„ Nie oceniaj książki po okładce” głosi każdemu znane przysłowie, jednak do przeczytania tej książki skłoniła mnie właśnie okładka.
Będąc w księgarni, buszując między regałami z książkami i czując się jak w raju, moim oczom ukazała się niewiarygodnie piękna okładka która strasznie kontrastowała z tytułem tejże książki. Piękna kobieta, z podkreślonymi na krwistoczerwono ustami od razu rzucała się potencjalnym klientom w oczy. Tytuł już mniej, ale widząc te usta każdy kierował się w stronę regału akurat z tą książką. Podchodząc bliżej, uderzał nas kontrast tej okładki i zauważało się tytuł.
Prosektorium.
Aż mnie zdziwiło! Kto wpadł na tak kontorwersyjny pomysł by tak atrakcyją kobietę umieścić na okłądce książki o tak odmiennym tytule? Po raz pierwszy w życiu, kupując książkę kierowałam się okładką, bo nawet nie przeczytałam opisu książki, chciałam mieć niepsodziankę, sama zrozumieć czemu miał służyć ten chwyt marketingowy. Jak się później okazało - okładka była celowym zabiegiem która odnosiła się do wydarzeń ukazanych w książce.
„Prosektorium” to debiut Olgi Paluchowskiej – Święckiej i mam nadzieję że nie ostatnia. Z chęcią sięgnę po kolejne jej książki.
Dla mnie prosektorium to miejsce ostatniego spoczynku zmarłych, przed ich ostatnią pożegnalą podróżą. Nigdy nie zastanawiałam się jak funkcjonuje takie miejsce i proawdę powiedziawszy nie chciałabym tam pracować. Ale ja to ja.
Natasza, piękna i młoda studentka przeżywa trudne chwile w swoim życiu, pod wpływem impulsu przeprowadza się do nowego miasta, wynajmuje pokój, pracuje jako modelka i podejmuje dodatkową pracę w prosektorium. Jej głównym zajęciem jest wypełnianie kart osobom zmarłym. Mimo początkowej niechęci, wtapia się w zimny świat umarłych, jednocześnie oswajając się ze śmiercią. Zaprzyjaźnia się ze swoim szefem oraz z niektórymi pacjentami szpitala, który znajduje się blisko jej miejsca pracy. Przyjaźń z ciężko chorym ośmioletnim chłopcem, zmysłowa relacja z przyjaciółką a zarazem współlokatorką oraz uczucie jakim daży poznanego Rosjanina, dzadzą Nataszy nadzieję na odnalezienie swej tożsamości.
Z początku zastanawiałam się „ dlaczego na Boga Natasza - piękna modelka, przyjęła pracę w takim miejscu?” i im dalej zagłębiałam się w lekturze tym lepiej poznawałam jej intencje. Rozczarowanie, ból jakie zaznała ta dziewczyna uświadomiły mi że od „ złych chwil” nie możemy ucieć. To będzie podążało za nami jak bumerang. Lecz możemy sobie z tym poradzić. Tak jak zrobiła to Natasza, odnalazła swoją zagubioną tożsamość.
Olga Paluchowska - Święcka
Reasumując, książkę, uważam za udany debiut Pani Olgi, jednak momentami te filozoficzne monologi, mnie nużyły, jednak dostrzegam że wszystko zapewne ma swój cel. A jest nim wpłynięcie na odczucia czytelnika.Tak więc nie bójmy się mówić o śmierci i przemijaniu, gdyż do wszystkiego trzeba podejść z dystansem. Książkę naprawdę polecam, jest to wspaniała lektura opowiadająca o miłości, przyjaźni i przemijaniu.
Jeśli choć trochę zainteresowałą Cię tajemnicza Natasza – sięgnij po książkę.
Co dziwne, autorka nie ukończyła żadnej szkoły literackiej, wedle informacji zawartych na okładce książki, była to dziewczyna która z trudem ukończyła liceum, jednak obroniła tytuł doktora z mikrobiologii. Pracowała jako modelka, instruktorka taiji i mikolog w warszawskich szpitalach. Jednak mimo wszystko, książka jest napisana bardzo dobrze, wciąga nas w swój klimat i razem z główną bohaterką przeżywamy jej odczucia i w nas czytelniku emocje biorą górę.
I nie, nie żałuję że raz w życiu złamałam swoją złotą zasadę i oceniłam książkę po okładce.
Książkę ocenię w mej 5-cio stopniowej skali na 4,5.