„Śmiertelne kłamstwa” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sarah A. Denzil. I niestety nie tak bardzo udane jak myślałam, że będzie. Czytając pozytywne opinie o thrillerach autorki liczyłam na coś więcej. Ale o tym za chwilę.
Dziesięć lat temu w cichym Buckthorpe doszło do wydarzenia, które wstrząsnęło lokalną społecznością. Zaginął młody chłopak, Samuel Murray. Od tej pory słuch po nim zaginął. W nocy, kiedy zniknął Samuel, Heather widziała, jak Rosie, jej starsza siostra, zakrada się przez okno do ich wspólnej sypialni. Brudna, w podartych ubraniach, wystraszona. Nigdy jednak nie zapytała jej, o co chodzi. Nigdy też nie powiedziała nikomu prawdy. Heather jest pewna, że siostra coś wie. Ale trzyma tę tajemnicę dla siebie. Dziesięć lat później obie wracają do rodzinnego domu. Nie spodziewają się tego, co ma się wydarzyć. Nie wiedzą, że nie są mile widziane w tym miejscu. Kto kłamie? I jakie tajemnice skrywa?
Przyznam, że mam problem z tą książką. Z jednej strony podobał mi się jej klimat, którego zasługą jest umiejscowienie akcji w małej miejscowości i w wyizolowanej społeczności. Lokalni mieszkańcy bardzo strzegą swoich tajemnic, pod żadnym pozorem żadna z nich nie może ujrzeć światła dziennego. Na zasadzie, co zdarzyło się w Buckthorpe, zostaje w Buckthorpe. Dzięki temu atmosfera książki jest duszna, klaustrofobiczna, czyli taka jak lubię. Na plus zasługuje również narracja, która prowadzona jest dwutorowo i na dwóch płaszczyznach czasowych. To dobry zabieg, dzięki któremu mamy możliwość poznać przebieg zdarzeń z perspektywy obu sióstr. A także z łatwością zagłębić się w ich przemyślenia. Jednak w moim odczuciu tych przemyśleń jest zbyt wiele. Za dużo jest też zbyt obszernych opisów, nawet na samym początku, co nie zachęca do dalszego zagłębiania się w tę historię. Niektóre są zbędne, inne mogłyby zostać skrócone. Przez to akcja posuwa się do przodu bardzo wolno, żeby nie powiedzieć, że się wlecze. Dla mnie to spory minus, bo lubię kiedy dzieje się dużo i szybko. Lubię też zaskakujące zwroty akcji, czego, poza finałem, tutaj mi zabrakło. Doszukałam się też pewnych absurdów w opisywanej historii, ale nie będę zdradzać, czego one dotyczą, aby nie spoilerować treści wszystkim tym, którzy mają zamiar przeczytać książkę. Akcja przyspiesza tak naprawdę dopiero pod sam koniec, a finał jest naprawdę fajny. Jednak to nie wystarczy, aby całość była w stanie mnie zachwycić.
Na uwagę zasługuje też kreacja bohaterów. Wypadają oni przekonująco, mimo nawet niektórych absurdalnych sytuacji, w których umieściła ich autorka. I chociaż ta historia jest dość przewidywalna, z zaciekawieniem obserwuje się siostrzaną relację między Heather i Rosie, cały czas zastanawiając się, czy po tylu latach wzajemnych oskarżeń i pomimo przepaści jaka między nimi powstała, dojdą do porozumienia. Czy w obliczu tragedii będą potrafiły zjednoczyć siły. Ta relacja i ciekawie zaprezentowane portrety psychologiczne sióstr zainteresowały mnie w powieści najbardziej i dlatego moja ocena nie jest niższa.
„Śmiertelne kłamstwa” to książka specyficzna, która na pewno znajdzie swoich odbiorców. Nie do końca jestem zadowolona z lektury, głównie dlatego, że z powodu dłużyzn w powieści wieje nudą. Być może, dla porównania, sprawdzę inne książki autorki. Podobno są lepsze. Natomiast tej książki ani Wam nie polecam ani jej nie odradzam. Najlepiej zrobicie, jeśli sprawdzicie ją sami.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.