Icebreaker A. L Graziadei to literatura młodzieżowa, po której spodziewałam się lekkiej, wesołej historii z cudownym motywem hate to love. Ten zawsze sprawdza się wtedy, gdy potrzebujemy relaksu i odpoczynku. Jednak czym zaskoczyła mnie osoba autorska? Dlaczego takie opowieści są ważne?
ON i ON.
Jest ich dwóch. Obydwaj walczą o miejsce w rankingu, które da im świetlaną, sportową przyszłość. Jednak jakże odnaleźć się w tak homofobicznym i maczystowskim świecie? Każdy z nich ma swoje demony, z którymi toczy nierówną walkę. Mickey i Jaysen w jednym stali domu hokeja, parafrazując słynny utwór. Czy rywalizacja jedynie dzieli? Kiedy rodzi się uczucie? Wszyscy wiemy, że od nienawiści do miłości jest cienka granica... Odwieczny rywal, presja o najlepsze uderzenia, mecze i treningi hokeja, które są oceniane przez profesjonalistów. Wyścig z czasem – tylko co jest nagrodą? Pierwsze miejsce w rankingu, czy może uczucie?
„- Niech to – komentuje Zero i traca mnie łokciem – Wy dwaj schowajcie ego do kieszeni, jasne? Niepotrzebne nam wstrząśnienie mózgu.”
Ta książka jest dla mnie zaskoczeniem.
Spodziewałam się lekkiego romansu między dwoma chłopakami, w których buzuje testosteron, a rywalizacja przenosi się do codziennego życia, przez co lecą iskry w męskiej szatni. Otrzymałam opowieść, która jest niezwykle mądra. Osoba autorska porusza takie tematy jak depresja, brak samoakceptacji, coming out, próby komunikacji z drugim człowiekiem, niezależnie czy w związku, czy przyjaźni i jak ważna jest jedność drużyny. Był moment, na którym pojawiły się łzy w oczach. Każdy z nas miał swoją drogę życiową, swoje przeboje, upadki i wzloty, ale najstraszniejsze dla czytelnika widzieć poniekąd młodszą wersję siebie. Nieważne, w której przestrzeni i co Cię łączy z bohaterem. Ta książka może być prezentem dla Waszego przyjaciela i wstępem do rozmowy, że jest Ci źle, że chcesz jej/jemu coś powiedzieć.
„- Kiedy się ostatnio uśmiechałeś? – rzuca. Przesuwam go biodrem i zyskuje wystarczająco dużo przestrzeni, by posłać krążek do Zero.”
Hate to love
Mam małe zastrzeżenia do romansu. Zdecydowanie wolę, gdy uczucie rodzi się stopniowo, a przekomarzanie się jest główną częścią relacji. Między chłopakami zabrakło mi tej chemii, tego dreszczyku emocji, spadło napięcie, gdy ich znajomość nagle diametralnie zmieniła się na plus. Jednak myślę, że nie to jest ważne i istotne w tej książce. Mówienie/pisanie i trudnych rzeczach w tym momencie jest ważniejsze niż tempo relacji. Dzięki prostocie języka, naturalnej rzeczywistości chłopaków w nastoletnim wieku wiele osób poczuje jedność i tę nić porozumienia z Mickiem czy Jaysenem. Każdy z nich ma swoje demony, z którymi toczy nierówną walkę. Niech depresja nie będzie tabu, niech orientacja nikogo nie definiuje. Tak byłoby idealnie... Każdy z nas ma inny mechanizm obronny i ucieka od problemów, dla nas to pewnie książki, ale książki mogą być też językiem, przekazaniem wiadomości do najbliższych. Niech Icebreaker będzie wstępem do rozmowy, jeśli komuś ciężko jest powiedzieć to, co mu leży na sercu.
„Zajmuje miejsce na końcu kolejki za bramką i czekam, aż dołączy do mnie Cauler. Serce mi wali jak młotem. W tej rundzie strzał Cauler odbija się od poprzeczki, co jednak ani trochę go nie peszy.”
Icebreaker młodzieżówka, która zaskakuje!
Jeśli szukacie książki z przystępnym językiem sportowym wątkiem i motywem hate to love, Icebreaker będzie dla Was idealny. Wiele czytelników zwraca uwagę na poruszane tematy, próbuje odnaleźć siebie w bohaterach czy treści książki. To też jest forma dialogu, zwłaszcza jeśli książka skłania do przemyśleń. Osoba autorska starała się pokazać homofobię, depresję czy próbę akceptacji samego siebie w przystępny i prosty sposób. Nie będzie to książka, która zrelaksuje, ale właśnie zwróci uwagę na to, co ważne.