Kiedy Agnieszka była dzieckiem, jej babcia przekonała ją, że warto poświęcić czas na naukę języka francuskiego. Dziewczynka zafascynowana dzięki swej nauczycielce, a babcinej sąsiadce, Pani Grinicz, i jej gadającej papudze, kulturą wyzwolonej Francji, wyrosła na młodą kobietę. Kobietę, która wychowała się i żyje w PRLu. W szarym świecie ograniczeń i smutnych ludzi mijanych na ulicy. Kiedy tylko nadarza się okazja Agnieszka wyjeżdża za żelazną kurtynę- tylko na jakiś czas, do pracy.
We Francji poznaje Gerarda, a jej życie nabiera należytych kolorów. Jednak przychodzi czas, że musi wracać do tej swojej smutnej ojczyzny, a Gerard ma wpaść do Polski w odwiedziny. Jak skończy się ich historia? Agnieszka w późniejszych rozdziałach trafia również do Niemiec i może podróżować po innych krajach. W powieści uderza kontrast pomiędzy naszym smutnym krajem, a wolnością jaka dana była obywatelom zachodniej Europy w drugiej połowie XX wieku.
“Nie chodź ciemną doliną” to opowieść nie tylko o Agnieszce. To również historia jej niekochająch się już rodziców i kilku pobocznych postaci. Rodzina Agnieszki nie jest tak typowa i biedna, jakich było w PRLu tak wiele. U nich matka to ordynator szpitala, ojciec nauczyciel. Wiedzie im się o niebo lepiej niż najzwyklejszej klasie robotniczej. Dzięki pieniądzom mają różne przywileje. Choćby ten nie stania w kolejkach po mięso, czy dostęp do różnych artykułów pierwszej potrzeby z czarnego rynku. Jednak choć z grubsza nie brakuje im rzeczy materialnych, to w ich relacjach wieje chłodem. Matka marzyła o wielkiej miłości i pięknych wzlotach serca, a ojciec to człowiek cichy, szary i małomówny. Tam gdzie rodzice oddalają się od siebie, tam w ciszy tkwi nieszczęśliwe dziecko. Tam wzrasta kobieta pełna traum, która poszukuje miłości, zrozumienia i pęcznieje w niej potrzeba bycia inną, szaloną i zwyczajnie kochaną.
W powieści są przedstawione również przebłyski życia innych, pobocznych bohaterów. Zdarza się, że szokują one w swojej brutalnej wymowie. Mamy tu również powroty do nieodległego wtedy czasu Drugiej Wojny Światowej i wspominienie holokaustu, a także późniejszych komunistycznych uprzedzeń wobec Żydów. Widzimy reperkusje antysemityzmu rozciągnięte na kilka dekad. Odbywamy także podróż do Niemiec i uczestniczymy w zarządzeniach losu, świadomych lub mnie wyborach toczących koła życia. Poznajemy wraz z Agnieszką Hagena i ocieramy się o szaleństwo.
“Co w naszym życiu jest przypadkiem, co świadomym wyborem, a co przeznaczeniem?”
Książka Iwony Menzel to piękna etiuda o codziennym życiu w różnych barwach. Napisana niezwykle dźwięcznym słownictwem (“dłonie zwinne jak wiewiórki”) pozwala poczuć zapachy i smaki dzieciństw. Zarówno w polskim domu na wsi, u babci, jak i burym blokowisku z trzepakiem na podwórzu na co dzień. Opowiada o przetrwaniu i szukaniu szczęścia w trudnych, jak wiemy z lekcji historii lub doświadczenia, czasach. O upadkach i wzlotach, o stracie i samotności, ale również o byciu razem i pięknych momentach.
O dziwo, można dopatrzeć się w niej też elementów thrillera psychologicznego. “Nie chodź ciemną doliną” to powieść, w której większość z nas znajdzie fragmenty dotyczące samego siebie. Pomimo swojej fizycznie niewielkiej objętości (niecałe trzysta stron), niesie ogromną ilość treści i ładunku emocjonalnego. Po tej lekturze, zapewniam, nikt nie pozostanie obojętny i z pewnością wzbudzi ona mnóstwo przemyśleń. Jej ponadczasowość i uniwersalne poruszenie najważniejszych dla człowieka tematów, sprawiły, że stała się ona bliska mojemu sercu.
Dotychczas jeszcze nie czytałam żadnej książki spod pióra Pani Iwony. Sięgając po “Nie chodź ciemną doliną” nie miałam żadnych oczekiwań. Trafiła w moje ręce, więc zaczęłam lekturę i ku swojemu własnemu zdziwieniu z każdą obracaną kartką zachwycałam się coraz bardziej “jakie to jest dobre”. To na pewno nie jest moje ostatnie spotkanie z twórczością Autorki.