Lubicie książki z wątkiem różnicy wieku? Ja niby lubię ale też zawsze jestem nieco sceptycznie nastawiona. Taki wątek już dość popularny ale wciąż nieco kontrowersyjny, choć tego typu związki były, są i będą standardem. W otoczeniu każdego z nas trafiają się takie pary i czy są one akceptowane przez otoczenie, czy wręcz przeciwnie?
Ciekawe jest to, że jak widzimy coś odbiegające od normy, zaraz każdy z nas jest specjalistą, tak wielu uważa, że ma prawo wypowiadać się na dany temat. Pamiętamy o tym, że istnieje wolność słowa, prawo do własnego zdania, a zapominamy o tym, że owe zdanie nie powinno krzywdzić innych. Czemu tak łatwo nam wejść w cudze życie z butami? Oceniać, krytykować czy dawać dobre rady, pod przykrywką słów “ja tylko chce dla ciebie jak najlepiej”?
Czemu zaczęłam tę recenzję od takich wywodów ? Bo to ważne kwestie, ściśle dotyczące książki Corian Cole. Z początku myślałam, że to będzie taki klasyczny romans z tym wątkiem, później, że to książka z gatunku slow burn pokroju Zapaty. Ale z rozdziału na rozdział zmieniałam zdanie o niej. Podobała mi się od samego początku. To książka wybiegająca poza schematy, taka nietypowa i zarazem wyjątkowa.
Pewnie wielu z Was, a nawet wszyscy, macie w domu taką szufladę, szafkę czy nawet pokój na tzw “przydasie” - rzeczy, które zostawiamy tak na wszelki wypadek, bo mogą się przydać i/lub mamy do nich sentyment. Ale niektórym takie “chomikowanie” wymyka się spod kontroli. Mamy wtedy do czynienia ze zbieractwem.
To zaburzenie od najmłodszych lat niszczyło życie Skylar. Jej matka nie była taką matką jakiej potrzebowała jako dziecko czy nastolatka, bo skupiała się nie na istocie, której dała życie, której powinna zapewnić dobre warunki, poczucie bezpieczeństwa. Skupiała się coraz bardziej na swoich skarbach, jak ten Golum z Władcy Pierścieni, podporządkowała im swoje życie, rujnując je własnej córce. Byłam przerażona czytając o tym w jakich warunkach się wychowała, co doprowadziło z kolei do zaburzeń u samej Skylar, lecz zupełnie innych - zaburzeń odżywiania. Znamy bulimię czy anoreksję, lecz zaburzenia jakie dotknęło tę bohaterkę kompletnie nie znałam i to wielka zaleta tej książki. Bo autorka poruszyła dwa zaburzenia psychiczne, które w książkach są niebywałą rzadkością, ja się z nimi jeszcze nigdy nie spotkałam, a fajnie jest czytać o czymś innym niż zwykle.
I też wątek miłosny, z tą różnicą wieku, jest przedstawiony zupełnie inaczej.
Jude i Skylar dzieli 16 lat. Niby przepaść ale niekoniecznie. Skrajnie różni ale tak doskonale się uzupełniający, pasują do siebie jak mało kto, więc dlaczego nie mieliby być razem szczęśliwi ?
Ona, dojrzała jak na swój wiek, doświadczona przez życie, outsiderka mająca swój wyjątkowy styl, kochająca wszystko co stare i nagle taki seksowny “staroć” proponuje jej małżeństwo by mogła korzystać z jego ubezpieczenia, mieszkania, wyjść w życiu na prostą.
Oboje nie przypuszczali, że ten układ, znajomość mająca tylko konkretne cele i datę ważności, tak szybko wymknie im się spod kontroli.
“Kiedy jesteśmy razem, ona nie ma osiemnastu lat, a ja nie mam trzydziestu czterech. Jesteśmy tylko dwójką ludzi, którzy świetnie się ze sobą dogadują, rozśmieszają się, dbają o siebie i jest między nimi nieziemska chemia.”
Wiek to tylko liczba. I mimo, że to nie pierwsza książka z tym wątkiem, chyba po raz pierwszy poczułam tak mocno jakie może być to trudne dla takiej pary nie przez te lata, rozbieżność kulturową, ale właśnie przez reakcję otoczenia. Oklepane argumenty - on ma kryzys, poczuł się staro, wziął młodą du** żeby się wyżyć i odmłodzić. Ona? Pewnie leci na kasę albo szuka tatusia. Czemu tak trudno uwierzyć w szczerość uczuć, albo po prostu zająć się swoim życiem?
“Życie musiało mi wszystko spieprzyć, dając mi tę perfekcyjną dziewczynę, a potem wbić nóż w plecy, gdy okazało się, że ma osiemnaście lat.”
Wiedziałam, że nie będę umiała napisać krótkiej opinii o tej książce. Ale wszystko przez to jak emocjonująca ona dla mnie była, jak wiele ciekawych kwestii porusza i jak otwiera na nie oczy. Chyba więc nie muszę dodawać, że warto ją przeczytać ? Ja nie żałuję, nieco wyrwała mnie z kryzysu i z pewnością nie zapomnę jej wcale.
Pokochałam bohaterów, ich bliskich, a w szczególności zwierzątka :) przeżywałam razem z nimi prześladowanie, “dobre rady”, chorobę, rozczarowania. Są tacy zwyczajnie - niezwyczajni, ludzcy, niewyidealizowani. Trzymałam za nich kciuki do samego końca. A jaki był ten koniec, przekonajcie już się sami.
Standardowo dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe za egzemplarz do recenzji. Kocham to jak Wasze książki potrafią zaskoczyć i wciągnąć bez reszty. I zawsze chcę więcej :)