Stereotypowo, jeśli w USA dzieje się coś dziwnego to jest to zawsze wina Rosji.
"Coś" zaczyna atakować ludzi – gdy tylko na TO spojrzą wpadają w szał, zabijają bliskich i samych siebie. Dlatego ludzie przestają wychodzić z domów, zasłaniają wszystkie okna, siedzą zabarykadowani w domach, a gdy już muszą wyjść zasłaniają oczy. Malorie początkowo była bardzo sceptyczna co do doniesień dotyczących ataków szału i tajemniczego "Czegoś", ale z biegiem czasu przekonuje się, że musi mieć zamknięte oczy. Gdy zaczyna się panika główna bohaterka dowiaduje się, że jest w ciąży i w takich dziwnych czasach przyjdzie jej urodzić i wychować dziecko a przede wszystkim zapewnić mu bezpieczeństwo.
To jest jedna z trudniejszych dla mnie ocen – książka ma plusy i minusy takie, że wzajemnie się równoważą i sama nie wiem co mi z tego wychodzi.
Z jednej strony autor ciekawie buduje napięcie, przeskakując między wydarzeniami aktualnymi a przeszłością, czyli momentem kiedy wszystko się zaczęło. Dowiadujemy się, że zagrożenie trwa już prawie 5 lat, ale w dalszym ciągu nie jest wyjaśnione co jest przyczyną gwałtownych ataków samounicestwienia. Nie wie tego czytelnik, nie wiedzą też bohaterowie i to wprowadza w odpowiedni nastrój niepokoju, lęku, ale też ciekawości. Książka wciąga, jest napisana prosto i czyta się ją bardzo szybko, pewnie dlatego że jest stosunkowo krótka.
Autor dużą część książki poświęca opisom tego jak Malorie "wytrenowała" swoje dzieci. Jest to chyba jedyne słowo jakim można określić to, czego je uczyła. Nie nadała im imion i właściwie nie wiemy dlaczego – nie chciała się do nich przywiązywać, czy bała się o ich bezpieczeństwo? Dość drastycznymi metodami uczyła je radzić sobie bez patrzenia – kazała im budzić się bez otwierania oczu, nasłuchiwać różnych dźwięków i nazywać je. Brakuje w jej relacji do dzieci jakichkolwiek matczynych uczuć, czułości, jak nauczycielka każe im przetrwać, nie tłumacząc niczego.
Z drugiej strony miałam wrażenie, że autor czasem popada w śmieszność. Bez większych spoilerów, ale naprawdę niewykwalifikowani ludzie musieli odbierać dwa porody na raz? Już nie mówiąc o tym, że Malorie chce aby włączono jej do porodu muzykę, gdy wokół zaczynają się dziać dziwne, niebezpieczne rzeczy. I w ogóle cała niekonsekwencja bohaterki – ja tego nie rozumiem, początkowo tak sceptyczna później popada w paranoje, z kogoś kto ledwo sobie radzi staje się najsilniejszą z całego grona. Mamy też luki w fabule no i przede wszystkim zakończenie, który mnie bynajmniej nie usatysfakcjonowało a nawet rozczarowało, bo mam wrażenie, że autor zrobił sobie po prostu miejsce na ewentualną kontynuację.
Ta jak pisałam, ciężko mi ocenić książkę, która ma wiele wad i niedociągnięć, ale ostatecznie wciąga. Trochę można ją zaliczyć do kategorii guilty pleasure. Nie powiem, że polecam tę pozycję, ale też nie zniechęcam, ostatecznie nie jest tak źle. Ciekawa jestem co netflix zrobił z tą książką, bo już wiem, że aktorka grająca główną bohaterkę w ogóle mi nie pasuje do tej roli, ale mogę się mylić.