Pierwszy tom nowej serii Diany Brzezińskiej.
Główną bohaterką, która będzie spajać kolejne części cyklu, jest moja ulubiona zołza czyli znana z tomu 3 serii o Wilczych Klonach, prokurator Gabriela „Gabi” Sawicka, wredna, bezczelna, arogancka i…, w zasadzie każda inna negatywna cecha charakteru, jaka tylko przyjdzie Wam do głowy będzie dobra by scharakteryzować bohaterkę. Towarzyszy jej dwóch panów: komisarze Jakub Klimek i Rafał Michalski, ten drugi również znany z tomu 3 serii o Wilkach.
Gabi, po kilku latach nieobecności, wraca do rodzinnego Szczecina, zajmuje stanowisko prokuratorskie i od razu zostaje rzucona na głęboką wodę. Trafia jej się duża sprawa, a w związku z nią równie spore kłopoty. Gabi jest skupiona na dojściu do prawdy i skazaniu winnych. Robi to za wszelką cenę, nie bacząc na metody, przepisy, etykę. Uważa, że „Nie czyni bezprawia, kto spełnia swą powinność” i w jej odczuciu, w prowadzeniu postępowania dozwolone są wszystkie chwyty jeśli mają one pomóc w rozwiązaniu sprawy. Jeśli sprawiedliwości ma stać się zadość. A sprawiedliwość to jedyne, w co wierzy Gabi. Teoretycznie. Bo w praktyce Gabi wybrała podążanie za sprawiedliwością jako tarczę na swoje własne problemy. Gabi bowiem ma słabości, skrywane sekrety i przeszłość traumatyczną nie mniej niż ci, których ściga. A wszystko to ukrywa za fasadą zimnej, zdystansowanej i gburowatej prokuratorki.
Nie przepadam za Gabrielą, ale…, na okładce książki umieszczono taki oto tekst: „Nie musisz jej lubić, ale na pewno nie będzie ci obojętna”. I coś w tym jest. Mimo całej mojej niechęci do pani prokurator nie byłam w stanie wyzwolić się spod jej niezaprzeczalnego uroku zimnej suki. To jedyna książka, przy której głośno, niemal co drugi akapit, komentowałam naganne zachowanie bohaterki. Nawet kilka przejawów ludzkich uczuć (stosunek do dzieci czy pomoc, jakiej udzieliła Michalskiemu) nie spowodowały ocieplenia jej wizerunku.
Wydaje mi się, że po raz pierwszy spotykam się w książkach z taką kreacją głównego bohatera (nie twierdzę, że tego nie ma, po prostu ja dotąd nie trafiłam na nic podobnego, a przynajmniej sobie nie przypominam). Zwykle główny bohater jest postacią pozytywną, dobrze się kojarzącą. U Diany tak nie ma. Wykreowanie zimnej, pozbawionej uczuć suki i obronienie tego wizerunku przez całą powieść jest, moim zdaniem, jednym z większych atutów tej powieści. Bohaterka, a może raczej antybohaterka, czyni tę powieść niesztampową, zwłaszcza że autorka zestawia postać wrednej, nieszanującej nikogo, porywczej Gabrieli z policjantem Rafałem Michalskim, człowiekiem z żelaznymi zasadami, pełnym moralności i szczytnych ideałów, a także pełnym spokoju, cierpliwości i opanowania.
Co do samej fabuły to nie jest ona jakoś niesamowicie nowatorska. Podobnych wątków było już mnóstwo, ale ja się tego nie czepiam bo zawsze szanują pomysły autorów na ich własne dzieło. Tak wymyślili i nie mnie z tym dyskutować. Dla mnie najważniejsze jest to, że autorce udało się mnie zaciekawić, sprawić, że nie mogłam rozstać się z bohaterami ani na chwilę, że zafundowała mi bezsenną noc. Powieść od początku do końca utrzymuje tempo i dynamikę akcji, nie miałam momentów, w których czułabym jakiś przestój czy nudę. Fabuła jest w sposób naturalny spójna.
Dużym atutem jest też fakt, że w książce nie ma zbędnych opisów, przydługich relacji z miejsc zbrodni czy szczegółowych opisów oględzin zwłok (w czym lubują się niektórzy pisarze kryminałów). Do niczego mi to niepotrzebne. Wolę krótko i na temat bo te fachowe określenia i terminy i tak mi nic nie mówią. Resztę potrafię sobie wyobrazić. W „Nie dopniesz swego” dostałam odpowiedni poziom szczegółowości bez straty na realizmie wydarzeń.
Całość napisana prostym (nie mylić z „ubogim”) stylem i łatwo przyswajalnym językiem. Nie znam się ani na procedurach policyjnych, ani prokuratorskich więc nijako z marszu przyjmuję końcowe wyjaśnienia autorki odnośnie tego, że w rzeczywistości nie wszystko wygląda tak jak opisała (przyjazd na miejsce zbrodni, szybkość rozpraw, itp.), ale ja się tego nie czepiam bo gdyby faktycznie napisała zgodnie z prawdą, nie pomijając żadnych procedur to byłaby nuuuuda i wyszedłby reportaż lub sprawozdanie ze zdarzenia. A ja nie tego oczekuję :)
Nawet jeśli niektóre wątki w trakcie czytania wydawały mi się nieprawdopodobne to, jak mówiłam, czuję się poinformowana o zasadności takich zabiegów i wolę takie zabiegi niż całkowitą poprawność w zamian za nudną fabułę.
To kolejna książka, w której autorka ukazuje swój krytyczny stosunek do polskich seriali kryminalnych paradokumentalnych. Ewidentnie ma z nimi problem :) Uważa, że są odrealnione i przekłamujące rzeczywistość. Stwierdzam to w oparciu o dwie książki, w których ten wątek się pojawił. W powieści jest taki epizod, kiedy Gabi czyta jakąś książkę z gatunku true crime i wówczas następuje wywód, że fikcję dopuszczała jedynie w filmach i serialach kryminalnych pod warunkiem, że nie były to polskie filmy i seriale kryminalne. "Drażniły ją częste w nich błędy oraz oderwanie od rzeczywistości, dlatego wybierała amerykańskie seriale o tej tematyce". Jak już pisałam w recenzji innej książki Diany, nie zgadzam się z tym zarzutem. To, co oglądamy w amerykańskich serialach kryminalnych jest równie nieprawdopodobne jak to, co widzimy w polskich. Różnica jest tylko taka, że te są polskie, a tamte są amerykańskie, więc a priori przyjmuje się, że muszą być lepsze.
Myślę, że porównywanie i przenoszenie metod śledczych stosowanych przez FBI, na grunt polski jest nietrafione bowiem to są zupełnie inne realia i różne rzeczywistości.
Tutaj, w stosunku do „Obiecasz mi”, które jest 3 tomem cyklu o Wilkach, trafiłam na pewne nieścisłości.
W obu książkach nie zgadza się imię żony komisarza Michalskiego: w „Obiecasz mi” jest to Paulina, zaś w „Nie dopniesz swego” jest to Żaneta. Zakładam, że jest to jedna i ta sama kobieta, bo nigdzie nie padło, że Michalski miał dwie żony :) więc, jako że mam pamięć do szczegółów, to mnie to uderzyło :)
Druga sprawa: komisarz Michalski w „Obiecasz mi” prowadzi czynności, w których uczestniczy mecenas Emil Kulig. Mężczyźni są blisko powiązani w ramach prowadzonej sprawy, natomiast w „Nie dopniesz swego”, kiedy Michalski szuka adwokata do prywatnej sprawy i trafia do Kuliga, w ogóle nie wynika jakoby mężczyźni się znali. Owszem, są świadomi swojego istnienia, ale nie ma wzmianki o tym, że kiedykolwiek spotkali się przy jednej, i to dużej, wspólnej sprawie. Szkoda, że chociaż jednym zdaniem autorka o tym nie wspomniała. Uwiarygodniłoby to fabułę, szczególnie tym czytelnikom, którzy znają oba cykle. Dla mnie to trochę dziwne, że dwóch mężczyzn, którzy bez wątpienia się znają, nie wymieniają nawet jednego, kurtuazyjnego zdania o pracy, która ich łączy. Wyglądało, jakby spotkali się po raz pierwszy.
Koniec mnie zaskoczył, choć właściwie, gdyby nie moja wiara w prawość i szlachetność bohaterów, nie powinnam być zdziwiona takim obrotem sprawy :)
Nie wszystkie wątki zostały rozwiązane, a i te rzekomo wyjaśnione wydają się nie do końca pewne.
Na koniec jeszcze okładka: zupełnie mi ona nie pasuje do tej fabuły. Ja wiem, że szpilki (i nienaganny makijaż) to znak rozpoznawczy Gabi, ale mimo to okładka bardziej mi pasuje do pikantnego erotyku niż kryminału.
Z niecierpliwością oczekuję na kolejne części.
Było wspaniale.