Powieść Grażyny Plebanek pt "Pudełko ze szpilkami" doczekała się w Polsce dwóch wydań. Być może do tego sukcesu znacząco przyczyniły się same panie uradowane z faktu, że mężczyźni w tej książce to postaci, które autorka szkicuje niejako na marginesie. Żaden z panów, których wprowadza do akcji nie jest przedstawiony na tyle wyraziście, żebyśmy mogli tutaj mówić o powieściowym bohaterze. Narratorka Marta, mieszkająca w Warszawie 29letnia polonistka, "duma mamy, satysfakcja babci i sól w oku siostry" rozpoczyna swoją opowieść w momencie, kiedy odważa się wreszcie rozpakować test ciążowy. Należy przy tym nadmienić, że chwila ta przesądzi o jej dalszym życiu. Z jednej strony przyhamuje możliwość zrobienia kariery, jednak z drugiej zmusi łatwo ulegającą naciskom otoczenia bohaterkę do dokonywania w miarę samodzielnych wyborów. Pierwszy z nich jest wyborem dramatycznym. Marta, która już wie, że jej firmowy wyjazd integracyjny był owocny w skutki, obawia się, że może "wypaść z obiegu" i podzielić los swojej siostry Kasi, udręczonej matki pięciorga dzieci. Wtedy z pomocą przychodzi jej usłużna koleżanka Aleksandra, której dobre rady spowodowały, iż Marta zrezygnowała z satysfakcjonującej pracy dziennikarki na rzecz lepiej płatnej, ale nielubianej posady w public-relations. Aleksandra to najbardziej wyrazista z postaci kobiecych stworzonych przez autorkę. Ma męża na stanowisku, wdzięczy się do innych mężczyzn i jest typem kobiety-wampa, która na drodze do kariery przed niczym się nie cofnie. Imponują jej duże pieniądze i wyjazdy na zagraniczne delegacje. Zabieg przerwania ciąży, na który w przeszłości się zdecydowała kwituje słowami: "Tysiące kobiet przez to przechodzi" i poleca koleżance ginekologa, który pozwoli jej pozbyć się kłopotliwego stanu błogosławionego. Marta początkowo jak zwykle ulega pewnej siebie koleżance i udaje się do wskazanego jej gabinetu ginekologicznego, gdzie ma omówić szczegóły ,zabiegu'. Jednak dzięki wsparciu psychicznemu Karoliny, swej najlepszej koleżanki-artystki, która podąża w życiu za swoimi marzeniami i zna Martę jeszcze że szkolnej ławy, ciężarna decyduje się urodzić. Dziewczyna zdaje sobie sprawę, że jest w beznadziejnej sytuacji. Aleksandra także teraz niepokoi koleżankę wypowiadając się pogardliwie na temat ewentualnego zalegalizowania związku z ojcem nienarodzonego dziecka: "po co mu żona, jak może mieć każdą". Marta dużo ryzykuje. Okazuje się, że ociec jej dziecka, początkowo przygodna znajomość z imprezy, jest szefem nierozważnej dziewczyny. Kariera Marty jest poważnie zagrożona. Na wsparcie ze strony koleżanek nie za bardzo może liczyć. Karolina poświęca się swoim pasjom, dąży do samorealizacji. Aleksandra wprawdzie jest matką dwojga dzieci, ale koncentruje się na rozwoju kariery i korzystaniu z uciech życia. Monice jest najtrudniej, gdyż zamknięta w małym mieszkaniu poświęciła się całkowicie dla dobra dziecka i męża, rzadko pozwalając sobie na spotkania z koleżankami. Jednak życie jest pełne niespodzianek. Najgorszy scenariusz się nie spełnia. Marta wychodzi za mąż, choć nie ma przy tym wesela, jakiego życzyliby sobie rodzice. Tu także umiała postawić na swoim. Po ślubie zaczyna się proza życia, która w niczym nie przypomina bajkowych opowieści o Kopciuszku. Marta po urodzeniu dziecka nie może zaakceptować swojego ciała, teściowa nie umie zaakceptować jej, a w pracy nalegają na jej jak najszybszy powrót. Tymczasem jej serce jest u boku Maleństwa. Marta także teraz początku ulega namowom, by wreszcie znowu podjąć własną ryzykowną decyzję, która może grozić ugrzęźnięciem w roli kury domowej. Potem wskutek plotek znowu przestaje wierzyć w siebie. I wtedy nagły wypadek przynosi niespodziewany zwrot akcji. Mąż bohaterki po raz pierwszy wkracza na pierwszy plan. Zakończenie powieści jest nieco sztuczne, takiego idyllicznego happy endu nigdy byśmy się nie spodziewali. Mankamentem powieści jest też jej akcja, która jest nierówna i momentami płynie zbyt wolno. Także konstrukcja kobiecych postaci, za wyjątkiem głównej bohaterki i Aleksandry, no może jeszcze też Moniki, pozostawia wiele do życzenia. Niewątpliwą zaletą książki jest natomiast fakt, że autorka nie idealizuje ani instytucji małżeństwa, ani macierzyństwa, próbując odejść od ideału matki Polki na rzecz wypracowania opartego na kompromisach i wzajemnym zaufaniu związku partnerskiego.