Nie odstępuj ode mnie to powieść psychologiczno – obyczajowa poprzedzająca słynne ostatnio Okruchy codzienności.
Do małego miasteczka w Nowej Anglii przybywa nowy pastor Tyler Caskey wraz ze swoją żoną Lauren. Wszystkie oczy zwrócone są na nowo przybyłych i wiadomo, że zostaną oni poddani surowej ocenie. Wiadomo, nie łatwo jest wejść do szczelnie zamkniętego środowiska, zdobyć zaufanie i szacunek. Lauren całkowicie różni się od wszystkich członków społeczeństwa, jako pochodząca z bogatej rodziny, rozpieszczona i spędzająca czas głównie na zakupach nie potrafi odnaleźć się wśród Kółek Dobroczynności czy Kółka Religijnego. Jest zbyt napuszona, zbyt wytworna i wyniosła. Tyler - mężczyzna zwracający uwagę, przystojny i młody stara się za wszelką cenę wkupić się w łaski mieszkańców.
Oboje są dla, zmęczonych życiem i codziennymi problemami, mieszkańców zbyt doskonali, zbyt błyszczący i idealni. Oni źle się czują w obecności kogoś tak kryształowego. Muszą mieć pastora – człowieka, jak oni, który ich zrozumie, a nie wygłosi nowatorskie niezrozumiałe kazanie. Mimo wszystko Tyler stara się.
Wszystko zmienia się, kiedy żona pastora umiera, a on zostaje sam z dwiema córkami. Nagle, pogrążony w żałobie, nie jest w stanie znaleźć wspólnego języka z nikim z wiernych jego kościoła, nie potrafi się z nimi porozumieć. Przemęczony, targany wątpliwościami i nie może zapanować nad swoimi słabościami. Nie wie też jak zadbać o starszą córkę, która zamyka się w sobie, przestaje mówić, staje się agresywna i wykazuje objawy niezrównoważenia i wrogości wobec wszystkich. Musi zmierzyć się teraz z samym sobą i przede wszystkim z istotą powołania do roli kapłana.
Autorka doskonale oddaje małomiasteczkowy, klimat w niezwykły sposób ujmując społeczność jako całość oraz bohaterów indywidualnie. Co ważne: bohaterów zwyczajnych, normalnych, nie upiększonych.
Miasteczko, jakich wiele, mieszkańcy żyją problemami nie tylko swoimi ale i problemami innych. Nie trudno więc o plotki, o skandale, o pomówienia. Tym bardziej, jeśli nareszcie można dokuczyć komuś, kto był tak idealny. Tym bardziej jeśli wyczuje się słabszy moment u kogoś, kto przecież powinien być silny, powinien być podporą dla innych. Ktoś był tak wspaniały, przez co zadzierał nosa i odstawał od innych, a teraz sprawia im zawód, więc kiedy można „coś znaleźć” na niego, to jak najbardziej, trzeba wykorzystać okazję. Jest to tym łatwiejsze, im więcej ma się własnych grzeszków i win. Najłatwiej jest oceniać innych.
Strout ukazuje jak działa zawiść ludzka. Pokazuje jak można zniszczyć człowieka, ale również jak błędnie można odczytać czyjeś intencje, pomylić się w ocenie i tym samym wyrządzić wielką krzywdę. Widzimy, do czego może posunąć się człowiek głęboko zraniony i nieszczęśliwy, a takich jest wielu w tej powieści. Na szczęście wskazuje też na siłę pojednania i wybaczenia. Daje nadzieję i wzrusza. Wiele jest tu wiedzy o człowieku, o jego naturze, o emocjach i pragnieniach, o nas samych…
Elizabeth Strout świetnie sprawdza się w powieściach obyczajowych. Cały wątek obyczajowości małego miasteczka w powieści Okruchy codzienności jest jeszcze bardziej rozbudowany, bogatszy o kolejne typy postaci. Uniwersalizm bije z obu tych powieści.
Polecam na powolne, leniwe popołudnie.