie lotnictwo, to szczególne miejsce w świadomości wszystkich Polaków zajął działający na terenie Wielkiej Brytanii Dywizjon 303. Remigiusz Mróz, w swojej najnowszej książce zatytułowanej ,,Turkusowe szale" postanowił przybliżyć losy innej formacji wojskowej działającej na obczyźnie - 307 Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego ,,Lwowskich Puchaczy".
Akcja tej powieści rozpoczyna się w 1940 roku w Squires Gate. Grupa polskich lotników, czekająca na sformowanie dywizjonu, do którego mieli zostać wcieleni, odbywa konieczne szkolenia. Nie są oni zainteresowani podnoszeniem swoich umiejętności w zakresie znajomości języka angielskiego i topografii państwa, na terenie którego będą walczyć, chcą walczyć. Ich sytuacja poprawia się, gdy Feliks Essker i Leon Merowski biorą sprawy w swoje ręce i wyruszają na samozwańczą misję. Od tej pory zadaniem Polaków jest patrolowanie wyznaczonego terenu w nocy i zmaganie się z trudami dnia codziennego za dnia, tymczasem ich szeregi zaczynają topnieć. Z czasem okazuje się, że nie jest to dziełem przypadku, ani wrogich samolotów. W bazie czai się szpieg.
Niemalże wszyscy bohaterowie tej książki to żołnierze, nic więc dziwnego, że posługują się oni wojskowym żargonem. Jego szczególną odmianą są maksymy pułkownika Tritcharta, które towarzyszyły bohaterom podczas każdej większej akcji, wizyty w barze, czy koleżeńskiej kłótni. Poza akcentem humorystycznym, ukazują one przywiązanie żołnierza do swojego pierwszego przełożonego czy też, jak w tym przypadku, szanowanego szkoleniowca. Jest to wyraz starego żołnierskiego, choć niekoniecznie eleganckiego, etosu. Przedstawicielem starej wojskowej szkoły jest major Żyro. Jego nieco przerysowana postać wzbudziła we mnie wiele sympatii, trzymałam kciuki za to, by do końca lektury okazał się on tak kryształowo uczciwy, jak na jej początku. Poza tym, styl wypowiedzi, którym się posługiwał, stanowił miłą odskocznię od nieco irytującego pod koniec wojskowego żargonu.
Głównym bohaterem tej książki jest Feliks Essker, to głównie jemu towarzyszymy podczas poznawania akcji tej książki, chociaż poczynania podporucznika nie są jedynym planem fabularnym tej powieści. Losy Esskera przestają być najważniejsze, gdy na pierwszy plan wysuwają się dramatyczne poszukiwania grasującego w bazie szpiega. Akcja tej książki rozgrywa się bardzo szybko, głównie z powodu braku ,,nadprogramowych" opisów. Remigiusz Mróz nie lubi stosować opisów i dał temu wyraz również w swoich książkach z serii ,,Parabellum". Jego czytelnicy poznają dokładniej dane miejsce, postać czy przedmiot tylko wtedy, gdy jego wygląd odgrywa znaczącą rolę dla rozwoju akcji książki.
,,Turkusowe szale" mogę polecić osobom ceniącym autora za jego poprzednie książki, z pewnością nie zawiodą się oni na tej powieści. Tym, którzy nie mieli z nimi do czynienia rekomenduję ,,Turkusowe szale" jako sensacyjno-historyczną powieść popową. Dlaczego popową? Dlatego, że jest to książka, którą czyta się niezwykle szybko, autor nie wymaga od czytelnika poważnej wiedzy historycznej, to on ją podaje i to w pigułce bardzo łatwej do połknięcia. Profesjonalny historyk lub po prostu osoba żywo interesująca się historią z pewnością potraktują ją jako przyzwoitą powieść rozrywkową zgodną z ich zainteresowaniami. Moimi też.