Nic co ludzkie…
„Wieża Sokoła” Katarzyna Rogińska
wyd. Oficynka
rok: 2011
str. 296
Ocena: 4,5/6
Wiele recenzji przeczytałam i sporo ustnych opinii wysłuchałam, nim udało mi się znaleźć chwilę czasu i sięgnąć po powieść Katarzyny Rogińskiej, zatytułowaną „Wieża sokoła”. Przyznać muszę, iż poważnie obawiałam się jej lektury. Informacje, jakie pozyskałam na temat tej powieści, sprawiały że na moim ciele pojawiała się gęsia skórka. Sama myśl o tym wszystkim wprawiała mnie w jeszcze większe przerażenie. Dziś mogę spokojnie złożyć „Wieżę sokoła” w mojej biblioteczce. I jedno jest pewne, już tam zostanie. A jeśli będę zbyt często bujała w obłokach… to wrócę do tej lektury, by zobaczyć, jak nisko można upaść od takiego „bujania”.
Ile potrzeba, by zakochać się bez pamięci? By zaufać drugiej osobie i powierzyć jej całe swoje życie? Jak bardzo trzeba kochać (albo jak naiwnym trzeba być), by uwierzyć, że nasze życie z dnia na dzień może zmienić się w bajkę? Co musi się wydarzyć, by człowiek podjął decyzję o wyjeździe na drugi koniec świata? Chcielibyście wiedzieć? Nie znajdziecie lepszego sposobu od lektury omawianej właśnie powieści Katarzyny Rogińskiej.
Dymitra Papadopulos, młoda greczynka, uczennica klasy maturalnej, córka przeżywających kryzys wieku średniego rodziców, zakochuje się. Pewnego dnia, podczas wizyty w dzielnicy Exarchia, wysłuchuje mowy młodego, zbuntowanego chłopaka. Jednak to nie jego ogniste przemówienie powoduje jej zainteresowanie. To postać chłopaka, jak się później okazuje Andreasa, zaczyna ją intrygować. Z dnia na dzień Dymitra zmienia swoje życie. Przystępuje do grupy chłopaka, przestaje chodzić do szkoły, rezygnuje z korepetycji i przekazuje posiadane środki finansowe organizacji Andreasa. Wszystko po to, by zwrócił on na nią uwagę. Gdy w mieście zaczynają wybuchać bomby do Dymitry zaczyna docierać szara rzeczywistość. W efekcie dziewczyna trafia na Santorini, gdzie rozpoczyna pracę jako sprzątaczka. Na wyspie poznaje przystojnego i bardzo nieszczęśliwego Polaka, Edwarda, w którym zakochuje się bez pamięci. Koniec końców trafia do Polski, gdzie ma się zająć niepełnosprawną żoną doktora. Nie wszystko okazuje się być jednak takie, jakie być powinno. Niestety, Dymitra nie orientuje się w sytuacji, czym przypieczętowuje swój los. Co stanie się z dziewczyną? Czy poniesie konsekwencje błędnych decyzji? Jakie będzie jej przeznaczenie? Gdzie rzuci ją życie i czy los może być naprawdę aż tak okrutny w stosunku do jednej osoby? Jak to się dzieje, że ludzie wciąż popełniają te same błędy? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, musicie przeczytać „Wieżę sokoła”.
Lektury tej powieści zdecydowanie nie można zaliczyć do łatwych. Już od pierwszych stron, a nawet zdań, wieje grozą. Czytelnik z przerażeniem myśli, co mogło doprowadzić Dymitrę do obecnej pozycji. Cóż takiego się stało, że znalazła się ona tam, gdzie jest i, co najważniejsze, czy uda jej się wyjść z tarapatów? Tego dowiedzieć się można podczas lektury. To, i wiele innych pytań krążyło nieustannie po moim umyśle. Niejednokrotnie bałam się przewrócić kartkę i rozpocząć lekturę kolejnego akapitu. A gdy już go zaczynałam, zaczynałam bać się jeszcze bardziej. Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wiele złego można wyrządzić drugiej istocie.
Lubię, gdy powieść jest wyraźnie zarysowana. Najbardziej odpowiada mi tradycyjny podział książki, na rozdziały. „Wieża sokoła” została jednak napisana w nieco inny sposób. Autorka podzieliła ją na trzy części, a każda z nich napisana została z punktu widzenia innego bohatera powieści. Dzięki temu poznajemy relację różnych osób i możemy wyrobić sobie obiektywną opinię na temat przedstawionej historii. Wyjątkowo przyznać muszę, że nie przeszkadzała mi ta forma ułożenia treści. Powieść, mimo nagromadzenia negatywnych emocji, czytało się dość sprawnie. Zaskoczyła mnie część trzecia, napisana zupełnie inaczej niż dwie wcześniejsze. Dzięki temu udało się autorce rozładować ten negatywny ładunek i spokojnie zamknąć powieść.
Mnie „Wieża sokoła” przeraziła, ale i wiele nauczyła. Dzięki niej dotarło do mnie, jak niewiele trzeba, żeby stracić szacunek do samego siebie. Książka szokuje i wprawia w osłupienie, ale i uczy. Zdecydowanie warto przeczytać. Polecam więc wszystkim, no może… prawie wszystkim, bo ci o słabszych nerwach, mogą sobie z tą lekturą nie poradzić.