Tom drugi za mną i muszę przyznać, że miałam szaloną ochotę zarwać noc. Jednak wczoraj miałam ciężki dzień więc doczytałam dopiero dziś. Uwielbiam takie historie, lekkie z nutą humoru i całą tą otoczką magii, która sprawi, że czerpiemy przyjemność z czytania. I choć historia czasem wydaje się absurdalna to....przecież to fantastyka a jej wolno wszystko.
Nell po wielu perypetiach nabiera wprawy w pracy. Jej podopieczni to dość specyficzne środowisko a ona sama dalej wpada w różne tarapaty. Do tego musi zorganizować bal, na którym wybiorą nowa królowa elfów, zostaje znowu porwana, mylnie interpretuje niektóre zdarzenia i musi przeżyć odwiedziny rodziny. To ostatnie to niezła komedia w wykonaniu Nell oraz jej przyjaciółek. Na sam koniec czeka ja elficki ślub i tu także będzie musiała pokazać zażegnanie konfliktu w "stylu hieny cmentarnej" jak to Nell nazwała. Jakie czekają ją perypetie? Czy uda jej się pokazać, na co ja stać? Co z tzw "pechem Azatków"? Czy ktoś zagraża elfom?
Historia jest świetna. Po pierwszym tomie byłam pewna, że polubię tę historię ale po drugim chce więcej. Nell to dość specyficzna osoba. Nie można jej zarzucić, że się nie stara. Wręcz odwrotnie, stara się za bardzo i chce pokazać społeczności elfickiej, że nie będą żałować, że dopuścili człowieka do swojego grona. Jej przyjaciółki Iwra i Liv przechodzą przemianę. Zwłaszcza ta druga w końcu odzyskuje pewność siebie i postanawia wyjść z cienie sióstr. To prowadzi do kilku nieoczekiwanych zdarzeń i masę komicznych momentów. Jednocześnie odkrywamy coraz bardziej świat miasteczka Kaprovicze, jego mieszkańców. Autorka dawkuje nam różne elementy tak, że płyniemy przez historię.
Postacie to coś wspaniałego. Świetnie wykreowane, pięknie opisane i z emocjami. Ciekawi jak elfy obchodzą Dzień Kobiet? Jak wygląda elfickie wesele? Co skrywają mieszkańcy miasteczka i Nekropola? Do tego poznajemy różnice i ewolucje w zasadach i życiu elfów dawniej i dziś. Część z nich nie umie się odnaleźć we współczesnych czasach, a część wręcz przeciwnie. Przede wszystkim polubiłam Iwrę, za jej bezpośredniość, Liv za to, że mówi co myśli i ma całkiem odmiany styl niż pozycja jej rodziny. Vincenta za to jego nonszalanckie bycie ale jednocześnie za to, że stoi murem za Nell jak na dobrego elfa obronnego przystało. Nie da się przejść obojętnie obok braci Kaprovicz. Ta trójka to utrapienie Nell i jednocześnie nikt nie potrafi jej tak rozbawić jak oni. Do tego są inne postacie, który tu nie wymienia ale nie da się o nich zapomnieć. Na koniec jest Silva, elf zagadka. Od początku czuć między nim a Nell coś, czego nie da się opisać.
Zakończenie dość ciekawie zrobione, końcówka zabawne pełna też jednocześnie niedomówień i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Za to ostatni rozdział rozbawił mnie do łez. Nie tego się spodziewałam po Mistrzu Silva. Oczywiście to jest pozytywne zaskoczenie. No i mam dylemat. Bo raz zakończenie jest dwojakie. Może historia zakończyć się w tym momencie. I super bo część tych najważniejszych wątków jest zakończona. Ale jest też część nowych i chętnie bym poznała ich rozwój. Z drugiej strony jest zakończone to tak, że aż się prosi o cd. I tu pytane do autorki. Będzie ciąg dalszy? Osobiście uważam, że musi być w zamysłach ciąg dalszy. Tak w sumie to zakończenie dla mnie to dopiero początek . Mam taką nadzieję. Polecam